Piszą o Nas ...
16.12.2013
Prawda i zasady ważniejsze od pieniędzy - czyli o obecnej sytuacji w Zawiszy Bydgoszcz
Trybuny stały się miejscem najbardziej zaciekłego ataku rządowej cenzury
Od prawie miesiąca w Bydgoszczy postępuje eskalacja konfliktu na linii kibice - zarząd klubu/media/policja/wojewoda, etc. Punktem kulminacyjnym były wydarzenia na stadionie Zawiszy, które miały miejsce 23.11.2013.
Podczas meczu WKS-u z Widzewem, pod stadion przybyło ponad 600 kibiców Łódzkiego Klubu Sportowego. Policja stwierdziła, że łodzian nie wpuści, a solidaryzujących się z nimi kibiców gospodarzy postanowiła potraktować gazem, gumowymi kulami i pałkami.
Zawisza Bydgoszcz, Lechia Gdańsk, GKS Katowice, Zagłębie Sosnowiec, Pogoń Szczecin - można by przytoczyć jeszcze wiele innych przykładów klubów piłkarskich, których wierni fanatycy wyciągnęli z piłkarskiego niebytu.
Zazwyczaj sytuacja była podobna - zasłużony Klub, symbol miasta ogłaszał upadłość, a politycy, lokalni biznesmeni i tzw. VIP-y szybko zapominały o drużynie, na której mecze w Ekstraklasie (ówczesnej I lidze) przychodzili.
Bo niby jaką wartość polityczną, czy marketingową miałoby dla nich pokazywanie się na meczach A-klasy, czy V ligi?
Kluby te miały jednak to szczęście, że posiadały liczną grupę osób, dla których ich dobro było imponderabilium. Zakładali stowarzyszenia, finansowali z własnych, skromnych środków ich dalsze finansowanie, ratowali od rozkradzenia klubowych trofeów, pamiątek i symboli na licytacjach.
Często własnymi samochodami wozili piłkarzy na mecze, kupowali im wodę i wspierali fanatycznym dopingiem w miejscowościach, o których nigdy wcześniej nie słyszeli. Kluby awansowały liga po lidze, pięły się w górę, aż dotarły na poziom centralny. Nagle politycy, którzy wcześniej udawali, że nie wiedzą o istnieniu danej drużyny, przypominali sobie o nich i tanim kosztem lansowali się na trybunach, bądź przejmowali pewien procent udziałów, po powstawaniu spółek akcyjnych. Kibice byli dalej i zawsze wspierali.
Ostatnim szczeblem wątpliwej "ewolucji" była sprzedaż klubu prywatnemu inwestorowi, z mniejszościowym udziałem miasta i marginalnym kibiców, którzy chcieli mieć choć minimalną kontrolę nad ich własnym dzieckiem, które wyciągnęli z bagna.
Tak właśnie było w Bydgoszczy. Zawsze pełen, około 4-5 tys. młyn fanatycznych gardeł, zdolnych poświęcić ukochanemu Klubowi wszystko, łącznie z życiem rodzinnym.
Stadion stał się ich drugim domem. Stał się miejscem spotkania z przyjaciółmi, by we wspólnym celu, we wspólnym dopingu ponieść drużynę do zwycięstwa.
Stadion stał się też miejscem ideologicznego buntu młodego i średniego pokolenia, któremu nie podobała się sytuacja w kraju.
Wtedy naprzeciw nim stanął przeciwnik najbardziej wymagający z dotychczasowych - premier Donald Tusk wraz ze zbrojnym ramieniem systemu III RP - służbami i policją.
Wzywania na komisariaty, przesłuchania, aresztowania, wątpliwe zarzuty, szopki medialne, propaganda gadzinówek i telewizji - to wszystko wpłynęło na wizerunek kibiców. Na ich buncie wobec władzy interes próbowało zbić Prawo i Sprawiedliwość.
Jednak po przegranych wyborach w 2011 roku, szybko zapomnieli o tej licznej grupie społecznej, cofnęli poręczenie dla Piotra Staruchowicza, a wobec coraz większych związków środowiska kibiców z Ruchem Narodowym, totalnie pominęli tę grupę społeczną w swoich politycznych kalkulacjach i dołączyli aktywnie do grona opluwaczy idei narodowej oraz Marszu Niepodległości, co dobitnie pokazały obrady sejmowej Komisji Spraw Wewnętrznych, gdzie poseł Kaczmarek rozliczał policjantów z braku ochrony tęczy, a sam Marsz przyrównano do grupy rozwydrzonej hołoty, która to tylko krzyczeć i protestować umie.
Tak i jest w Bydgoszczy. Wojewodzina, p. Ewa Mes ślepo wykonuje zalecenia "góry" i permanentnie zamyka trybuny stadionu przy ul. Gdańskiej pod byle pretekstem. Brylujący na regionalnych salonikach Platformy Obywatelskiej, właściciel klubu (menadżer piłkarski) Radosław Osuch oskarża kibiców o działania destrukcyjne i we wspólnym froncie z policją i władzami lokalnymi próbuje zantagonizować kibiców Zawiszy, oskarżając szalikowców o prowadzenie własnej polityki na Trybunie B, gdzie mieści się młyn WKS-u.
