Zawisza namijouea, czyli gram w Zawiszy

25.02.2011 Émile Laurent Diokel Thiakane walczy o kontrakt z Zawiszą. 19-letni piłkarz z Senegalu chce grać w bydgoskim klubie, choć miał już nawet propozycję z Francji

- Joal-Fadiouth baftdoum, Zawisza namijouea - mówi do nas Senegalczyk. To dwa zdanie w języku serer. Thiakane tłumaczy je: - Jestem z Joal-Fadiouth, gram w Zawiszy. Serer to jeden z czterech języków, które zna Thiakane. Pierwszy to francuski (urzędowy w Senegalu), a pozostałe to angielski, wolof - język głównej grupy etnicznej Senegalu, oraz właśnie serer, którym mówi ok. 1,1 mln ludzi. Polskiego dopiero się uczy. 95 procent Senegalczyków to muzułmanie, Thiakane jest chrześcijaninem, podobnie jak większość mieszkańców Joal-Fadiouth. Pochodzi z tej części blisko 40-tysięcznego miasteczka, które znajduje się na wyspie na Atlantyku, a z kontynentem afrykańskim połączona jest drewnianym mostkiem. Ten rejon Senegalu słynie z tolerancji religijnej i mnogości muszli, których używa się nawet do utwardzania dróg. W Polsce piłkarz jest od czerwca ub.r. i, jak mówi, największym problemem są dla niego niskie temperatury. W Senegalu średnia roczna temperatura to 29 stopni. - Przed wyjazdem wiedziałem, że zimą w Polsce jest 20 albo 30 stopni poniżej zera. W Senegalu najzimniej to 17 stopni, ale na plusie. Gdybym założył tam kurtkę, z której korzystam w Bydgoszczy, pewnie bym umarł - śmieje się Thiakane.

Do Zawiszy trafił z V-ligowego Lidera Włocławek. Gra jako środkowy pomocnik, ale na tej pozycji jest ustawiany dopiero od pół roku. - Wcześniej grałem jako napastnik i lewoskrzydłowy. Uwielbiałem grę w ofensywie, ale nie zawsze można wybierać. W Liderze powiedziano mi, że mając takie warunki fizyczne powinienem grać jako tzw "szóstka", jak Yaya Toure - mówi. Thiakane cały czas uczy się gry jako pomocnik dbający o defensywę. - Dużym problemem jest taktyka. Podpatruję, jak gra Łukasz Juszkiewicz. On wie, kiedy trzeba pobiec, cofnąć się albo zaatakować. Ja się tego cały czas uczę. Nie bronię zbyt dobrze, bo nie jestem do tego przyzwyczajony. W obronie robię dużo fauli, ale pracuję nad tym. Z czasem powinno być coraz lepiej - opowiada. 19-latek imponuje warunkami fizycznymi. Mierzy 190 cm wzrostu i waży 78 kg. - Dopiero niedawno zacząłem pracować na siłowni. Można powiedzieć, że moja muskulatura jest naturalna - mówi.

W Polsce gra ok. 15 Senegalczyków, głównie w niższych ligach. Do Włocławka Thiakane trafił z trzema innymi piłkarzami z piłkarskiej akademii ASC Cheman w Dakarze. W szkółce zaczął grać w wieku sześciu lat. - Miałem oferty z senegalskiej pierwszej ligi. Ale problemem jest to, że kiedy się gra w ekstraklasie, to gdy zgłasza się po ciebie inny klub, działacze żądają wielkich pieniędzy. Wielu moich kolegów zdało testy w Europie, ale wciąż grają w Senegalu, bo ich kluby zażądały kwot rzędu 100 tys. euro - opowiada. W drużynie z Włocławka Thiakane zagrał 15 spotkań, szybko pojawiły się oferty z innych klubów. Testy w Zawiszy wypadły dla niego korzystnie, teraz trwają rozmowy między działaczami Zawiszy i Lidera. Jak tłumaczy, jego powrót do Włocławka jest mało prawdopodobny. - Nie wiem, czy kluby dojdą do porozumienia. Ale jestem zadowolony z tego, jak wszystko się potoczyło. W grudniu, gdy byłem na święta we Francji, dostałem ofertę gry we francuskiej drugiej lidze, ale postanowiłem spróbować swoich sił w Zawiszy. Zarobię mniej, ale mam większe szanse na grę. To będzie lepsze dla mojej kariery. Mam też oferty z innych klubów z polskiej drugiej ligi - opowiada.

