Tydzień niepewności w Zawiszy

11.06.2010

Dopiero za tydzień poznamy scenariusz, według którego zarząd WKS Zawisza SA budować będzie strategię na przyszły sezon. Znacznie szybciej wyjaśni się, czy Zbigniew Boniek wspierać będzie nas klub. Jeśli nie, to bydgoszczanie przynajmniej na razie nie powalczą o awans do I ligi


Czwartek miał dać wiele odpowiedzi na pytania o przyszłość Zawiszy. Zarząd spółki spotkał się z akcjonariuszami, którzy mieli przedstawić perspektywy na kolejne lata. - Na razie jednak żadnych wielkich szczegółów nie ma. Musimy jeszcze trochę poczekać - mówił zaraz po spotkaniu Maciej Skwierczyński, prezes WKS Zawisza SA.

To czekanie ma trwać dokładnie do przyszłego piątku. Do tego czasu mają zakończyć się bowiem rozmowy bydgoskiego ratusza ze Zbigniewem Bońkiem. Tematem jest oczywiście pomoc tego drugiego naszemu klubowi. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że urodzony nad Brdą, a mieszkający obecnie w Rzymie, Boniek stanie się głównym udziałowcem spółki. Teraz jednak sytuacja się zmieniła.

- Pan Boniek nie ukrywał, że stanie się tak w przypadku awansu do I ligi. Do tego jednak nie doszło, więc przejęcie przez niego akcji jest już raczej nierealne - dodaje Skwierczyński.

Nie jest jednak tajemnicą, że miasto ciągle liczy na pomoc wychowanka Zawiszy (zimą dał już 40 tys. zł). Od wysokości tej pomocy uzależniona jest też najbliższa przyszłość spółki. Wczoraj jej zarząd przedstawił dwa możliwe kierunki. Ten optymistyczny zakłada pomoc Bońka i zbudowanie budżetu na miarę walki o awans.

- Nie byłby on niski, ale też nie tak wysoki jak ten z minionego sezonu. Po dokładnej analizie stwierdziliśmy jednak, że są rzeczy, z których można byłoby zrezygnować i dzięki temu zaoszczędzić - kontynuuje prezes.

Niestety realny jest też wariant pesymistyczny. On zakłada, że ratusz nie dogaduje się z Bońkiem i wtedy cały ciężar utrzymania klubu spada na dwóch obecnych udziałowców. Nie jest też tajemnicą, że największy dotychczas sponsor, a więc miasto Bydgoszcz, na pewno nie przeznaczy na spółkę ponad 3 mln złotych, jak to miało miejsce w zakończonym sezonie. Nieoficjalnie wiadomo, że obecnie klub mógłby liczyć na tylko połowę tej kwoty. To za mało, by walczyć o awans. Nie wiadomo, na ile włączą się w finansowanie drużyny sponsorzy, którzy wspierali zespół, gdy prowadziło je SP Zawisza.

Jest jeszcze jeden kłopot z pieniędzmi z ratusza. W związku z napiętym budżetem miasta na ten rok, większe środki na konto spółki przelane zostałyby zapewne dopiero na początku 2011 r. A to oznaczałoby, że drużyna przystąpi do rozgrywek bez składu, który będzie mógł walczyć znowu o I ligę.

Wczoraj nawet nie rozpoczęto rozmów o kwestiach związanych z budową zespołu. - Wiemy, że czas na nas goni, ale tydzień jeszcze musimy wytrzymać. Jedno jest pewne. Nie ma absolutnie mowy o rozwiązaniu spółki, czy też nieprzystąpieniu do rozgrywek - uspokaja Skwierczyński.

W przypadku realizacji wariantu pesymistycznego klubu nie będzie stać na utrzymanie nie tylko trenera Mariusza Kurasa, ale też kilku piłkarzy, którymi interesują się inne kluby. Zresztą los szkoleniowca i tak wisi na włosku bez względu na finanse klubu. Wśród działaczy nie brakuje bowiem głosów nawołujących do zmiany na tym stanowisku. Dotyczy to również wiceprezesa Piotra Burlikowskiego odpowiadającego za sprawy sportowe.

- Rozmowy już trwają z zawodnikami. Jeśli okaże się, że będziemy walczyć jednak o awans, to trudno się spodziewać, że pozbędziemy się najlepszych graczy - zapewnia szef WKS Zawisza SA.

Nie wszyscy jednak podzielają jego optymizm. - Inne kluby mają już zaplanowane zgrupowania, znają sparingpartnerów, a my jeszcze nawet nie stoimy w blokach startowych - mówi jeden z działaczy.


Źródło: Gazeta Wyborcza