Piłka w Zawiszy - w worku bez dna
06.10.2010
- Dla nas to logo i ta nazwa jest droższe niż wszystkie Rembrandty, Picassa i inne da Vinci. Amen - ogłosił jeden z kibiców na wiadomość, że Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza nie odda ratuszowi swych praw do klubowych symboli i nie sprzeda miastu akcji piłkarskiej spółki
Członkowie Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza rozstrzygali na swym walnym zgromadzeniu, czy godzą się na dwa podstawowe postulaty miasta. Wynik głosowania był jak nokautujący cios - 41:0 przeciwko ratuszowi. Tak samo jak ten rezultat, charakterystyczny jest głos jednego z kibiców komentujących decyzję SP Zawisza. Na stronie internetowej Zawiszafans.pl ogłosił: "Informacja dla wiadomych osób. Dla nas to logo i ta nazwa jest droższe niż wszystkie Rembrandty, Picassa i inne da Vinci. Amen".
Wiadome osoby to władze miasta. Obydwaj udziałowcy I-ligowego klubu pozostają więc ciągle w sporze. Teraz jest on jeszcze bardziej gorący, bo wiadomo, że stowarzyszenie nie ustąpi. Nie sprzeda swoich 3 procent miastu, które ma pozostałe udziały. Nie zgodzi się także na oddanie za 122 tys. zł praw do nazwy i logo Zawiszy.
Na to właśnie liczył ratusz, kiedy po chuligańskiej rozróbie na stadionie w sierpniu na meczu z Widzewem, wydał wojnę kibolom. Prezydent Konstanty Dombrowicz zamknął stadion, władze spółki WKS Zawisza zażądały od stowarzyszenia pozbycia się akcji i praw do nazwy. Nic z tego. SP nie cofnęło się o krok. Więcej - nie zrezygnuje ze swoich praw do delegowania po jednym przedstawicielu do zarządu i rady nadzorczej spółki (obecnie SP czasowo je zawiesiło)
- To źle rokuje dla spółki. Wychodzi na to, że poza deklaracjami piłkarze nic więcej nie dostaną od Stowarzyszenia - mówi Maciej Grześkowiak, zastępca prezydenta Bydgoszczy - Ci panowie doskonale wiedzieli, co jest potrzebne spółce. I nic z tego nie uchwalili, a przecież doskonale zdawali sobie sprawę, że klub potrzebuje możliwości do pełnego korzystania z praw marketingowych - dodaje.
Ratusz tłumaczył, że jest to niezbędne, żeby podjąć rozmowy z poważnymi inwestorami, którzy mogą dać klubowi, pozostającemu na garnuszku ratusza, duże pieniądze. - Każdy się zaraz pyta o jedno. Kto ma prawa do nazwy i pojawia się kłopot, kiedy słyszy, że dwie instytucje - mówi Grześkowiak.
Według SP posiadanie praw do nazwy i logo przez obu udziałowców to nie jest problem. - Przecież nie tylko my możemy z niego korzystać, ale również i spółka - stwierdza sekretarz stowarzyszenia Karol Tonder.
Pieniądze to ciągle największy ból głowy dla prezesa WKS Zawisza Macieja Skwierczyńskiego. Miasto dało spółce 700 tys. złotych poręczenia, więc będzie mógł wziąć kredyt. - W tej chwili załatwiamy wszystkie formalności i mam nadzieję, że pod koniec tygodnia sprawa będzie załatwiona - zapowiada Skwierczyński.
Zespół, który potrzebuje 220 tys. zł na miesiąc, będzie miał więc spokój do końca tego roku. Co będzie dalej? - Problem znowu wróci - odpowiada zastępca prezydenta miasta. Jego słowa dziwią jednak przedstawicieli Stowarzyszenia. - 30 czerwca przyjęte zostały założenia budżetowe spółki do końca sezonu, a więc do czerwca 2011 roku. Dlatego nie rozumiem, dlaczego już w styczniu miałyby nastąpić jakieś kłopoty - mówi Tonder.
Niemal cały budżet zespołu (ok. 2,2 mln) opiera się na pieniądzach z ratusza, który w marcu 2011 przekaże WKS Zawisza 1,5 mln zł. Niedawno pozyskani sponsorzy: Mennica Polska, firma Gotowski, także dali pieniądze z powodu swych związków z miastem. Problem finansowania jest coraz większy, bo w ratuszu dostrzeżono już, że sportowe spółki (głównie Zawisza i Polonia) są jak worki bez dna. Wpadają do nich rok po roku kolejne miliony z budżetu, a przynoszą tylko porażki. Jedynym rozwiązaniem jest sprzedaż akcji. Chętnych natomiast ciągle brak.
Źródło: Gazeta Wyborcza