Na wyniki przyjdzie pora?

11.09.2006 Zawirowania w przerwie między rozgrywkami odbijają się na postawie drużyny Stefana Guzka w IV lidze.

W spotkaniu Zawiszy z Mienią Lipno walki o piłkę nie brakowało. Gorzej było ze skutecznością
W sobotę fani bydgoskiej drużyny srodze się zawiedli. Ewentualna wygrana nad Mienią pozwoliłaby wysforować się Zawiszy na piąte miejsce.

Początek był obiecujący. W zamieszaniu podbramkowym drogę do siatki znalazł Mariusz Modry, który wrócił do bydgoskiego zespołu po grze w Łabiszynie.

Chwilę później jednak futbolówka, po pięknym uderzeniu Marcina Bartczaka, ugrzęzła w „świątyni” Macieja Kowalskiego. I na tym, niestety, festiwal strzelecki się zakończył.

Reklama
Gospodarzom trudno było wyprowadzić składną akcję i zakończyć ją strzałem. Raz po raz groźnie atakowali zawodnicy z Lipna.

Po przerwie widzowie mogli jedynie ziewać z nudów. Celnych strzałów było jak na lekarstwo.

A w szeregach gospodarzy brakowało głównie zadziorności.

Przed sezonem Zawisza przeżywał kadrowe problemy, ale kiedy w zespole pojawili się doświadczeni Marcinowie - Łukaszewski, Kozłowski oraz Rafał Piętka, wydawało się, że bydgoszczanie mogą powalczyć o czołowe lokaty. Tak się jednak nie dzieje.

- Nie da się zbudować mocnej drużyny w kilka tygodni - przekonuje Piętka. A trener Guzek przypomina, że czasu na zgranie zespołu nie było zbyt wiele.

Źródło: Express Bydgoski