List do prezydenta Dombrowicza
22.09.2010
Dziś w Urzędzie Miasta został złożony list otwarty do prezydenta Bydgoszcz - Konstantego Dombrowicza. Otrzymał go również przewodniczący Komisji Sportu Kazimierz Drozd.
Panie Prezydencie!
W okresie swojej prezydentury dawał Pan wielokrotnie dowody niechęci do wszystkiego co było związane z piłkarskim Zawiszą, który dla wielu pokoleń bydgoszczan był i jest ikoną naszego miasta, a w Polsce, nie tylko tej piłkarskiej, być może najbardziej rozpoznawalną marką Bydgoszczy.
To Pan, nie licząc się z opinią publiczną i wieloletnią tradycją zdecydował, że stadion przy ul. Gdańskiej, w swojej nazwie nie będzie miał słowa „Zawiszy”, a protestujących w tej sprawie na sesji Rady Miasta mieszkańców Bydgoszczy oskarżył o łamanie prawa. Wszyscy wiemy czym się zakończyła, ta nieudolna i ujawniająca Pana intencje swoista próba zemsty. Przegrał Pan, zarówno z obywatelami naszego miasta, jak i z samym sobą .
Bydgoszczanie i my kibice zawsze będziemy pamiętać sprowadzenie na ul. Gdańską włocławskiego „HYDROTWORU”. Zapewniał Pan wtedy, że to jedyny i najlepszy sposób na zbudowania wielkiej piłki w Bydgoszczy. Poprzez udział w aferze korupcyjnej, zaszkodził on nie tylko sobie, ale przede wszystkim Bydgoszczy, rzucił cień na dobre imię prawdziwego i jedynego bydgoskiego ZAWISZY. Nigdy Pan za to nie przeprosił, a przecież to za Pana przyzwoleniem ten sztuczny twór nosił w nazwie tak ważne dla nas wszystkich imię.
Nie była to ostatnia sytuacja, w której bydgoszczanie i kibice Zawiszy powiedzieli – DOŚĆ.
Manifestacja, która w październiku 2009r. przeszła ulicami miasta i petycja skierowana do Pana była podyktowana troską o losy spółki WKS Zawisza Bydgoszcz SA, którą w lipcu 2009r. powołała Rada Miasta. W trakcie tej manifestacji, jak i przez kolejnych kilka miesięcy kibice wskazywali na trwonienie publicznych pieniędzy przez prezesa Michała Glińskiego, którego trzy miesiące wcześniej wyciągnął Pan jak iluzjonista zająca z kapelusza. Na petycję nie raczył Pan odpowiedzieć, czym zlekceważył nie tylko blisko dwa tysiące kibiców, protestujących przed ratuszem, ale przede wszystkim bydgoszczan.. Do dziś pamiętamy Pana, pełne pogardy słowa : „ Co to komu do tego kto jest prezesem....”.
Pamiętamy jak się skończyło to trwanie w przekonaniu o swojej nieomylności....
W kwietniu 2010r. rozstał się z „fotelem prezesa” ten wybitny mistrz marketingu, niestety z kwotą blisko 4 milionów złotych po stronie wydatków.
„Radosna twórczość” Michała Glińskiego przyniosła stratę publicznych pieniędzy, ale też niewątpliwie ktoś na niej zarobił. Jesteśmy przekonani, że zna ich nie tylko były prezes!
Panie prezydencie!
Bydgoszczanie, kibice piłki nożnej przyjęli dymisję prezesa Glińskiego z wielką ulgą i nadzieją, że nadejdzie lepszy czas dla Zawiszy. No cóż, życie pokazało, że spółka nadal jest tylko narzędziem w Pańskich rękach, służącym tak naprawdę do realizacji Panu tylko znanych celów..
Po odwołaniu prezesa Glińskiego, Z-ca Prezydenta Miasta Pan Maciej Grześkowiak w dniu 09.04.2010r. wydał oświadczenie. Poza słowami pochwały (cóż za hipokryzja) pod adresem ustępującego stwierdził: „ Stabilne podstawy organizacyjne i finansowe stworzone dzięki zaangażowaniu miasta, jako większościowego udziałowca spółki dają możliwości wywalczenia na boisku sportowego awansu. Chcemy wszyscy razem cieszyć się z niego 5 czerwca tego roku!”