Prowadzenie klubu to pełna amatorszczyzna. W Bydgoszczy próżno szukać śladów jakiejś większej akcji promocyjnej. Mrówczą robotę wykonują kibice, drukujący za własne pieniądze plakaty i klejący po dzielnicach.
Osiedlowe zbiórki, namawianie znajomych oraz przede wszystkim wspaniały doping na stadionie i wyrobiona marka w Polsce to głównie ich zasługi. Wystarczy wspomnieć, że to na trybunach Zawiszy narodziła się idea Grupy Patriotycznej Zawiszy, Narodowej Bydgoszczy z której działaczy wyodrębniły się później bydgoskie koło Młodzieży Wszechpolskiej i bydgoskiego oddziału Obozu Narodowo-Radykalnego.
Właściciel nieudolnie poszukuje sponsorów i w "rządowym stylu" PR przedkłada nad faktyczne działanie i budowanie silnych podstaw dla modelu finansowania klubu. To wszystko nie podobało się kibicom, którzy jako mniejszościowy udziałowiec niejednokrotnie wypominali właścicielowi amatorszczyznę w zarządzaniu przedsiębiorstwem jakim jest Klub.
Warto tutaj przypomnieć, że Osuch przejął Zawiszę dopiero w I lidze, wcześniej klub był prowadzony wyłącznie przez kibiców, a potem przez kibiców i miasto.
Jak to bywa w tego typu przypadkach, szalikowcy byli ok do momentu, kiedy nie krytykowali. Wraz z rozpoczęciem krytyki zarządu, rozpoczęła się walka z nimi we współpracy z policją oraz medialna próba oczerniania całego środowiska.
Pytam więc, jako kibic chodzący na Zawiszę jeszcze w IV lidze - gdzie byli Ci wszyscy krytycy kibiców, gdy Klub tułał się po V lidze i nie było pieniędzy nawet na wodę? Gdzie byli Ci wszyscy, gdzie kibice mozolną pracą wprowadzili klub na szczebel centralny?
Gdzie są oni wszyscy, gdy łamie się Konstytucję i prawa człowieka i nie pozwala się jeździć za drużyną i w bydlęcy sposób wyprowadza się kibiców z ich mieszkań o godz. 06:00 rano?
Jeszcze a propos wydarzeń na meczu z Widzewem - ŁKS przyjechał na mecz swojej zgody z Bydgoszczy w liczbie ponad 600 osób. Z właścicielem Zawiszy była dżentelmeńska umowa, że wejdą normalnie na stadion i zakupią bilety. Co robi policja?
Zatrzymuje autobusy tak po prostu na peryferiach Bydgoszczy, uniemożliwiając im dalszą jazdę. Kibice PIESZO w kilku grupach udają się pod stadion Zawiszy. Tam policja stwierdza, wbrew umowie Zawiszaków z klubem, że ŁKS nie wejdzie i tyle.
W geście solidarności z ŁKSem, kibice Zawiszy chcą opuścić trybuny. Prewencja uniemożliwia ten ruch Zawiszakom i bez powodu zaczyna gazowanie i pałowanie kibiców. Strzelają z gumowych kul na wysokości głowy, łamiąc prawo.
Jeden z kibiców Zawiszy traci oko. I wiecie, Państwo co jest najlepsze? ZNIKNĘŁY TAŚMY Z MONITORINGU! AKURAT Z TEGO MIEJSCA! W normalnej sytuacji wszystkie reżimowe stacje i gazety zasypałyby Państwa filmami i zdjęciami z "burdy kibolskiej".
Natomiast w tym wypadku nic nie było, bo taśmy wyparowały. Cud!
A właściciel klubu zamiast bronić kibiców przed jawnym pogwałceniem prawa przez funkcjonariuszy, dołącza się do ataku policji i mediów i dziwnym trafem powstają w sieci fan pejdże i jakieś dziwne listy niby w obronie właściciela. Chora sytuacja, ale w Polsce to normalne.
Reasumując - zapewne p. Osuch zrobi niedługo teatr i wobec kończącej się kasy na Klub stwierdzi, że przez kibiców nie mógł normalnie funkcjonować i odejdzie, tak po prostu, po czym cała wina zleci oczywiście na "chuliganów", którzy doprowadzili klub "do ruiny". Tylko wiecie Państwo, co będzie najlepsze? Że Ci "chuligani" i tak zostaną i będą dalej z własnej kieszeni wykładać na Zawiszę, kiedy Ci oszczercy i najgłośniejsi z oponentów po prostu będą mieli gdzieś dalsze losy WKSu.
Piłkarze odchodzą, właściciele się zmieniają, politycy przegrywają - ale KIBICE będą zawsze. Bo dla nich Klub to coś więcej, niż mamona i poklask.
Bo prawda i zasady są ważniejsze od pieniędzy! Chodzi tylko o to, żeby było normalnie. Bo jeśli w Polsce zapanuje normalność, to i na trybunach tak będzie.
BRACIA KIBICE - TRZYMAJCIE SIĘ! CZOŁEM WIELKIEJ POLSCE! Źródło:
NARODOWCY.NET