Boniek, Bruski, Murawski, Lewandowski - od nich będzie zależał bydgoski sport 2011
03.01.2011
Rok temu w optymistycznej wersji sportowych wydarzeń przepowiadaliśmy, że 2010 - to będzie nieprzerwane pasmo sukcesów. Niewiele z naszego przewidywań się ziściło, bo to był słaby czas dla naszego sportu - szczególnie w tej wersji klubowej, dla kibiców. Scenariusz na rok 2011 będzie więc innego rodzaju. Pokażemy czterech ludzi, od których będzie zależał najbliższy los sportu w Bydgoszczy.
4 stycznia 2010 popuściliśmy wodze fantazji. Śniły się nam fascynujące mecze siatkarzy Delekty o złoty medal ze Skrą Bełchatów (w gorszej wersji postawiliśmy na pojedynki o brąz z ZAKSĄ Kędzierzyn). Marzyło się także podium dla żużlowców Polonii, a nawet piękny derbowy finał ekstraligi na Motoarenie z Unibaksem. W marzeniach widzieliśmy także kibiców Zawiszy świętujących na Starym Rynku w czerwcu awans drużyny do I ligi.
Nic z tych rzeczy - z naszych sportowych marzeń na rok 2010 sprawdziły się te skromniejsze: utrzymanie w ekstraklasie koszykarek Artego, awans do I ligi Astorii i piłkarzy ręcznych AZS UKW.
Lista sportowych klap "Gazety" 2010 była spektakularna. To, czy znowu będzie tak samo długa - zależy od tych ludzi:
Zbigniew Boniek - kiedy w sierpniu ub. roku przyjechał do Bydgoszczy, spotkał się ze wszystkimi ludźmi budującymi futbol w Zawiszy i poprosił o 40 dni na sporządzenie planu dla klubu wydawało się, że będzie początek normalności w piłce w mieście. Nic z tego - kibolska awantura na stadionie zniweczyła te plany. Potem rozpoczęła się totalna wojna. Na jednej szali miasto postawiły, zbyt pochopnie, upadłość klubu. Na drugiej był już tylko sprzeciw wobec każdego planu dla spółki WKS Zawisza. Ten pat może rozwiązać tylko Boniek, który w najbliższych dniach ma się spotkać z prezydentem Rafałem Bruskim - człowiekiem akceptowanym także przez Stowarzyszenie Kibiców Zawiszy Bydgoszcz.
Rafał Bruski - nowowybrany prezydent miasta ma kapitał zaufania u najbardziej zagorzałych kiboli. To jego atut, ale najważniejsze będą jego skuteczne działania na rzecz szybkiego poszukania inwestora dla piłkarskiej spółki. Samorządowy socjalizm funkcjonujący w bydgoskim sporcie (chodzi przede wszystkim o sportowe spółki należące do miasta) to ślepy zaułek, w który zabrnął ratusz. Najszybciej, choć wcale nie najłatwiej, można się z niego wycofać w przypadku Zawiszy, współdziałając z Bońkiem. Od pomysłowości i inicjatywy Bruskiego oraz jego zastępcy Sebastiana Chmary, będzie także zależało wiele przy rozwiązywaniu kłopotów innych klubów np. siatkarek Centrostalu.
Maciej Murawski - trzeci człowiek ważny w rozgrywce o sportowy awans piłkarski drużyny Zawiszy i Bydgoszczy. Latem i jesienią trener zespołu mocno zamieszał w personaliach ekipy i wstrząsnął jej ustaloną wcześniej hierarchią. Zupełnie w cień odeszli piłkarze wychowani na stadionie przy ul. Gdańskiej. Murawski ma naturalny autorytet zbudowany dzięki występom w reprezentacji Polski i niemieckiej Bundeslidze. Potrafi się przeciwstawić naciskom płynącym z różnych stron. Ciągle się uczy, czego przykładem był niedawny pobyt ekipy trenerskiej Zawiszy na stażu w Bayerze Leverkusen. To był najbardziej udany transfer ostatniego lata. Są z Bońkiem podobni - wnieśli do lokalnego środowiska powiew wielkiego świata.
Marcin Lewandowski - i na koniec człowiek z innej, sportowej bajki, bo nie z futbolem związany, ale lekkoatleta. Podobny do Bońka i Murawskiego w dwóch rzeczach - jest spoza Bydgoszczy (Boniek jako nastolatek wywędrował z naszego miasta) i ma ogromny pęd do sukcesu. Istnieje wielka szansa, by właśnie on stał się sportową twarzą Bydgoszcz, w krajowym i nawet międzynarodowym wymiarze. Mistrz Europy w biegu na 800 metrów postawił sobie za cel, żeby pokonać afrykańskich biegaczy na olimpiadzie (jak to zrobić - opowie w jutrzejszej rozmowie z „Gazetą”). W 2011 roku stanie przed pierwszym takim sprawdzianem - w koreańskim mieście Daegu rozegrane będą mistrzostwa świata.
Źródło: Gazeta Wyborcza