Już w czerwcu 2010r wszyscy przekonali się jak bardzo stabilne są podstawy organizacyjne i finansowe spółki. Awansu nie było, Zarząd Stowarzyszenia Piłkarskiego cofnął rekomendację v-ce prezesowi Piotrowi Burlikowskiemu, uznając go współodpowiedzialnym za brak sukcesu sportowego. Natomiast pełniący obowiązki prezesa Pan Maciej Skwierczyński ze względu na pustki w kasie zastanawiał się nad złożeniem wniosku o upadłość spółki WKS Zawisza Bydgoszcz SA.
Oto fragment jego wypowiedzi dla jednego z portali internetowych: „... Popatrzmy jak my działamy. Żeby karnety mieć do końca lipca, to muszę je zamówić do końca czerwca. W tym czasie , zastanawiałem się kiedy złożyć wniosek o upadłość...”
Trudności finansowe spółki nie były rzeczą tabu (Gazeta Pomorska z 09.06.2010r.: „ Władze Bydgoszczy mają twardy orzech do zgryzienia. Mając 97 procent udziałów, to one z publicznych pieniędzy głównie finansują działalność spółki. Trudno im będzie znaleźć przynajmniej milion złotych na działalność w pierwszej części sezonu. Tych pieniędzy nie ma w budżecie.”
Środki na dokapitalizowanie spółki w kwocie 1,3 mln zł oraz kwota 600 tys. zł za tzw. promocję miasta skończyły się już w czerwcu 2010r. Był to moment , w którym „ zdecydowanie do gry wkroczył” Pan Zbigniew Boniek. Od kilku miesięcy był on kreowany przez władze miasta na przyszłego głównego udziałowca spółki, a jak donosiły media, już wcześniej deklarował chęć wykupu akcji od miasta w przypadku awansu do 1 ligi. Niestety Pan Zbigniew Boniek nie przyniósł trzosu z gotówką, natomiast,delikatnie mówiąc, zasugerował, że pomoże gdy Stowarzyszenie Piłkarskie zrzeknie się swoich udziałów w spółce.
17 czerwca 2010 ukazał się wywiad z Panem Bońkiem w którym pojawiły się następujące stwierdzenia:
„Dlatego coraz głośniej słychać o rozwiązaniu spółki...
- To byłby najgorszy scenariusz. Takie myślenie to krok wstecz. Jestem przekonany, że Bydgoszcz powinna mieć zespół w ekstraklasie. Pół roku przyglądam się działaniu klubu. Pomagałem mu nawet. Ale uważam, że popełniono błędy w prowadzeniu spółki. Za dużo było ośrodków zarządzania, a powinien być jeden. To jest spojrzenie człowieka, który ma bogate doświadczenie. Powtórzę jeszcze raz - piłkę trzeba robić w inny sposób.
To proszę powiedzieć w jaki?
- Przede wszystkim spotkać się muszą udziałowcy. I to szybko. Najlepsze wyjście widzę takie: albo miasto bierze 3 proc od stowarzyszenia, albo na odwrót - stowarzyszenie przejmuje 97 proc. miasta i podpisuje z nim kontrakt na promocję. Najbardziej logiczne, dla mnie, jest to pierwsze rozwiązanie. Ale to nie jest warunek Bońka!”.
