„Zibi” patrzy i czeka na rozwój wypadków...

12.05.2010 Zawisza. Piłkarze mają o co grać. Przyjście nowego inwestora to jeszcze lepsze dla nich warunki do rozwoju. Zbigniew Boniek, wychowanek Zawiszy, legenda polskiej piłki, jeden z najlepszych w historii zawodników na świecie, wciąż jest zainteresowany przejęciem większości udziałów w spółce.
- Gotowość objęcia sterów w bydgoskim klubie zgłosiłem już kilka miesięcy temu. Na razie trzeba jednak grać i wygrywać. Jak drużyna awansuje do pierwszej ligi, będzie to argument do podpisania umowy. Zresztą, jedna klauzula w umowie mówi właśnie o awansie. Na razie nic nowego nie mam do przekazania. Ostatnio byłem w Bydgoszczy, ale z przedstawicielami miasta nie rozmawiałem. Czekamy na rozwój wypadków. Wszystko w nogach i głowach piłkarzy - powiedział wczoraj „Expressowi” Zbigniew Boniek. Na wyniki dzisiejszych meczów 25. kolejki popularny „Zibi” czeka więc z ogromnym zainteresowaniem.

Nowy prezes spółki WKS Zawisza S.A., Maciej Skwierczyński, twierdzi, że ratusz jest gotowy do przeprowadzenia procedur odnośnie sprzedaży udziałów.
- Ze strony miasta nadal jest wola prywatyzacji spółki - mówi „Expressowi” Skwierczyński. - Im bliżej jednak końca sezonu, tym bardziej komplikują się wyniki sportowe. Pytanie więc, czy przyszły udziałowiec będzie zainteresowany zainwestowaniem w klub w przypadku braku awansu? Zdajemy sobie sprawę z tego, że miasto musi być po zakończeniu sezonu przygotowane na każdy z trzech wariantów: awans i wejście nowego udziałowca, brak awansu i wejście nowego udziałowca oraz brak awansu i brak nowego udziałowca. Powiedzmy zatem, że trwa okres wyczekiwania...

Obecnie w spółce trwają prace mające na celu zatwierdzenie bilansu za 2009 rok. Najprawdopodobniej zbiegnie się on wraz z zakończeniem rundy wiosennej.
- To da nam obraz spółki w sensie ekonomicznym, niezbędnym do przeprowadzenia prywatyzacji - dodaje Skwierczyński. - Niezależnie od tego czynimy starania o stworzenie budżetu na przyszły sezon, który rozpocznie się krótko po wakacyjnej przerwie. W przypadku otrzymania przepustki do pierwszej ligi będzie można mówić o innych środkach z miasta i innym wsparciu ewentualnych sponsorów. Sądzę, że wszystkie decyzje, również te, czy będę dalej pełnił obowiązki prezesa, zapadną po ostatniej ligowej kolejce.
Szef spółki póki co jest dobrej myśli. - Zakładamy, że drużyna wejdzie do wyższej klasy. W sporcie wszystko jest możliwe, a nadzieja umiera ostatnia - kończy Skwierczyński.

Źródło: Express Bydgoski