Już czuję się wyróżniony

03.01.2011 Dziś prezentujemy w rozmowie sylwetkę najskuteczniejszego piłkarza Zawiszy - Wojciecha Okińczyca

W roli cofniętego napastnika strzelił w pierwszej rundzie dla bydgoskiego zespołu najwięcej goli - 6. Nominację do Sportowej Gwiazdy Bydgoszczy niech odbierze jako zachętę do dalszej pracy.

Miał już Pan okazję triumfować w jakimkolwiek plebiscycie?
Kilka lat temu byłem typowany przez jedną z zielonogórskich gazet na Piłkarza Roku, lecz nie udało mi się wygrać. Wasza gazeta zauważyła mnie z dobrej strony jako druga z kolei. Jestem bardzo mile zaskoczony, że już po półrocznym pobycie w Bydgoszczy zostałem nominowany do tak prestiżowego tytułu. I że w ogóle zostałem przez was zauważony.

Najpierw musiał Pan jednak zostać zauważony przez trenera Macieja Murawskiego, który ściągnął Pana do Zawiszy...
Zgadza się, ale za nim do tego doszło byłem latem na testach w kilku klubach, nawet z wyższej klasy. Sprawa mojego przejścia do Bydgoszczy pojawiła się tydzień po objęciu przez Murawskiego funkcji szkoleniowca. Ale to nie on, lecz wiceprezes Zawiszy Piotr Burlikowski przekonał mnie do założenia koszulki z „Zetką”.

Czym pana skusił?
Tym wszystkim, co Zawisza ma do zaoferowania: świetną bazą, ciekawymi perspektywami i liczną publicznością. Myślę, że taki klub nie powinien poprzestać tylko na jednym awansie.

Osoba trenera przy wyborze nowego klubu zapewne też miała znaczenie.
Oczywiście, bo przy Macieju Murawskim można się wiele nauczyć.

Od razu poczuł się Pan w nowym otoczeniu, jak u siebie w domu?
Wszyscy zawodnicy i pracownicy klubu przyjęli mnie bardzo dobrze. Sądzę, że przekonałem kolegów do siebie dobrą postawą na boisku w przedsezonowych gierkach.

Potem nie było najlepiej, trafił Pan na ławkę rezerwowych...
Na krótko straciłem formę i liczyłem się z taką decyzją. Z upływem czasu złapaliśmy na szczęście wiatr w żagle i po jesieni możemy mówić o wielu pozytywach.

A czym spowodowana była ta chwilowa zadyszka?
Fizycznie trudno było mi się pozbierać, ponieważ przez cały rok rozegrałem bardzo dużo spotkań. Biologii nie da się oszukać. Cieszę się, że szybko się z tym uporałem.

Zatem, czy jest Pan z siebie zadowolony?
Mogło być lepiej i pewnie kibice są tego samego zdania. Ale jako zespół chyba nie spisaliśmy źle. Na początku była wielka niewiadoma. Sporo nowych graczy, nowa myśl trenerska, zmusiły nas do wytężonej pracy, do nauczenia się nowych schematów gry. Warto o tym pamiętać.

Oczami wyobraźni widzi Pan...
...wspólną radość z okazji awansu naszej drużyny do pierwszej ligi. Nie ma innej opcji!

Jak spędził Pan Sylwestra?
U siostry w Zielonej Górze.

Źródło: Express Bydgoski