W trosce o dalszy los spółki Stowarzyszenie Piłkarskie zrzekło się części swoich praw korporacyjnych i na rok zrezygnowało z prawa obsadzenia stanowiska v-ce prezesa i członka rady nadzorczej. Wydawało się, że już teraz nic nie stoi na przeszkodzie aby spółka, która będzie miała jedynie słuszny „ośrodek zarządzania” rozkwitła, powstała drużyna na miarę awansu, a sponsorzy lub Pan Zbigniew Boniek wręcz zasypali ją pieniędzmi. Niestety nic takiego się nie wydarzyło. Na początku lipca tego roku okazało się, że mimo rocznych doświadczeń niczego się Pan, Panie Prezydencie nie nauczył!. Na stanowisko prezesa spółki, powołał Pan Macieja Skwierczyńskiego, który jeszcze niespełna trzy miesiące wcześniej publicznie oświadczył, że nie zna się na zarządzaniu i piłce nożnej, który po wyborze w jednym z wywiadów stwierdził: „Ma pan pełną wiadomość tego , że propozycja objęcia tej funkcji nie była przeze mnie na początku w ogóle brana pod uwagę, nie w tej formie, ani nie w tym celu w tej spółce się pojawiłem. Członek rady nadzorczej, radca prawny, wydział sportu i turystyki UM to jest ten kierunek, z którego tutaj się pojawiłem.”. No cóż, sytuacja „pisz, wymaluj” jak rok wcześniej. Do kompletu dobrał Pan nie kogo innego jak Pana Piotra Burlikowskiego. Tego samego, który pół roku wcześniej sprowadził takich piłkarzy, mających gwarantować awans, jak Kosmalski ( 7 minut na boisku w 7 ostatnich meczach rundy wiosennej i 5 cyfrową miesięczną wypłatą), Batata, Rybski, Basić, których utrzymanie przez 5 m-cy kosztowało kilkaset tysięcy zł. Postawa Pana Piotra Burlikowskiego nie pozostawiła złudzeń Zarządowi Stowarzyszenia Piłkarskiego, ocena jego pracy była jednoznaczni negatywna. Natomiast Pan dał mu ponownie szansę, czas pokaże czy słusznie. Jednak tak dla Pana wiadomości już teraz przekazujemy, że to Pan Piotr Burlikowski na spotkaniu z kibicami w lipcu tego roku, w obecności Pana Macieja Skwierczyńskiego, stwierdził, iż to nie on odpowiada za brak awansu, dodając przy tym, że w Zawiszy zarabia najmniej w dotychczasowym swoim życiu (pensja brutto 5 cyfrowa). Nie trzeba było długo czekać aby przekonać się jak będzie wyglądało zarządzanie spółką oraz na jakim poziomie będą prowadzone przez obecny zarząd sprawy marketingowe. Pan Piotr Burlikowski zorganizował bowiem z pełnym rozmachem prezentację drużyny, tylko zapomniał powiadomić o tym kibiców i media. Tak więc na prezentacji obecnych było 28 piłkarzy, 3 szkoleniowców … 7 kibiców i żadnego dziennikarza!!! Ewenementem i na pewno novum w sposobie zarządzania spółką piłkarską było to, że kilkanaście ostatnich dni przed samym rozpoczęciem sezonu Pan Prezes Skwierczyński spędził nie z drużyną ale na … urlopie! I jeszcze jedna ważna sprawa.. Dotyczy ona budżetu spółki. Jest to kwestia bardzo istotna w kontekście działalności spółki w lipcu i w sierpniu bieżącego roku oraz późniejszych wydarzeń. Budżet spółki został ustalony na poziomie ok. 2,5 mln złotych, przy czym nie jest tajemnicą, że znaczna część tej kwoty to środki, które ewentualnie znajdą się w budżecie miasta w 2011r. jako środki na dokapitalizowanie spółki ( mówi się o kwocie 1,5 mln zł). To że w momencie tworzenia budżetu kasa spółki była praktycznie pusta, a wszelkie wpływy można było jedynie zakładać hipotetycznie daje podstawy do stwierdzenia, że ten budżet jest jeszcze bardziej wirtualny od tych słynnych „4 mln. Glińskiego”. Trzeba tu powiedzieć otwarcie ktoś tu bardzo zaryzykował, aż dziw bierze, że Rada Nadzorcza nie miała wątpliwości, szczególnie, że mimo braku środków machina transferowa Pana Burlikowskiego ruszyła pełną parą. No tak ale nie należy zapominać, kto obecnie wchodzi w jej skład, albo może lepiej czyjego przedstawiciela w jej składzie już nie ma. Sytuacja ta może i nie stanowiłaby takiego zagrożenia gdyby ktoś w spółce zajął się na poważnie marketingiem i pozyskiwaniem pieniędzy od sponsorów. No cóż panowie Skwierczyński i Burlikowski jakoś nie dostrzegli problemu. Dziwne podejście, tym bardziej, że koszt utrzymania drużyny to ok 200 tysięcy złotych miesięcznie. Prawdą jest, że prezes pozyskał 1 (słownie jednego) „sponsora” i nawet się tym pochwalił w jednym z sierpniowych wywiadów: „Jak wielu sponsorów wspiera klub w obecnym sezonie?
Istotnych z punktu widzenia stricte finansowego?
Owszem.
Jeden. Rozmowy z pozostałymi są dalej prowadzone. Oczywiście można mówić, że to niewiele , ale biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze miesiąc temu rozmawialiśmy o likwidacji spółki , a od tego czasu z poważne pieniądze zostały wpłacone na konto spółki, nie wydaje mi się by było to mało.”
