Lewczuk: Nikt pistoletu nie trzymał, ale dziś postąpiłbym inaczej
09.07.2014
Igor Lewczuk przyszedł do Legii z Zawiszy. Plotek transferowych było niewiele, a Radosław Osuch przekonuje, że do porozumienia z Legią doszedł w dwie minuty. Lewczuk ma za sobą najlepszy sezon w karierze, ale i niemiłe doświadczenie, jakim z pewnością był konflikt kibiców z właścicielami klubu. - Dziś na pewno postąpiłbym inaczej. Niepotrzebnie wyraziliśmy stanowisko w tej sprawie - mówi w rozmowie z LL!
Jakie są Twoje wrażenia po przyjściu do Legii?
Igor Lewczuk: To klub na poziomie Europy. Widać, że organizacja i cała otoczka wokół klubu jest na najwyższym poziomie. Bardzo się cieszę, że tutaj trafiłem.
Gra przed takimi kibicami dopiero przed Tobą, ale to chyba duże wydarzenie, tym bardziej, że atmosfera przy Łazienkowskiej jest o niebo lepsza od tej, jaka w ostatnich miesiącach jest na Zawiszy?
- Zgadza się. Jak w Bydgoszczy nastał konflikt, to różnica jest po prostu ogromna. Na początku w Bydgoszczy fajnie to wyglądało, też był głośny doping, ale później... już wszyscy wiedzą jak było, a właściwie nadal jest. Nie chcę słodzić kibicom Legii, ale każdy widzi jak wygląda doping w Warszawie i cała atmosfera towarzysząca meczom. Już nie mogę się doczekać pierwszego spotkania przed tą publicznością.
Z perspektywy czasu nie żałujesz, że daliście się jako piłkarze wplątać w konflikt na linii kibice Zawiszy - działacze?
- Na pewno inaczej bym postąpił i jestem pewien, że wielu kolegów również. Niepotrzebnie wyraziliśmy stanowisko w tej sprawie. Powinny to rozstrzygnąć między sobą dwie strony konfliktu. Stało się, jesteśmy dorosłymi ludźmi, nikt pistoletu nam przy głowie nie trzymał, ale wiadomo, że to nie był nasz pomysł i nasza inicjatywa. Byliśmy pracownikami klubu i każdy musi myśleć o swojej rodzinie. Jednak z perspektywy czasu jestem pewien, że wszyscy piłkarze Zawiszy postąpiliby inaczej.
W Legii kilka lat temu też był wieloletni konflikt z działaczami. Gdyby coś takiego, odpukać, miało miejsce znowu, postąpiłbyś inaczej? Może wcielił w rolę mediatora?
- Na pewno bym się odciął od tego. W Bydgoszczy nie zdawałem sobie sprawy, że to aż tak może się potoczyć. Myślałem, że sprawa zostanie szybko załatwiona, a stało się inaczej. Na pewno podszedłbym do tego zupełnie inaczej.
Dla wielu kibiców Twój transfer był niemałym zaskoczeniem. Media niewiele spekulowały o nim.
- Specjalnie umówiliśmy się z działaczami Legii, że przedwcześnie nie będziemy o tym zbyt wiele mówić i poinformujemy dopiero jak już wszystko zostanie załatwione. Transfer lubi ciszę, tak stało się właśnie w moim przypadku.
Radosław Osuch w jednym z wywiadów powiedział, że uzgodnił transfer w dwie minuty i nie robił żadnych problemów. Aż tak szybko to wszystko przebiegło?
- Nie wiem, bo nie byłem przy rozmowach prezesów, ale chyba w dwie minuty tego nie da się załatwić.
Grałeś już w Zniczu Pruszków, studiowałeś w Warszawie. Nie było wcześniej zapytań ze strony Legii?
- Coś kiedyś słyszałem, ale nie było konkretów. Może nie pasowałem do koncepcji hiszpańsko-iberyjskiej, jaka była w Legii.
Teraz wpadłeś w oko Henningowi Bergowi, który zabiegał o sprowadzenie Cię na Łazienkowską. W poprzednim sezonie dobrze się prezentowałeś, zresztą cały zespół, bo jako beniaminek osiągnęliście świetne wyniki. To był Twój najlepszy sezon?
