Drugie spotkanie wyjazdowe znowu przyniosło bydgoskiej drużynie tylko punkt. Szkoda, że tak się stało, ale mogło być jeszcze gorzej gdyby nie Tomasz Warczachowski i Andrzej Witan.
Pierwszy uchronił od straty bramki, wybijając piłkę sprzed linii do przerwy. Potem popis swoich możliwości dał Witan. Jeszcze w pierwszej połowie odważnym wybiegiem zdołał zablokować strzał Kamila Zielińskiego. Po przerwie w ciągu kilkunastu sekund najpierw odbił futbolówkę po główce Grzegorza Dorobka, a za chwilę wstając obronił dobitkę. - To była chwila, tak zareagowałem i udało się obronić - tłumaczył bramkarz Zawiszy. - Dzisiaj ja pomogłem zespołowi, ale taka jest moja rola. W następnym meczu drużyna pomoże mi. Trudno było bronić, bo było bardzo nierówne boisko i piłka odbijała się dziwnie, więc cały czas trzeba było być maksymalnie skupionym - tłumaczył bydgoski golkiper.
Oprócz strat punktowych, bydgoszczanie zanotowali także straty zdrowotne. Maciejowi Dąbrowskiemu i Jackowi Kosmalskiemu odnowiły się urazy. Obaj grali na środkach przeciwbólowych, ale nie dokończyli spotkania. - Mam nadzieję, że mięsień jest tylko naciągnięty i zdołam się wyleczyć na mecz w Ruchem Radzionków - powiedział pierwszy.
Kosmalski opuszczał szatnię mocno kulejąc. Był niezadowolony, bo mógł zdobyć decydującą bramkę, ale strzelił minimalnie obok słupka. Udało mu się strzelić gola z rzutu wolnego, ale sędzia go nie uznał, bo podyktował rzut wolny pośredni, a Kosmalski uderzył bezpośrednio. - Nie zauważyłem jego uniesionej ręki - przyznał pomocnik Zawiszy. - Pytałem się tylko czy gramy na gwizdek.
Powiedział, że tak, więc skupiłem się na tym, by dokładnie przymierzyć. Udało się, ale niestety na próżno - żałował. był zaskoczony zainteresowaniem kibiców i dziennikarzy. - To jest fajne i mobilizujące, że za nami jeździcie. Szkoda tylko, że na razie to my zawodzimy. Jednak meczów jest jeszcze dużo i wierzę, że będziemy zwyciężać. Brakuje nam jako zespołowi trochę wiary w swoje możliwości. Musimy to zmienić - stwierdził.
Niepocieszony był także trener Mariusz Kuras, który podsumował: - Klarowniejsze sytuacje miał zespół Miedzi, ale my też mieliśmy swoje szanse i trzeba było je wykorzystać. Oczywiście dla nas ten wynik, to strata kolejnych punktów, a nie zyskanie jednego. Nie mam zamiaru tłumaczyć ani fatalnym stanem boiska, czy też kontuzjami. Nie poddajemy się i gramy do końca - zapowiedział.
Kolejny wyjazdowy test nastąpi w Gdyni z Bałtykiem za niecałe dwa tygodnie, ale wcześniej pojedynek z liderem z Radzionkowa i zaległy mecz z Czarnymi Żagań. Oba u siebie
Źródło: Gazeta pomorska