Określenie „sponsor” w tym przypadku niezbyt pasuje do „darczyńcy”, gdyż 100 tysięcy złotych przekazała spółce jedna z bydgoskich firm, której większościowym udziałowcem jest Miasto Bydgoszcz. Złośliwy mógłby powiedzieć, że to tak jak z zapewnieniem frekwencji na niedawnych zawodach lekkoatletycznych – przymusu nie było. Na początku sierpnia Pan Zbigniew Boniek w świetle reflektorów i w obecności bydgoskich mediów ogłosił, że będzie przez 40-50 dni przyglądał się spółce, a Z-ca Prezydenta Miasta Pan Maciej Grześkowiak przyznał, że Pan Boniek nie wspomoże spółki finansowo. To był kolejny cios dla „ratuszowej” koncepcji, tym większy, że również spotkanie Pana Zbigniewa Bońka z przedstawicielami lokalnego biznesu nie poskutkowało gotówką w kasie spółki. Pogłębiający się deficyt w kasie i dalsza bierność „ośrodka zarządzającego” spółką w kontekście późniejszych wydarzeń miało kolosalne znaczenie. Czy brak środków w kasie spółki mógł mieć wpływ na sposób zabezpieczenia i poziom ochrony na meczu z Widzewem Łódź ? Odpowiedź prezesa Macieja Skwierczyńskiego na to pytanie pozostawiamy bez komentarza: „Pan jako prezes spółki zrobił wszystko by do tych zajść nie doszło i nie ma sobie nic zarzucenia?
Wynajęliśmy profesjonalną, w moim odczuciu, firmę ochroniarską. Spotkanie nie bez przyczyny było uważane za mecz podwyższonego ryzyka. Oczywiście moglibyśmy zatrudnić tylu ochroniarzy ilu przyszło kibiców, ale skąd na to wziąć pieniądze?”
Panie Prezydencie!
Nie ma skutku bez przyczyny. Skutki znamy, sprawców nadal poszukuje Policja, a co według Pana było przyczyną, kto dopuścił do eskalacji tych wydarzeń?
Aż dziw bierze, że Pan, dla którego każde krzesełko na stadionie przy ul. Gdańskiej znaczy tak wiele nie podjął żadnych kroków zmierzających do ujawnienia i ukarania osób odpowiedzialnych za złą organizację i fatalne zabezpieczenie tego meczu. Obserwator spotkania z Widzewem w sposób jednoznaczny wskazał kto jest winny:„... Zawody był źle zorganizowane pod względem bezpieczeństwa - stwierdził po burdach Andrzej Rynkiewicz, delegat piłkarskiej centrali cytowany przez "Gazetę Pomorską". - Osoba odpowiedzialna za bezpieczeństwo na stadionie była niekompetentna i kontakt z nią był utrudniony. Policja na trybunach pojawiła się na żądanie firmy ochraniającej mecz, gdyż ta sobie nie radziła.” Do tego dochodzi jeszcze kwestia braku identyfikacji i jakiejkolwiek kontroli części osób w trakcie wejścia na stadion, bardzo prawdopodobny brak (określonej ustawą) odpowiedniej ilości członków służby ochrony i sprzedawany na obiekcie alkohol. Gdyby miał Pan jeszcze jakieś wątpliwości to poniżej cytujemy fragment ustawy z dnia 20 marca 2009r. o bezpieczeństwie imprez masowych:
Art. 5. 1. Za bezpieczeństwo imprezy masowej w miejscu i w czasie jej trwania odpowiada jej organizator.
2. Bezpieczeństwo imprezy masowej obejmuje spełnienie przez organizatora wymogów w zakresie:
1) zapewnienia bezpieczeństwa osobom uczestniczącym w imprezie;
2) ochrony porządku publicznego ….
Niewątpliwie organizatorzy meczu z Widzewem złamali co najmniej kilka przepisów powołanej ustawy, a kto był organizatorem, czyż nie Panowie Skwierczyński i Burlikowski ?