Teraz rodzinie Émile'a Thiakane nie brakuje pieniędzy, ale jeszcze kilka lat temu jego bliscy przeżywali trudne chwile. Ojciec piłkarza, który pracował w banku, zmarł, kiedy Émile miał dwa lata. Ciężar utrzymania ośmioosobowej rodziny spadł na mamę piłkarza, która nie miała pracy. Zaczęło się układać, gdy jedna z sióstr wyjechała do Francji, a druga znalazła pracę w Senegalu. Dwoje braci i cztery siostry piłkarza mieszkają teraz w Europie. Są inżynierami i informatykami we Francji, Hiszpanii i Holandii. Émile miał do nich dołączyć, ale postawił na sport. - Rzuciłem naukę dwa miesiące przed końcem szkoły średniej. Moja mama do tej pory jest na mnie zła. To była szkoła informatyczna, miałem dobre oceny, na semestr 14 pkt na 20 możliwych - opowiada. Thiakane stwierdził, że najważniejszy dla niego jest futbol, i skorzystał z propozycji z Włocławka. - Ciągle myślę o rodzinie. To może zabrzmieć dziwnie, ale pieniądze nie są najważniejsze. Serce mówi mi, że najważniejsze jest to, żeby z moją mamą i całą rodziną wszystko było w porządku. Żeby mieli wszystko, czego pragną, nie martwili się o pieniądze. O siebie zadbam na końcu. Jeśli u nich będzie wszystko dobrze, to i ja będę się dobrze czuł - opowiada. Martwi go tylko możliwość kontuzji. - Czasami się zastanawiam, co zrobię, jeśli stanie mi się coś złego. Staram się być optymistą, być nastawionym pozytywnie. Ale czasem takie myśli wracają - mówi.

Kiedy pierwszy raz przyjechał do Polski, wiele rzeczy go zaskoczyło. - Wszystko mi się spodobało. W Senegalu wszystko wygląda inaczej. W moim kraju są też bogaci ludzie, ale budynki w Polsce, ulice, wszystko robi wrażenie. No i nie ma co ukrywać, pierwszy raz zobaczyłem tyle białych osób. Kiedy siedzę w tramwaju, jestem jedyną osobą o czarnym kolorze skóry i wielu ludzi mi się przygląda. To trochę dziwne, ale rozumiem, że w Polsce jest inaczej niż w Belgii i Hiszpanii i ludzie nie są przyzwyczajeni do widoku ludzi z Afryki - opowiada. Z powodu koloru skóry 19-latek miał różne incydenty, zarówno na boisku, jak i na ulicy. - Zdarzały się różne historie, ale w Polsce żyje mi się dobrze. Rasiści zdarzają się na całym świecie. Spotkałem tutaj wiele wspaniałych osób. Ale ludzie w Polsce zachowują się inaczej niż w Senegalu. Tam nieznajomi rozmawiają ze sobą, jakby się znali od dawna. Tutaj, jeśli idziesz ulicą koło kogoś, to ludzie rzadko zaczynają rozmowę, są bardziej zdystansowani - tłumaczy.

Początki w Polsce były trudne. We Włocławku prezes klubu, trener i koledzy nie mówili po angielsku. W Zawiszy jest inaczej, po angielsku mówi trener Maciej Murawski. Thiakane chciałby zostać tutaj na dłużej. - To popularny klub z dobrym trenerem, który we mnie wierzy. Nawet na meczu towarzyskim było dużo kibiców. Ciekaw jestem, ilu przyjdzie na ligowe spotkanie. - mówi Senegalczyk.


Źródło: Gazeta Wyborcza