Byliśmy – Jesteśmy – Będziemy

14.10.2010
To co się wczoraj wydarzyło, oczywiście musiało odbić się szerokim echem zarówno w mediach ogólnopolskich, jak i lokalnych. Tym razem sensacja była na tyle mała, że nie znalazła się w głównym serwisie informacyjnym największej stacji komercyjnej. My jednak do środowych wydarzeń powrócimy, bo na pewno nie zostawimy naszych kolegów i ich poszkodowanych w kilku przypadkach rodzin. Nigdy nie zostawimy.
Około 200 funkcjonariuszy różnych służb z różnych stron Polski o 6:00 nad ranem wkroczyło do mieszkań naszych kolegów. Wyważane drzwi, wybijane okna, demolowane mieszkania, naruszenia nietykalności osobistej osób nie związanych ze sprawą, zabicie psa jednego z naszych kolegów – to obraz jakże spektakularnej akcji. Akcji, która skończyła się szybciej niż tak naprawdę się zaczęła, bo w południe pierwsi koledzy byli już wolni. Nasuwa się pytanie, jak cel miała taka akcja? Czy po równie „medialnym show” ze stycznia br w nieodległym mieście, zakończonym porażką, narodził się pomysł, aby spróbować powtórzyć takie manewry w Bydgoszczy? Identyczne metody, nawet sposób filmowania, przypomniały materiał o chuliganach, którzy jedzą tatar i piją syrop. Tak jak w nieodległym mieście, tak i tu kaliber zarzutów okazał się mniejszy od przysłowiowej armaty, z której strzela się do wróbla. W normalnym kraju wystarczałyby wezwania do odpowiedniej instytucji i na pewno wszyscy by się tam stawili. Ale po co, przecież polskie organy ścigania cierpią na chroniczny nadmiar finansów, więc zrobiono efektowną pokazówkę pod publiczkę. Co z niej wyszło, wszyscy już wiemy, bo nasi koledzy wrócili do domów.
Jednak może ktoś rozsądny zapyta, ile ta akcja kosztowała? Czy przedstawione zarzuty były adekwatne do zastosowanych środków? Pytania są o tyle zasadne, że za zniszczenia w domach naszych kolegów zapłaci i napinający się na forach internetowych anonim, pani redaktor z lokalnej Gazety Wyborczej, jak i każdy inny człowiek w tym kraju. Szacowane są szkody w mieszkaniach, robione protokoły zniszczeń i nie jest tajemnicą, że za tą demolkę będą odszkodowania. Psu życia nie zwrócimy, ale też tej sprawy nie zostawimy.
Po drugie – podobno w Polsce można zatrzymać każdego obywatela na 48 godzin jeżeli występuje uzasadnione podejrzenie, że popełnił przestępstwo. Ok, nikt tego nie neguje, ale jest też coś takiego jak Konstytucja kraju, w którym mieszkamy na przykład artykuł 41, ustęp 1 i 4. Jak ma się to do wczorajszego zachowania funkcjonariuszy? Czy może Szanowna Pani rzecznik policji jest w stanie wyjaśnić, czy do kanonu zatrzymań należy wywożenie zatrzymanego do lasu i katowanie skutego kajdankami, przed dowiezieniem do prokuratury, czy komendy? Czy normalne jest, że po powrocie do domów nie można odnaleźć pieniędzy, nawet 25 zł leżących przed opuszczeniem mieszkania na stole w kuchni? Czy normalne jest zabijanie zwierząt?
Oczywiście bydgoskie media dostały materiał samograj na pierwsze strony, sytuacja wprost rewelacyjna. Jest to o tyle ciekawe, że niedalej jak we wtorek zarzucono nam manipulowanie faktami, wybiórczą pamięć, półprawdy itp. historie. Aż chce się powiedzieć „uderz w stół, a nożyce się odezwą” i tak było, ale mniejsza z tym. Otóż środowe wydanie Zbliżeń dotyczące zatrzymań jest niczym innym niż tym, co się nam zarzuca. Można z sarkazmem stwierdzić, że uczymy się od najlepszych. Z tego „sensacyjnego materiału” zwykły telewidz, dowiedział się, że wydarzenia miały miejsce we wrześniu (nie podano tylko którego roku), w miejscowości pod Poznaniem (autorce materiału gratulujemy znajomości geografii). Absolutnym „hitem” jest insynuacja, że chodziło o handel narkotykami i powiązanie tego z kibicami Zawiszy. Wynurzenia, że „zyski” z tego procederu szły na organizowanie tzw ustawek, wzbudzić mogą tylko uśmiech politowania. Nawet sympatyczna skądinąd pani Kasia Idczak z Expressu twierdzi, że zawiszafans to strona Stowarzyszenia Kibiców. No cóż, wystarczy poszperać w wyszukiwarce i stronę Stowarzyszenia się znajdzie, więc Pani Kasiu, troszkę wnikliwości przy następnym artykule. Zresztą widać jak na dłoni, że większość dziennikarzy zaczyna pracę od wejścia na portal kibiców.
Wczorajsze zatrzymania stały się też pretekstem do uderzenia w Stowarzyszenie Kibiców Zawiszy Bydgoszcz, a także personalnie w jego wiceprezesa. Więc oświadczamy, że tak – będziemy stać za nim murem, a ten mur nie skruszeje. Będziemy także stać za każdym z naszych kolegów, który będzie potrzebował pomocy. Kilka lat temu druga osoba w państwie była po wyroku spędzonym w więzieniu i kraj się nie zawalił. Obowiązuje zasada domniemania niewinności i tak będzie, choćby gazety miały pisać o tym 365 dni w roku..
Stowarzyszenie też będzie istnieć, czy się to komuś podoba czy nie. Zarzucanie nam, że wszystkie nasze akcje charytatywne, pomysły promujące Zawiszę, pomoc różnym instytucjom to przykrywka dla chuligaństwa jest tylko Waszym osądem. Łatwiej jest pisać o awanturze niż o chorobie żony byłego trenera Zawiszy. Czy zastanowiliście się kiedyś, dlaczego tak wiele ludzi zwraca się do nas o pomoc? Czy zastanowiliście się kiedyś ile na to poszło funduszy? Znajdziecie drugą taką grupę w Bydgoszczy?
Miało być tak pięknie, wywiady, może ordery i medale, a będą dla nas odszkodowania. PoZdrawiamy wszystkich kibiców.
Byliśmy – Jesteśmy – Będziemy

Stowarzyszenie Kibiców Zawiszy Bydgoszcz