Kara, która została wymierzona spółce przez PZPN była dotkliwa – 5 spotkań na własnym boisku bez publiczności. Ale Pan w swojej „trosce” o klub postanowił dołożyć coś od siebie i zamknął stadion do 15 grudnia. Decyzja ta została podjęta po ogłoszeniu przez PZPN kary rozgrywania meczy bez publiczności. No cóż mogłoby się wydawać, że ta decyzja jest w takich okolicznościach delikatnie mówiąc dziwna. Mógł Pan przecież wyłączyć z użytkowania tylko trybunę „B”, a i termin 15 grudnia wydaje się nazbyt długim. Ale Pan przecież podejmuje tylko przemyślane decyzje. A więc...
Uważamy, że Pana decyzja to nic innego jak „celowe wyłączenie” tego obiektu aby nie mógł on być areną rozpoczynającej się kampanii wyborczej. Zamknięcie stadionu to też niewątpliwie element walki o przejęcie od Stowarzyszenia Piłkarskiego jego udziałów i loga. Nic bowiem nie działa bardziej na wyobraźnię ludzi, którzy wyciągnęli Zawiszę z 5 i 4 ligi jak groźba cofnięcia przez PZPN licencji i powrót na boiska w pod bydgoskich gminach. Może się Pan z tą tezą nie zgadzać ale jeżeli wysuwa się pod adresem Stowarzyszenia Piłkarskiego swoistą „propozycję nie do odrzucenia” to warto ją było wzmocnić i o taki argument - prawda Panie Prezydencie?
Jak mamy traktować „wniosek” skierowany do Stowarzyszenia Piłkarskiego o sprzedaż swojego pakietu akcji i praw do loga? Na pewno nie jest to poważna propozycja handlowa, zarówno zaproponowana kwota jak i termin płatności (31.12.2011r.!!!) bardziej zakrawa na kiepski żart. W takim razie czym jest Pana propozycja? Biorąc pod uwagę wyżej opisany fakt zamknięcia stadionu jak i złożenie wniosku o upadłość spółki, nasuwa tylko jedno określenie: szantaż!
Jeżeli nie Panu to prezesowi Maciejowi Skwierczyńskiemu - prawnikowi, definicja tego pojęcia powinna być znana. Jeżeli tak nie jest to służymy:
„Typowy szantaż ma trójstopniową strukturę: (1) Najpierw formułowane są żądania oburzające i niemożliwe do przyjęcia dla adresata (ze względów moralnych, ideowych lub mate-rialnych); (2) Następnie – w odpowiedzi na odmowę lub wahania przymuszanego – wypowiadana jest groźba bezprawna, oparta na nadużyciu jakiejś przewagi, związana z dotkliwymi zagrożeniami, którym o tyle trudno zapobiec mimo odmowy, że opierający się ma zbyt wiele do stracenia; (3) Wreszcie, dokonuje się osobliwa transakcja, oscylująca między umową a dyktatem.
Osobliwością tej formy przymusu jest jego swoista schizofreniczność – przybiera on bowiem postać nierównoprawnej umowy zawartej „pod lufą”. Formalnie podmiot wymuszający nie jest nadrzędny w stosunku do swej ofiary, formalnie jest to „umowa stron”, formalnie nawet (jak to umowa) „dobrowolna”.
Panie Prezydencie, na takie metody działania, nie tylko w tej ale też w każdej innej sprawie, nigdy nie otrzyma Pan przyzwolenia.
Zapewniamy Pana, że członkowie Stowarzyszenia Piłkarskiego to ludzie z zasadami, którzy mają honor i swoją godność, to ludzie odpowiedzialni, którzy nigdy nie będą kupczyć wartościami, o których być może ma Pan zbyt małe pojęcie!!!
Kwestię nakłaniania, wręcz wymuszania od Zarząd Stowarzyszenia Piłkarskiego działań niezgodnych z jego statutem skomentujemy tylko tak: nie wierzymy aby Pan Maciej Skwierczyński jako prawnik nie był świadomy, że Zarząd Stowarzyszenia Piłkarskiego bez zgody walnego zebrania nie może podjąć decyzji w sprawie zbycia udziałów i logo. O tym kto nakłonił Pana Macieja Skwierczyńskiego do realizacji takiego scenariusza Pan powinien chyba wiedzieć najlepiej!
I jeszcze ostatnie sprawy, które chcielibyśmy poruszyć.
