Męki zielonogórskie

02.10.2010
Kazimierz Górski powiedział, że mecz można wygrać, przegrać lub zremisować. Po wczorajszym "wyczynie" bydgoskiej drużyny wielu się zastanawiało czy Zawisza zremisował, czy może jednak przegrał. Trzeba jasno powiedzieć, że remis, a także styl gry z Lechią Zielona Góra - jednym z najgorszych zespołów ligi, to futbolowy dramat, niestety nie pierwszy w wykonaniu piłkarzy w niebiesko-czarnych koszulkach. Piątkowy "występ" nawet najspokojniejszych kibiców doprowadził do rozstroju nerwowego. Niemoc i bezradność panów piłkarzy można porównać do samobójcy-fajtłapy, który tępym nożem chce podciąć sobie żyły. To i to jest nie do zniesienia.
Marudzenie o presji kibiców, o złych sędziach, że wszyscy specjalnie mobilizują się na Zawiszę można włożyć na półkę między pozycje braci Grimm lub Andersena. Sędziowie są słabi jak cała polska piłka, a kibice mają prawo wymagać ambicji. Może zamknąć stadion na cały sezon to będzie pomysł? Bez kibiców z Nielbą źle, w Zielonej Górze z kibicami jeszcze gorzej. Biedna jak mysz kościelna, osłabiona Lechia zdobywa punkty na Zawiszy. Do tego kolejne idiotyczne, żółte kartki. Ile można? Czy jeden z futbolistów zapomniał przez tydzień jak się trafia do siatki, czy może nie chciał skrzywdzić byłych kolegów, strzelając z 5 metrów - 5 metrów nad bramką?
Na koniec chcielibyśmy zacytować naszym "reprezentantom" słowa legendy Wisły Kraków - Henryka Reymana, z przesłaniem, aby do końca sezonu były ich mottem, a kierownik drużyny wymalował je dużymi literami w szatni:

Nikt nie wymaga od Was samych zwycięstw. Czasem i przegrać przychodzi, ale każdy ma prawo żądać od Was ambitnej i nieustępliwej walki. Nie dopuśćcie do tego, aby ludzie uznali Was za niegodnych podania ręki