Szacunek dla kibiców
13.07.2010
Rezygnacja Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza z prawa do wyznaczania swoich ludzi we władzach klubu to krok, który trzeba docenić i szanować. Jest najlepszym dowodem na to, że tworzący SP kibice rozumieją, jaką drogą musi iść Zawisza, żeby piąć się w górę w futbolowej hierarchii, pisze Wojciech Borakiewicz, "Gazeta Wyborcza"
Trudno jest człowiekowi, który stoi obok środowiska tworzącego Stowarzyszenie Piłkarskie, zrozumieć siłę związków łączących je z piłkarskim Zawiszą. To ich skarb, jest jak dom i rodzina. Silne więzi powstawały przez lata. Najważniejsze, że w 2003 roku ci ludzie uratowali piłkę nożną w klubie, przejmując drużynę. Gdyby nie oni, piłka w Zawiszy podzieliłaby pewnie los futbolu w Polonii, w której wylądował na zupełnym marginesie. Zawiszę traktują więc, można by powiedzieć obrazowo, jak swoje własne dziecko.
Przez kilka lat związek kibiców z ekipą i klubem obfitował w zdarzenia, które w "Gazecie" wielokrotnie i krytycznie opisywaliśmy. Były takie czasy, że gorącokrwiści fani potrafili skarcić mocnym słowem zawodników, którzy ich zdaniem zbyt słabo starali się na boisku. Awantury na meczach, ich przerywanie, bójki z policją też były, niestety, częste. Zdarzyło się nawet, że sponsor drużyny dostał po twarzy, bo nie chciał wziąć kibiców do autobusu na wyjazdowe spotkanie. W imię niezależności swego Zawiszy kibice prowadzili wojnę z przeniesionym do Bydgoszczy z Włocławka zespołem Kujawiaka/Hydrobudowy. Potem tak samo silnie przeciwstawiali się wymyślonej przez ratusz zmianie nazwy stadionu przy ul. Gdańskiej i byłemu prezesowi Michałowi Glińskiemu.
Przypominam wszystkie te przykłady z przeszłości, bo na ich tle widać, jak teraz inaczej kibice reagują na zmiany w Zawiszy. Z perspektywy lat można powiedzieć, że uczyli się. Szaleńcza miłość przeszła w uczucie dojrzałe i odpowiedzialne - a co najważniejsze - ludzie ze Stowarzyszenia Piłkarskiego i stojący murem za nimi fani pozwolili swemu piłkarskiemu dziecku na samodzielność.
Powołanie spółki WKS Zawisza, w której większość akcji ma miasto - to był pierwszy krok w tym kierunku. Oddania prawa do wyznaczania swoich ludzi we władzach Zbigniewowi Bońkowi - to drugi etap tej samej drogi.
Jasne, że w kilkutysięcznej grupie tych najwierniejszych kibiców jest twarde jądro sprzeciwiających się oddawaniu klubu w inne ręce. Nie trzeba szukać długo wśród wypowiedzi fanów w serwisie internetowym Zawiszafans.pl, żeby wyczytać, że "lepiej byłoby grać w IV lidze, wtedy Zawisza byłby nasz". Dostało się także wiceprezesowi Piotrowi Burlikowskiemu, który do zarządu klubu trafił z nadania SP, a od kilku dni jest człowiekiem Bońka. "Najpierw nieudacznik Gliński, a teraz funkcję wiceprezesa miasto powierza Piotrowi Burlikowskiemu, który został odwołany przez SP ze względu na brak wykonania zamierzonego celu, jakim był awans do I ligi (...). Czy tacy ludzie mają niebiesko - czarne serca?" - pyta się autor notki na stronie Zawiszafans.pl
Tym bardziej jest więc cenne, że ludzie z SP oddali część swej władzy, żeby dać szansę rozwoju Zawiszy, swemu ukochanemu dziecku.
Źródło: Gazeta Wyborcza