Górnik Zabrze - Tiereszczenko 11:0
23.11.2014
Nie można przejść obojętnie wobec dokonań trenerskiego fenomena, na jakiego usiłuje pozować Aleksiej Tiereszczenko. Prowadzona przez niego drużyna Zawiszy, występująca w Centralnej Lidze Juniorów, stacza się coraz niżej. Z ostatnich sześciu meczów podopieczni szkoleniowca przegrali pięć potyczek i raz zremisowali. 22 listopada, w meczu rozegranym awansem z rundy wiosennej, „Młodzi Rycerze” zostali rozgromieni 11:0 w Zabrzu przez Górnika. Ten wynik kompromituje przede wszystkim nieudolnego szkoleniowca, który autokratycznym prowadzeniem zespołu i niekompetencją pokazuje, że bycie szkoleniowcem na tym poziomie rozgrywek przerasta jego możliwości. Juniorzy Zawiszy udali się do Zabrza autobusem już w piątek, w przeddzień meczu z Górnikiem. Tiereszczenko był w towarzystwie brata Michała Masłowskiego, który przed kilkoma dniami znalazł zatrudnienie w spółce Zawisza S.A. Czasu do godziny rozpoczęcia meczu mieli mnóstwo, ale jak się okazało nie wykorzystali go właściwie. Kiedy miało rozpocząć się spotkanie okazało się, że jedyny bramkarz, który udał się na wyjazdową potyczkę, a był nim Krzysztof Stodólski, nie miał aktualnych badań lekarskich. Damian Węglarz od dłuższego czasu borykał się z problemami z nadgarstkiem i grał na środkach przeciwbólowych, nie mógł być brany pod uwagę przy ustalaniu kadry meczowej. Ryzykować zdrowiem zawodnika nie można. I to rozumiem. Ostrzegałem jednak już we wcześniejszych relacjach meczowych, że te wycieczki na wyjazdowe spotkania z jednym golkiprem, skończą się kiedyś tragicznie. Stodólski nie mógł zagrać i Tiereszczenko zaczął poszukiwania zawodnika z pola, który stanąłby między słupkami. Propozycję otrzymało kilku piłkarzy. „Gdybym się zgodził to i ja bym bronił, bo się mnie trener też pytał” – stwierdził junior Zawiszy. Ostatecznie w bramce zdecydował się zagrać Kamil Zieliński. „Jak można siedzieć całym wieczór w hotelu i nie sprawdzić najważniejszego czyli kart!” – z rozżaleniem po pogromie w Zabrzu mówił jeden z zawodników. „Co tu mówić, wychodzą chłopacy zmotywowani żeby wygrać a 5 minut przed końcem rozgrzewki staje na bramkę napastnik” – to inna uwaga jednego z piłkarzy Zawiszy. Jakby problemów było mało w 20 minucie urazu mięśnia dwugłowego doznał Jakub Gackowski, którego zastąpił Krystian Born. Trudno winić Kamila Zielińskiego, że do przerwy sześciokrotnie dał się pokonać. W drugiej połowie w bramce pojawił się jednak golkiper Krzysztof Stodólski. Mało obrotny do tej pory szkoleniowiec Zawiszy spowodował, że do Zabrza wysłano badania Stodólskiego faksem. Zmiennik w bramce wpuścił kolejne pięć goli i Zawisza uległ Górnikowi 0:11. „Nigdy w życiu tyle nie przegrałem” – powiedział jeden z zawodników. „Myślę, że problem tkwi w naszych głowach. Trener narzucając zawodnikom grę taką jak on chce, powoduje, że niektórzy się spalają. Nie mogą grać swojej gry, bo szkoleniowiec narzuca na nich presję” – dodał inny. Zapytałem o treningi prowadzone przez Tiereszczenkę. „Treningi same w sobie nie są złe, nawet