Osiągnięcie w atmosferze wojenki

24.11.2010 Pozycja wicelidera jest dużym sukcesem zespołu. A mogło być jeszcze lepiej, gdyby nie dwie wpadki.

W klubie nic się nie zmienia od momentu wywalczenia awansu do II ligi. Piłkarzom przychodzi rywalizować w atmosferze wojenki o władzę. Ciągłe spory między częścią kibiców a kolejnymi zarządami spółki oraz władzami miasta nie sprzyjały twórczej atmosferze. Dlatego wyniki, które osiąga zespół należy ocenić pozytywnie.

Czas budowania
Przypomnijmy, że przygotowania do sezonu też nie przebiegały normalnie. Nowy sztab szkoleniowy (Maciej Murawski, Piotr Gruszka i Ryszard Ługowski) został powołany na początku lipca, kiedy rywale już co najmniej od kilkudziesięciu dni sposobili się do ligi. W Zawiszy w tym czasie trwało budowanie zespołu. Z grupy blisko 30 zawodników wybierano trzon zespołu. Oprócz kilkunastu graczy, którzy zostali z poprzedniego sezonu i kilku, którzy dołączyli z zespołu juniorów, nie obyło się bez posiłków z zewnątrz.

- Po kilku treningach stwierdziliśmy, że potrzeba nam zawodników o inklinacjach defensywnych - tłumaczył trener Murawski. - W naszej koncepcji gry takimi piłkarzami są Galdino, Błażej Jankowski i Łukasz Juszkiewicz. Oprócz umiejętności typowo piłkarskich mają także cechy przywódcze. To jest niezwykle ważne - przekonywał szkoleniowiec. Ci zawodnicy sukcesywnie dołączali do Zawiszy. Jeśli chodzi o graczy defensywnych z Legii pozyskano młodzieżowca Piotra Wasikowskiego, lewego obrońcę.

Pierwszym ofensywnym nabytkiem był Wojciech Okińczyc, który zanotował dobrą wiosnę w Lechii Z.Góra pod okiem Murawskiego. Prawie w tym samym czasie do Zawiszy dołączyli wyróżniający się piłkarze z regionu: Paweł Kanik (Victoria Koronowo) i Łukasz Ślifirczyk (Unia Janikowo). Praktycznie do samego końca okienka transferowego trwała walka o pozyskanie Jakuba Wójcickiego (GLKS Nadarzyn).

Tak naprędce budowany zespół potrzebował czasu, by się zgrać. Widać to było w końcówce rundy, kiedy ekipa okrzepła i nie tylko dobrze grała, lecz co ważne rozstrzygała mecze na swoją korzyść. Wcześniej forma była zmienna. Lepsze mecze przeplatano z gorszymi.

Straty ze słabeuszami
Największym minusem były bezbramkowe remisy z Lechią i Polonią Słubice, wtedy z ostatnimi zespołami ligi. Cieniem kładła się skuteczność, szczególnie z Lechią. Bydgoszczanie marnowali okazję za okazją, a przodował w tym Okińczyc. Przeciwko Polonii zawiszanie zdobyli dwie prawidłowe bramki, ale sędzia ich nie uznał. Dodatkowo nie podyktował dla dwóch ewidentnych rzutów karnych. Tego nie wytrzymał trener Murawski, który tak dopominał się sprawiedliwości, że został usunięty na trybuny. Kara - odsunięcie od prowadzenia zespołu w dwóch meczach.

Do pozostałych wyników nie można mieć uwag.. W końcówce udało się wywieźć wygraną z Chojnic, ale też w ostatnich minutach stracono punkt w Toruniu. Więc to się równoważy. Remisy u siebie z Miedzią i Rakowem należy ocenić pozytywnie, bo szczególnie częstochowianie sprawiali lepsze wrażenie. Z "Miedzianką'' też nie popisali się sędziowie, nie uznając bramki.

Obrona OK! Atak poprawić!
Zgodnie z założeniem silną stroną Zawiszy była gra w defensywie. Aż w 7 meczach nie dał sobie wbić gola. Tylko w jednym meczu bydgoszczanie stracili więcej niż jednego (2:2 w Zdzieszowicach). W sumie stracili ich tylko 12 goli, co dało im najlepszy wynik w lidze. Gorzej było już ze zdobywaniem bramek. Zawiszanie trafili do siatki rywala 27 razy - piąty atak w lidze. Jeśli marzy się o awansie trzeba ten element poprawić. Wielość okazji bramkowych nie przekłada się na gole.

Indywidualne cenzurki
Na wielki plus zasłużył Andrzej Witan. Pewny punkt zespołu, bez wpadek. Podobnie można napisać o bloku defensywnym, chociaż są dwie drobne rysy. Straty goli w Toruniu i z Rakowem po stałych fragmentach gry. Obrońców trzeba za to pochwalić za skuteczność. Cezary Stefańczyk słynie z wykonywania rzutów wolnych. O "główkowych” zdolnościach Macieja Dąbrowskiego i Tomasza Warczachowskiego można mówić w samych superlatywach.

Pozyskanie Galdino i Juszkiewicza okazało się bardzo dobrym posunięciem; byli filarami zespołu. Są bardzo dobrzy w odbiorze piłki. Juszkiewicz umie też rozpocząć podaniem atak. Z tym gorzej jest u Brazylijczyka.

Chociaż Okińczyc zmarnował dużo okazji strzeleckich, to jest najskuteczniejszy w zespole. Jeśli wykorzystałby choćby połowę ze swoich szans, to pewnie przewodziłby klasyfikacji strzelców, a Zawisza byłby liderem. Ślifirczyka trzeba pochwalić za waleczność. Gra tego napastnika musi dać się we znaki obrońcom. Z kolei Kanik może zabiegać swoich rywali. Szybkość i wytrzymałość to jego walory, dlatego warto, aby z nich korzystał. Wielkim atutem Wójcickiego jest wyszkolenie techniczne.

Jeszcze jeden krok
Pozycja wyjściowa do ataku na I ligę jest bardzo dobra. Wiele nie potrzeba, by w czerwcu cieszyć się z tak upragnionej promocji. Czas jest po stronie bydgoszczan. Zespół powinien się jeszcze bardziej skonsolidować i wgryźć w filozofię gry preferowaną przez sztab szkoleniowy. W przerwie zimowej nie obejdzie się pewnie bez uzupełnień składu, choć bydgoscy trenerzy powtarzają, że mają szeroki i wyrównany skład. Dla podniesienia rywalizacji dwie lub trzy nowe osoby są mile widziane. Najbardziej poszukiwani są gracze do formacji ofensywnych. Do Zawiszy od dawna przymierzany jest supersnajper Nielby Wągrowiec - Rafał Leśniewski. Jednak w kręgu zainteresowań są też inni wyróżniający się atakujący. Kto trafi na Gdańską czas pokaże.

Źródło: Gazeta Pomorska