17 września tego roku bydgoskie media podały informację o złożeniu przez prezesa Macieja Skwierczyńskiego wniosku o upadłość WKS Zawisza Bydgoszcz SA, natomiast 20 września ta sama osoba złożyła odwołanie od decyzji o zamknięciu stadionu i kary nałożonej przez PZPN. „Konia z rzędem” temu, który wskaże logikę w tych działaniach. Albo ktoś się całkowicie zagubił albo w przeciwieństwie do spółki, działa zbyt wiele różnych „ośrodków zarządzania”.
I na koniec jeszcze trzy pytania:
1. Dlaczego nie zgodził się Pan na pomoc członków SKZB w usunięciu szkód i posprzątaniu stadionu po meczu z Widzewem?
2. Jakie były faktyczne koszty usunięcia szkód na stadionie i jakie były wpływy z biletów za mecz z Widzewem?
3. Dlaczego w krytycznej sytuacji finansowej spółki nie złożył Pan wniosku do Rady Miasta o jej dokapitalizowanie, tak jak to w lutym zrobił Pan w przypadku bydgoskiej Polonii?
Panie Prezydencie!
Ten list, skierowany do Pana nie jest petycją, nie jest też apelem o zdrowy rozsadek. Ten list to zobowiązanie Pana do wypełnienia obowiązku wobec mieszkańców Bydgoszczy, wyborców i kibiców piłkarskiego Zawiszy, obowiązku który wynika z powierzonego Panu urzędu Prezydenta Miasta.
W naszym przekonaniu i przekonaniu większości mieszkańców Bydgoszczy Pana obowiązkiem jest takie działanie:
aby publiczne pieniądze nie były marnowane,
aby łączyć, a nie dzielić, budować a nie burzyć,
aby blisko 9 tys. bydgoszczan, a w przyszłości na pewno więcej, mogło cieszyć się z awansu Zawiszy,
aby miasto Bydgoszcz w świecie piłkarskim i nie tylko, kojarzone było z wielkim Zawiszą, a nie z nieustannym konfliktem,
aby spółką WKS Zawisza Bydgoszcz SA zarządzały osoby kompetentne i oddane Zawiszy,
aby kibice i piłkarze mogli tworzyć widowiska piłkarskie, które będą przyciągały na stadion całe rodziny.
Podpowiadamy, że z obowiązku tego tego uda się Panu wywiązać, jeżeli spółką WKS Zawisza Bydgoszcz SA zaczną kierować osoby nieprzypadkowe i kompetentne, a Pan rozumie, że Zawisza to taki sam symbol Bydgoszczy jak np „Łuczniczka” lub „Spichrze”. Bo Zawisza to symbol wpisany w historię tego miasta, z którym emocjonalnie związanych jest wiele pokoleń bydgoszczan.
Jeżeli natomiast pójdzie Pan inną drogą i dalej będzie brnął w „bagnie”, które zafundował mieszkańcom Bydgoszczy, to jesteśmy przekonani, że wkrótce pozostanie Panu jedynie organizowanie juniorskich zawodów lekkoatletycznych, tworzenie placów zabaw i plaż.
O ile w ogóle będzie miał Pan w Bydgoszczy coś do roboty!!!
Oczekujemy odpowiedzi na ten list, ale przede wszystkim oczekujemy na radykalne zmiany w sposobie zarządzania spółką WKS Zawisza Bydgoszcz SA.
Czas „marionetek” i „nieudaczników” dobiegł końca.
Bydgoszczanie, kibice Zawiszy nie chcą aby kiedykolwiek w przyszłości, prezes spółki pytany o to kto jest odpowiedzialny za działania zarządu, stwierdził, że:
„SZARA RZACZYWISTOŚĆ”.
Chcemy aby rzeczywistość naszego kochanego klubu miała zawsze czyste i przejrzyste barwy.
My jesteśmy gotowi pomóc każdemu kto będzie myślał podobnie.
Bydgoszcz jest naszym miastem, a Zawisza i jego niebiesko-czarne barwy są naszą wielką miłością.
Ta miłość jest z rodzaju tych szalonych, tych na zawsze i jak w każdym uczuciu niekiedy emocje biorą górę nad zdrowym rozsądkiem.
Istotne i najważniejsze jest jednak to, że gdy popełni się błąd chce się go naprawić.
Istotne i najważniejsze jest to, aby wspólne dobro było ważniejsze od kaprysów jednostek.
Nie ma tu różnicy czy sprawa dotyczy „kiboli” czy też Prezydenta Miasta!!!
Stowarzyszenie Kibiców Zawiszy Bydgoszcz