Bramka: Ekwueme (76).
ZAWISZA: Witan - Stefańczyk, Dąbrowski (88 Szal), Łukaszewski, Warczachowski - Magdziński (52 Podgórski), Batata (58 Szczepan), Maziarz, Tarnowski - Rybski (71 Piętka), Sobczak.
OLIMPIA: Struski - Kowalski, Kościukiewicz, Brede, Simson - Pawlak, Kryszak - Rogóż, Sulej (86 Jakóbiak), Domżalski (79 Rusinek) - Ekwueme (90 Dah).
Żółte kartki: Sobczak, Batata - Ekwueme, Jakóbiak, Rogóż. Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 4000.
Mariusz Kuras, trener Zawiszy, zawsze podkreślał rolę własnego obiektu, swego czasu nazywając go "naszym Coloseum''. W sobotnie popołudnie musiał jednak przełknąć gorycz pierwszej porażki u siebie. Po raz ostatni zawiszanie przegrali na własnym obiekcie dokładnie 8 listopada 2008 roku z MKS Kluczbork. Od tego czasu wygrali 13 pojedynków i 7 zremisowali. W tym sezonie bilans był następujący: 10 - 3. Z kolei dla grudziądzan było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo nad Zawiszą w historii. I trzeba podkreślić, że jak najbardziej zasłużone. Podopieczni trenera Marcina Kaczmarka - mówiąc po szkolnemu - byli przygotowani do zajęć i swoją pracę odrobili na szóstkę.
LICZBY MECZU
ZAWISZA OLIMPIAGrali bardzo wysokim presingiem, nie zostawiali rywalom ani trochę wolnego miejsca, podwajali sektory, w których znajdowała się piłka. Z tego powodu miejscowi nie potrafili wymienić między sobą dwóch podań. Z uporem maniaka grali górą, a tam większość piłek padała łupem wysokich Huberta Kościukiewicza i Mariusza Kryszaka. Bydgoszczanie właściwie przez całe spotkanie nie potrafili złapać odpowiedniego tempa gry. Ich akcje były chaotyczne, a na dodatek raziły proste indywidualne błędy, choćby takie jak przyjęcie piłki, po którym odskakiwała ona na metr lub jeszcze dalej.
Piłkarze w biało -zielonych strojach nie ograniczali się tylko do destrukcji, ale starali się jak najprostszymi środkami zdobyć bramkę. Ekwueme był już tego bliski w 9. minucie. Otrzymał prostopadłe podanie z głębi pola. Na kilku metrach zostawił Sergio Batatę i pognał do przodu, będąc sam na sam z bramkarzem. Strzelał z ostrego kąta w długi róg, ale Andrzej Witan wystawił nogę i odbił piłkę. Za chwilę zza pola karnego uderzył Przemysław Sulej, ale i tym razem bydgoski bramkarz był czujny i złapał piłkę. Zawiszanie właściwie odpowiedzieli raz i to po stałym fragmencie. Pod koniec pierwszej części gry z rzutu wolnego uderzył w środek bramki Cezary Stefańczyk, ale Mateusz Struski odbił piłkę przed siebie.
Także w drugiej połowie bliżsi strzelenia gola byli goście. W 53. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Mariusza Kryszaka sprytną główką popisał się Kościukiewicz. Lekko trącił piłkę, a ta zmierzała do bramki przy słupku. Jednak znowu refleksem popisał się Witan.
Potem nastąpił odrobinę lepszy okres gry w wykonaniu miejscowych, którzy mieli optyczną przewagę, ale nie potrafili zamienić jej na klarowne sytuacje. Brakowało im przede wszystkim odrobiny spokoju i konsekwencji w finale akcji, by dokładnie dograć piłkę do kolegi.
Tej konsekwencji i rozwagi nie zabrakło grudziądzanom w 76. minucie. Z rogu dośrodkował Kryszak. W polu karnym powstało zamieszanie. Nikt z zawiszan nie potrafił wybić piłki. Goście spokojnie ponowili akcję. Najpierw zagrał Tomasz Rogóż, pilka ponownie trafiła do Kryszaka, który wycofał ją do Mariusza Pawlaka. Ten oddał strzał w światło bramki, a całość wykończył Ekwueme, posyłając piłkę do siatki z najbliższej odległości. To była akcja meczowa. Po ostatnim gwizdku "biało - zieloni'' pobiegli cieszyć się ze swoimi fanami, a "niebiesko - czarni'' zrezygnowani przeżywali porażkę.
Warto podkreślić doping kibiców obu drużyn. Choć z drugiej strony spodziewaliśmy się większej liczby kibiców, a po cichu liczyliśmy na rekord frekwencji. O randze wydarzenia świadczy obecność na trybunach: Rafała Bruskiego - wojewody kujawsko - pomorskiego (w szaliku Zawiszy), Bolesława Grygorowicza - zastępcy prezydenta Bydgoszczy i Roberta Malinowskiego - prezydenta Grudziądza. Po meczu zadowolony był tylko ten ostatni.
Źródło: Gazeta pomorska