Tak się robi duży hajs

30.12.2013
No i wyszło szydło z worka. W Przeglądzie Sportowym Iza Koprowiak i Piotr Żelazny pokazują inne oblicze Radosława Osucha od tego, które ostatnio forsował on sam i jego znajomi. Wychodzi na to, że pan Filantrop żadnym filantropem jednak nie jest.
Jest za to zwykłym kiciarzem. Może nie takim zwykłym, bo z tego wciskania kitu świetnie żyje. Czy „dymanie wszystkich” jest nielegalne? W tym przypadku może okazać się, że tak. Wiele zależy od tego czy trafi się dociekliwy prokurator.
A czytać trzeba dokładnie, bo grupa wsparcia Osucha już próbuje przekręcić fakty.
Oczywiście nikt nie neguje menedżerskich umiejętności menedżera. Transfery dobrych południowców na pewno były pozytywem w naszej lidze. Chodzi o wielki kit, który sprzedaje w mediach, o tym jak to poświęcił się dla klubu, jakie wspaniałe inwestycje poczynił, a te wilki nie ludzie nie dają mu spać.
Otóż inwestycje to lipa. Za wszystko płacą miasto i telewizje transmitujące mecze Ekstraklasy. Osuch jest jedynie beneficjentem. Można byłoby to wytłumaczyć tym, że zarabia w ten sposób na promowaniu miasta poprzez sport, a przecież promocja też kosztuje. I załóżmy, że tak to będzie wyjaśnione.
Co więcej jest podejrzanego i niejasnego w sprawie Osucha? Dla jakich to dziwnych rzecze ma wkroczyć wspomniany prokurator? Macie tu mały skrót z moją interpretacją zdarzeń a czasem i komentarzem. Otóż nazbierało się sporo rzeczy, którym trzeba się przyjrzeć.
- Od początku sprawa była podejrzana. Otóż z raportu NIK, o którym pisze „PS” Osuch miał kupić klub za pół miliona, ale zapłacił raptem ok. 20 procent tej sumy. Potem miasto przelało na jego konto pół bańki (bo tak byli umówieni), a on zapłacił z tej kasy miastu pozostałą kwotę.
Wychodzi więc na to, że Osuch kupił klub od miasta Bydgoszczy za pieniądze… miasta Bydgoszczy. Nie, nie chodzi o to, że kupił tanio. - To nie wszystko.
Teraz wygląda to tak, że miasto wciąż utrzymuje klub, a właścicielem jest Osuch. Z jego punktu widzenia genialny układ. Ktoś powie: „Co on robi złego, przecież to miasto się frajerzy”. Każdy rozsądny człowiek jednak wie, że miasto z reguły się nie frajerzy. Dlatego w dalszej kolejności sprawie przyjrzy się prokuratura.
Bo jest stara zasada (proszę nie odbierać jej broń Boże jako sugestii, chodzi jedynie o pokazanie mechanizmu): Jedna osoba bierze, a druga daje. Kto jest winny? No właśnie.
- W Zawiszy jest taki prosty mechanizm, że pan Osuch wystawia faktury na swoją firmę a klub je płaci. Nic złego, tak? Oczywiście, jednak tylko on sam wie ile warta jest dana usługa. On wycenia.
A więc może zawyżać ceny usług a gdy odejdzie będzie miał prawo upomnieć się o uregulowanie długów. I co wtedy? Spłaci je nowy właściciel, miasto czy może komornik wystawi na licytację sprzęt klubowy?
- Kolejną sprawą jest kupowanie piłkarzy od syna. Czy Kajtek Osuch nagle doszedł do wszystkiego ciężką pracą i pozyskał nowych zawodników? Tu jest najprostszy mechanizm świata, którego nawet nie wypada wyjaśniać. Wiadomo, że Osuch nie może być jednocześnie właścicielem, prezesem i menedżerem kupującym zawodników do swojego klubu.
A więc podzielił obowiązki w rodzinie. Słyszałem głos: „Ale co złego w tym, że kupuje od syna?”. Odpowiadam: „Dopóki kupuje za swoje nic, ale jak kupuje za miejskie, a więc publiczne, to jednak coś”.
- Następne sprawy mają wymiar ludzki. Przypadek zwolnienia dobrego trenera młodzieży i zastąpienia go jakimś tam znajomkiem? jest żenujący. Każdy, mówią, ma prawo zatrudniać i zwalniać. Oczywiście, ale prasa jest od tego, żeby pisać o tym, że ktoś działa na szkodę klubu. A Osuch działa tu na szkodę klubu.
- Jest też przypadek zawieszenia dzieci za to, że ich ojciec kłócił się z żoną Osucha. To najbardziej niesmaczna sprawa, pokazuje Osucha jako tak naprawdę człowieczka małego. Ale oczywiście to żaden zarzut, to tylko wyjątkowo brzydka cecha charakteru.
- A jak czytamy w tekście, ojciec dzieci miał w całej kłótni rację, bo państwo Osuchowie najzwyczajniej w świecie zawyżali koszta działania sekcji młodzieżowej i wyłudzali od dzieci większe składki. Żerowanie na dzieciach, oszukiwanie ich – sami znajdźcie słowo.

Czy to nie są poważne sprawy? Sytuacja jest trudna, bo mamy w tym samym czasie do czynienia z konfliktem na linii kibice – klub. Pisząc o tym gazeta daje kibicom oręż do ręki, a jak wiemy, nie występują oni tu w roli Sir Robina z Locksley. Mamy raczej do czynienia z walką Zła ze Złem. I tego się trzymajmy.
Szkoda Bydgoszczy, szkoda Zawiszy. Ale wygląda na to, że w tym mieście po prostu nie dorośli jeszcze do Ekstraklasy. Za duże wyzwanie mentalne.
Wiem, na to wszystko ktoś pozwolił, a pan Osuch tylko korzystał. Ale tak jak mówię – są dwie strony, jedna daje, druga bierze. Obie mają swój udział. Prezydentem Bydgoszczy i tą niekorzystną dla miasta umową, mam nadzieję, zajmą się dziennikarze śledczy. Fajnie że sportowi wykonali większą część roboty.
A tak w ogóle, gdy czytałem ten tekst w niedzielę (i proponowałem kilka poprawek) wróciła mi wiara w dziennikarstwo sportowe.
Ostatnio modne jest rzucić w kogoś gównem, oczywiście bez oddania mu głosu (Osuch prawo głosu dostał, ale z niego nie skorzystał, prezydent miasta również) i podpisania się pod tekstem. Oto nowoczesne standardy. Na szczęście nie wszyscy ich przestrzegają.

Źródło: WAWRZYN INFO "PS".