Piłkarze Zawiszy się zbadali

10.01.2011 Zaczęło się od ukłucia igłą w ucho. Skończy się 12 czerwca i ma być finał nie byle jaki, bo awans piłkarzy Zawiszy do I ligi. Taki jest cel bydgoskiej drużyny w rundzie wiosennej, ale kłopotów już na początku jej nie brakuje

Ważenie, pomiar masy mięśniowej i tkanki tłuszczowej - trzeba sprawdzić, czy piłkarze nie pofolgowali sobie w trakcie świąt - to pierwsza część badań. O godz. 11 rozpoczął się najtrudniejszy dla zawodników etap - badanie wydolności organizmu. Trzeba było przebiec 7200 metrów. Dystans został podzielony na cztery odcinki, każdy do pokonania w różnym tempie.

- To test wydolnościowy, przeprowadzamy go we współpracy z uniwersytetem w Padeborn. Polega na określeniu progów beztlenowych dla poszczególnych zawodników. To dobra weryfikacja ich pracy zaplanowanej podczas miesięcznej przerwy. Określa wytrzymałość piłkarzy. Daje pojęcie o ich tętnie, regeneracyjnym, progowym, tlenowym. To są wartości przydatne potem w procesie treningowym. "Zegarki" i paski zapięte na piersi monitorują tętno. Po każdym etapie testu pobieramy krew do badania - tłumaczy Wojciech Ignatiuk z gdańskiej AWFiS.

W sprawdzianie nie brał udziału Cezary Stefańczyk, który zachorował. Marcin Tarnowski przyszedł tylko odwiedzić kolegów. W grudniu pomocnik Zawiszy miał zabieg. Wróci do treningów w połowie lutego. Nie było także żadnego nowego zawodnika. Piotr Charzewski, który był kilka dni w Bydgoszczy, zdecyduje się prawdopodobnie na rozpoczęcie treningów z toruńską Elaną. Powód jest zawsze taki sam: w Zawiszy nie ma pieniędzy na wzmocnienia. W klubie muszą się obecnie bardziej martwić tym, jak zapewnić środki finansowe dla obecnej kadry i znaleźć je na przygotowania.


Źródło: Gazeta Wyborcza