Bramkarz Zawiszy z idola stał się wrogiem

11.08.2014 Zapadła decyzja, że nie ma sensu ryzykować. W meczu z Podbeskidziem nie zagram – mówi podstawowy bramkarz Zawiszy Grzegorz Sandomierski. Oznacza to, że tak samo jak we Wrocławiu, zastąpi go Grzegorz Witan. Piłkarz, który w Bydgoszczy jest już od pięciu lat. – Andrzej jest w klubie tak długo, że przez kibiców nazywany jest często wychowankiem – mówi Maciej Murawski, trener Zawiszy w sezonie 2010/2011.
U niego Witan był podstawowym zawodnikiem. – Szybki, świetny refleks, dobrze asekuruje linię obrony. Nieźle grał nogami. Brakowało mu jedynie centymetrów – Murawski charakteryzuje mierzącego 182 cm golkipera, który przez długi czas był ulubieńcem trybun.
– Był bardzo blisko z kibicami, którzy widzieli w nim następcę legendy klubu, śp. Andrzeja Brończyka – mówi sześciokrotny reprezentant Polski. Dziś sytuacja diametralnie się zmieniła, Witan jest jednym z głównych wrogów części bydgoskich kibiców, skonfliktowanych z właścicielem klubu.
Powód? Grudniowe oświadczenie, w którym zawodnicy Zawiszy opowiedzieli się po stronie Radosława Osucha. Pod pismem podpisał się także Witan.
Długo nie musiał czekać na odpowiedź fanów. Kochany Andrzejku, pytamy Ciebie czy już zapomniałeś, ile to razy kibice wyciągali do Ciebie pomocną dłoń? Czy zapomniałeś dzięki komu zostałeś w tym klubie, kiedy Twoje dni były już policzone, po tym jak przed ważnym meczem złamałeś paluszek niby na treningu. Ale czy treningi odbywały się w nocy na mieście? Czy zapomniałeś na kogo się powoływałeś, gdy miałeś kłopoty w czasie występów na mieście, za co nieraz groziło po buźce?
Zapomniałeś, jak podczas jednego ze spotkań z kibicami, kajałeś się przy swoich kolegach z drużyny, że Twoje występki już się nigdy nie powtórzą i prosiłeś o wybaczenie? – zaatakowali na stronie zawiszafans.net 24-letniego zawodnika, jedynego w kadrze Zawiszy obok Jakuba Wójcickiego, który pamięta jeszcze czasy, gdy zespół grał w drugiej lidze.
Byli piłkarze bydgoskiego klubu przyznają, że bardzo młody wówczas bramkarz lubił nocne życie, niejednokrotnie korzystając w klubach z bliskich kontaktów z fanami Zawiszy. – Witan naprawdę miał świetny kontakt z kibicami, być może wychodził z nimi na miasto, pewnie nie raz z nimi wypił. Dlatego to właśnie do niego przede wszystkim mają pretensje. Był najbliżej nich, więc żal jest największy – uważa Murawski.
Janusz Kubot, który prowadził Zawiszę, gdy Witan doznał urazu, nie chce zdradzić kulisów tajemniczej kontuzji swojego byłego golkipera. – To była ogromna strata, że rozciął sobie palec, bo ten uraz wyeliminował go z gry na kilka dobrych kolejek. Mocno mu to pokrzyżowało plany. Nie chcę jednak mówić, co się wówczas wydarzyło, jest mi niezręcznie – ucina temat.
Przypadek Witana podsumowuje jednak słowami: – Każdy ma prawo popełniać błędy. Ci młodzi piłkarze uczyli się tego zawodu bardzo szybko, musieli w ekspresowym tempie dojrzewać. Różnie sobie z tym radzili.

Przegląd Sportowy.