Jesteśmy siłą!

19.09.2010
Ponad rok temu została powołana spółka  i wszyscy wiedzieliśmy, że bez przebojów się nie obędzie. Spotkanie z wiceprezydentem, który obiecał uczynić tak a zrobił siak i powołał na prezesa amatora, potwierdzało, że szału nie będzie.
Długa walka, brak dopingu, rzeczowe argumenty, manifestacja - robiliśmy co mogliśmy, aż w końcu się udało i amator gliński został odwołany. Wszyscy liczyliśmy, że to koniec problemów, ale życie pokazało, że problemy są dopiero przed nami. Miasto nie miało żadnego pomysłu na prowadzenie klubu piłkarskiego, który tak bardzo kochamy. Wpompowanie wielkich pieniędzy w spółkę oraz wierzenie w awans i sprzedaż udziałów Zbigniewowi Bońkowi nie wystarczyło. Nadmuchiwana bańka pt. "I liga" szybko pękła i nie poszło tak jak chcieli prezydenci, którzy myśleli, że się uda. Ale jak można wierzyć w cuda, kiedy piłkarze zarabiający ogromne pieniądze, nawet nie przychodzą na treningi, a większościowy udziałowiec jest zapatrzony w  Bońka, który już w innym polskim mieście pokazał, że obca mu jest wdzięczność wobec klubów, którym zawdzięcza swoją karierę. 
Brak awansu nie spowodował żadnych radykalnych zmian w zarządzaniu klubem, które były bardzo potrzebne. Nikt nie wziął odpowiedzialności za zmarnowanie tak ogromnej ilości publicznych pieniędzy, którymi dysponowała spółka. Nie zmieniło się nic, poza tym, że namaszczany przez miasto Boniek z potencjalnego inwestora stał się doradcą sportowym spółki. Prezesi Skwierczyński i Burlikowski przedstawili budżet science-fiction, który od początku był ciężki do zrealizowania. Ponadto brak koncepcji na przyszłość oraz brak skutecznego poszukiwania sponsorów nie wróżyły sukcesów. Nie wiadomo jakie przeboje w spółce wynikłyby dalej, gdyby nie pechowy mecz w Pucharze Polski z Widzewem. Zachowanie części obecnych na stadionie spowodowało, że pojawiły się najpoważniejsze problemy z możliwych.
Nieudolni prezesi spółki wszem i wobec poinformowali, że awantury na stadionie zniweczyły ich starania o pozyskiwanie sponsorów, ponieważ potencjalni inwestorzy zobaczywszy co się działo, postanowili nie wesprzeć Zawiszy. Śmiemy wątpić, iż jacykolwiek sponsorzy byli, bo panowie prezesi mieli wielki problem z załatwieniem sponsora na sam mecz w Pucharze Polski, a co dopiero poszukać firmy mogące wesprzeć Zawiszę długofalowo. Prezesi zamiast pisać odwołania od kary nałożonej przez pzpn, zaczęli informować społeczność lokalną o tragicznej sytuacji finansowej w jakiej znajduję się spółka. Swoją nieudolność zamietli pod dywan, zrzucając winę na występki pseudokibiców na meczu z Widzewem. Nie pomyśleli albo też nie pozwolono im pomyśleć, że odwołanie od kary jest szansą skrócenia zakazu meczów bez publiczności, czyli niczym innym niż wpływami do budżetu ze sprzedanych biletów.  Nieodwołanie się od kary potwierdziło jednak po raz kolejny, że prezesomenager Burlikowski nie zasługiwał na wybaczenie i szansę jaką dostał od Fanatyków Zawiszy, po jego występach w barwach znienawidzonej polonii.
Wydarzenia z 25 sierpnia stały się także polem zemsty, wobec Nas, dla prezydenta mniejszości bydgoszczan. Zakazał użytkowania stadionu przez Zawiszę do 15 grudnia, ponieważ obiekt nie spełnia wymogów organizacji imprez masowych. Dziwne, że w zeszłą sobotę do takiej imprezy doszło, przy okazji juniorskich zawodów lekkoatletycznych. Zemsta jest słodka i jesteśmy pewni, że sprawia prezydentowi nie wszystkich bydgoszczan  wielkie zadowolenie. Szkoda, że nie możemy zobaczyć wyrazu twarzy dombrowicza, kiedy razem ze swoimi kompanami dyskutowali o złożeniu wniosku o upadłość Zawiszy. Na pewno zacierał ręce w taki sam sposób, jak lubi mamić społeczność swoim uśmiechem, aby zatuszować swoje nieporadne i nieudolne rządy.
Pamiętajmy, że ciężkie chwile przed nami, bo z zemsty, za niepowodzenia w walce z nami, nie nasz prezydent jest zdolny do wszystkiego. Pseudoprezesi też nie robią nic, aby poprawić sytuację. Pewnego tygodnia wydają oświadczenie, że razem ze Stowarzyszeniem Piłkarskim doszli do porozumienia, które może zaowocować samymi pozytywami, a tu nagle ogłaszają, że jednak nie można się dogadać i szantażują ludzi ze Stowarzyszenia, żeby oddali 3% bo inaczej ogłoszą upadłość. Nieprofesjonalne jest takie zachowanie dobrze zarabiających w spółce prezesów wobec ludzi, którzy pracują społecznie w Stowarzyszeniu i uratowali kiedyś ten klub. Nieprofesjonalny jest także fakt, że prezesi mówiąc o ciężkiej sytuacji finansowej w jakiej znalazła się spółka, doliczali do wydatków kwotę, jaką trzeba będzie zapłacić za zniszczenia podczas meczu z Widzewem. Jest to bardzo nieprofesjonalne, ponieważ z medialnej kwoty 100 tysięcy, zmniejszyła się ona do niecałych 20 tysięcy, a z dobrze poinformowanych źródeł wiadomo, że spółka z tej kwoty nie zapłaci nawet złotówki.

Pomimo wszystkich problemów, my wciąż jesteśmy siłą i wciąż jesteśmy z Zawiszą. Dlatego szczególnie zmobilizujmy się na wyjazd do Zielonej Góry. To najlepszy sposób na udowodnienie wszystkim przeciwnikom naszej siły. WSZYSCY DO ZIELONEJ GÓRY!