RP: Zawiszy żal

23.09.2014
Zawisza poniósł ósmą porażkę z rzędu i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. W Bydgoszczy pokazują, na czym polega autodestrukcja.

Pierwszym nieszczęściem dla zasłużonego klubu (grali w nim m.in. Zbigniew Boniek, Stefan Majewski i Henryk Miłoszewicz, trenowali Wojciech Łazarek i Władysław Stachurski, a lekkoatleci Zdzisław Krzyszkowiak i Teresa Ciepły zdobywali złote medale olimpijskie) była wiara właściciela, że wie o piłce nożnej wszystko i poprowadzenie klubu piłkarskiego to dla niego bułka z masłem. Radosław Osuch, nim kupił Zawiszę, był menedżerem zawodników. Zwracał na siebie uwagę ubogim słownictwem świadczącym o braku kontaktów z literaturą, a niezależność podkreślał odrzuceniem zasad dotyczących ubioru i zachowania. Nawet w środowisku piłkarskim, nieskładającym się raczej z profesorów wyższych uczelni i specjalistów od dress codu, pan Osuch się wyróżnia. Kiedy na meczu w Ząbkach komentował głośno pracę sędziego, sugerując, że sprzyja gospodarzom, usłyszał tylko, żeby ważył słowa, bo nie jest w Bydgoszczy. Ale Leo Beenhakker, pomówiony przez niego o handlowanie zawodnikami, oddał sprawę do sądu i wygrał.

Piłkarze, a zwłaszcza trenerzy pracujący w Zawiszy mówią, że to trudny człowiek, ale daje pracę, więc trzeba zagryźć zęby. Latem jeden bardzo znany trener, do tego człowiek niezwykle kulturalny i o nienagannych manierach, dementował oficjalnie plotkę o przejściu do Zawiszy. A prywatnie dawał do zrozumienia, że trudno byłoby mu nawiązać z panem Osuchem jakąkolwiek rozmowę na temat inny niż lewa noga Wahana Geworgiana. Ryszard Tarasiewicz nie tylko wytrzymał, ale jeszcze odniósł sukces sportowy.

Sposób bycia właściciela Zawiszy nie byłby wart wspomnienia, gdyby podejmował on decyzje korzystne dla drużyny. Ale wszystko, co robi, świadczy raczej o tym, że nie przestał myśleć kategoriami agenta piłkarzy, na których zresztą średnio się zna. Ci, których sprowadził z zagranicy do Bydgoszczy, w większości nie nadają się do gry w ekstraklasie. Trener z Portugalii Jorge Paixao pasowałby bardziej do spartakiady zakładowej niż do Zawiszy.

Klub zarządzany przez Radosława Osucha stał się rodzinnym interesem, prezesem jest żona właściciela Anita Osuch, która zresztą łagodzi gafy męża. Ta formuła nie bardzo się sprawdza. Do katastrofalnej sytuacji dochodzi konflikt z kibicami bojkotującymi mecze. Wszędzie, gdzie tak się dzieje, stoję po stronie klubów dążących do ograniczenia wpływów chuliganów. Z Zawiszą mam problem. Wart Pac pałaca, a pałac Paca. Tylko klubu żal.

Rzeczpospolita, Stefan Szczepłek
Oryginalny artykuł