- Dokładnie tak. Zawisza zdobył Puchar Polski, ja zostałem powołany do kadry. Indywidualnie to dla mnie na pewno najlepszy sezon.
Rywalizacja o miejsce w składzie jest spora. Czy nie obawiasz się, że czeka Cię ławka rezerwowych?
- Rywalizacja jest ogromna, ale w takim klubie jak Legia ona musi być. Każdy kto przychodzi musi liczyć się z tym, że może zasiąść na ławce rezerwowych, ale celem jest walka o miejsce w pierwszym składzie. Będę robił wszystko, żeby nie zawieść oczekiwań trenera.
Legia ma długą ławkę - dla klubu to dobrze, szczególnie przy grze co trzy dni. Pytanie, czy jeśli nie uda się awansować do fazy grupowej europejskich pucharów, nie okaże się zbyt szeroka?
- Chyba nastąpi remont ławki rezerwowych (śmiech). Gramy na kilku frontach i zawodnicy pewnie będą grali w różnych konfiguracjach. Jeśli zostałyby tylko jedne rozgrywki, byłoby bardzo ciasno i wiele osób nie będzie grało.
Jakie perspektywy ma Legia w tym sezonie? Widzisz szansę na Ligę Mistrzów?
- Mam nadzieję, że w końcu polski zespół awansuje do Ligi Mistrzów. Na pewno obrona tytułu będzie jednym z celów. Chyba kibice już się trochę przyzwyczaili do wygrywania polskiej ligi i zależy im przede wszystkim na awansie do Ligi Mistrzów. Jeśli chodzi o cele indywidualne, to gra, gra i jak najlepsza gra.
Wiecie już coś o najbliższym rywalu w eliminacjach, St. Patrick`s?
- Jeszcze nie, na razie żyjemy sparingiem z Hapoelem [rozmawialiśmy w dniu meczu z Izraelczykami - przyp. B.] i jutrzejszym meczem z Zawiszą. Po tym spotkaniu będziemy analizować rywala w Lidze Mistrzów i odprawy będą prowadzone właśnie pod ich kątem.
Będziesz miał szansę na debiut w oficjalnym meczu Legii właśnie przeciwko swojej poprzedniej drużynie.
- Bardzo się cieszę, miło będzie się spotkać z kolegami. Na boisku nie będzie jednak sentymentów. To będzie mój pierwszy mecz i będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony.
Kto będzie dla Was najgroźniejszym przeciwnikiem w lidze? Mocno wzmocniła się Lechia.
- Nie chcę mówić, że Lechia nie będzie mocna, bo może się im udać, a na papierze ma niezły skład. Uważam jednak, że najpoważniejszym rywalem do mistrzostwa będzie Lech.
Studiowałeś w Warszawie, więc miasto nie mogło Cię chyba zaskoczyć?
- Na pewno miasto rozwinęło się jeśli chodzi o drogi. To mnie zaskoczyło - na przykład obwodnica. Nie wiem jeszcze jak będzie z korkami, bo na razie są wakacje, ale z tego co słyszałem, jest lepiej niż było.
Twoje dzieci rozpoczną zajęcia w Legia Soccer Schools. Twoi synowie trenowali już wcześniej?
- Bardzo lubią chodzić na mecze, ale jeszcze nigdy nie mieli okazji trenować w klubie. Chciałbym na pewno, żeby poszli moim śladem i cieszę się, że niebawem rozpoczną treningi w Legii.
Legia będzie dłuższym przystankiem w Twojej karierze?
- Mam nadzieję. Patrzę w przyszłość i będę robił wszystko, żeby spełnić oczekiwania trenera, prezesa i oczywiście kibiców, i grać jak najlepiej. Zobaczymy jak to się potoczy.
Byłeś zaskoczony organizacją w klubie?
- Spodziewałem się dobrej organizacji, ale nie aż tak dobrej. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Zawodnikowi pozostaje grać i trenować.
Rozmawiał: Bodziach, źródło: Legionisci.com