"Pomorska" oglądała derby w towarzystwie trenera Murawskiego
18.10.2010
Maciej Murawski nie może prowadzić Zawiszy w dwóch meczach. Pierwszy wypadł w Toruniu.
W piątkowe popołudnie do klubu wpłynął do klubu faks z karami nałożonymi przez Wydział Dycypliny PZPN na Macieja Murawskiego i Błażeja Jankowskiego. Trener Zawiszy nie może prowadzić zespołu w dwóch meczach. Z kolei Jankowski został wezwany na posiedzenie WG, które odbędzie się w czwartek.
Poprosiliśmy szkoleniowca o możliwość oglądania derbowego spotkania w jego towarzystwie. - Nie ma problemu - odpowiedział trener Murawski. - To dla mnie nowa sytuacja. Jednak niczego się nie wypieram. Uważam, że sędzia skrzywdził nas w meczu z Polonią Słubice. Jednak nikogo nie wyzywałem, ani nie przeklinałem jak to zostało opisane w dokumentach meczowych. Czy się będziemy odwoływać?Nie wiem. Poczekamy na uzasadnienie. Już napisałem pismo, że nie zgadzam się z opisem sytuacji przez sędziów. Może została ona wzięta pod uwagę, bo otrzymałem najmniejszą z możliwych kar - wyjaśnia szkoleniowiec.
Pytam trenera, czy ustalili sposób z kontaktowania ze swoim asystentem Piotrem Gruszką. Sprawa wyjaśnia się za chwilę, bo obok szkoleniowca siada Krzysztof Szal, który jest pośrednikiem między nim a ławką rezerwowych Zawiszy.
Rozpoczyna się mecz. Po kilku minutach pojawią się pierwsze fachowe uwagi. - Patryk (chodzi o Klofika - przyp. red.) podejdź bliżej - mówi trener. - Już ich ,,presujemy’’. Nie dajemy im rozgrywać piłki tak łatwo - dopowiada. Za chwile jego asystent instruuje Klofika. - Widzi pan, nie muszę nawet reagować, bo mam dobrego asystenta - zauważa.
Trener Murawski właściwie tylko raz zrywa się z krzesełka. Ma to miejsce po kopnięciu w głowę Andrzeja Witana przez Daniela Onyekachiego. - To jest ewidentna żółta kartka - mówi bardzo emocjonalnie. Po chwili już całkowicie spokojny dodaje: - Naprawdę jestem bardzo spokojny na ławce. Z reguły siedzę i analizuję wydarzenia na boisku. Jednak nigdy nie pogodzę się z faktem, że mój zespół jest ewidentnie krzywdzony. Wtedy reaguję emocjonalnie, ale nigdy nikogo nie obrażam. Musimy się szanować, bo zdrowie piłkarzy jest najważniejsze.
W miarę rozwoju meczu uwag jest coraz więcej. - Musimy podejść wyżej. Nie cofajmy się tak głęboko. Grajmy szybciej. Dokładniej - co chwile przekazuje swoje spostrzeżenia.
Rozlega się gwizdek kończący pierwszą połowę. - Jest nieźle - rzuca szkoleniowiec i udaje się do szatni.
Po niecałych 10 minutach od wznowienia gry starszy z braci Szalów idzie z informacją o pierwszej zmianie. - Wejdzie ,,Kaniol’’ (Paweł Kanik - przyp. red.) - informuje szkoleniowiec. - Ma zdynamizować nasze akcje. Do czwartku właśnie z nim trenowaliśmy taktykę, bo miał grać od początku. Jednak coś stało się z jego kolanemi musieliśmy zmienić wcześniejsze założenia - wyjaśnia.
Akcje zawiszan nabierają tempa. Świetną okazję ma Wojciech Okińczyc, ale „główkuje” prosto bramkarzowi w ręcę. - „Oki” w dół, bok lub górę. Wszędzie, ale nie w środek - denerwuje się. Podobnie reaguje jak Adam Młodzieniak ogrywa Macieja Dąbrowskiego, po czym ten pierwszy trafia w poprzeczkę.
Po stracie gola długo milczy. - Znowu zgubiliśmy krycie - mówi ze smutkiem w głosie. - Zawsze powtarzam, że musi być uwaga i koncentracja zachowana do końca. Szkoda - kończy.
Źródło: pomorska.pl