dobrze do wygląda. Kłopot zaczyna się na meczu” – oświadczył piłkarz. Jeden z zawodników nie tylko wypowiedział się o spotkaniu w Zabrzu, ale także o sytuacji w klubie: „Ciężko cokolwiek powiedzieć. Dostając 11 bramek, odechciewa się grać w piłkę. Niekompetencja niektórych ludzi przechodzi już wszystko. Raz, że graliśmy bez bramkarza, ale dwa – nasza gra była tragiczna. Nie potrafię powiedzieć dlaczego. Wydaje mi się, może to ostre słowa, ale klub Zawisza traci swoje wartości. Brak kibiców, wyrzucenie wszystkich trenerów związanych z klubem, powoduje brak motywacji i zaangażowania. 1 zespół dramat, rezerwy tragedia, brak słów. Jak się tu nic nie zmieni słabo widzę przyszłość Zawiszy. Z tego co wiem dużo ludzi chce odejść już w tym okienku. Może tak być, że na następną rundę nie będzie miał kto grać”. Kolejny zawodnik drużyny juniorów stwierdził: „Wie pan pewnie co my sądzimy na temat trenera Tiereszczenki, ale co zrobimy – no nic”. Pomagający Tiereszczence w treningach brat Michała Masłowskiego ma podobno pojęcie o piłce. Został określony jako „kumaty chłopak”.
Trudno jest pojąć, jak można osiągać tak mierne wyniki z zawodnikami, którzy w czerwcu 2013 roku z trenerami Sławomirem Bigalke i Robertem Tomczakiem zdobyli wicemistrzostwo Polski juniorów młodszych. Damian Ciechanowski, Damian Michalski, Jakub Gackowski, Adrian Gołdyn, Mateusz Mazalon, Maciej Kona, Michał Cywiński, Jakub Łukowski, Korneliusz Sochań, Artur Olszanowski, Michał Chyrek – to zawodnicy, którzy wystąpili w decydującym o wicemistrzostwie meczu z Wisłą Kraków (25 czerwca 2013 roku) i do dzisiaj są w klubie. Jak Tiereszczenko wykorzystał ich niewątpliwy potencjał? Stwierdzenie, że nie wykorzystał wcale, nie będzie błędne. Jedynie Michalski, Gackowski, Kona i Cywiński wystąpili w większej liczbie meczów. Damian Michalski – 16 razy Kona i Cywiński – 15 razy, a ostatni z wymienionych –14. Olszanowski grał w 9 spotkaniach, ale tylko 2 razy cały mecz. Kompletnie zatracił skuteczność, bo nie zdobył ani jednego gola. Chyrek trzykrotnie dostał szanse występów, w wymiarze czasowym od 20 do 25 minut. Mazalon zagrał trzech meczach, a Gołdyn wystąpił w dwóch. Nie piszę w tym miejscu o Ciechanowskim, Sochaniu i Łukowskim, ponieważ najczęściej są z pierwszą drużyną. Sprawa nie rozbija się jednak tylko o liczbę występów, ale o właściwe ustalenie taktyki, wykorzystanie indywidualnych cech piłkarzy i wkomponowanie ich w drużynę.
Tiereszczenko ma też inne problemy. Nie znosi udzielać informacji. Swego czasu zatelefonowałem do niego, aby podał mi skład z meczu juniorów. Powiedział mi wówczas, że mam na drugi dzień przyjechać „do kłubu”, to mi skład Zawiszy poda. Do klubu nie pojechałem, a skład drużyny mam zawsze. Zresztą nie tylko skład, co można zobaczyć na przykład w tej aktualności. A z tymi, którzy tego nie chcą, nie rozmawiam. Współczuję za to zawodnikom, którzy muszą pracować z trenerem mającym uprzednio kłopoty z liczeniem do czterech, a teraz wykazującym się znów niekompetencją.
źródło: http://zawiszabydgoszcz-clj.futbolowo.pl/