Zawisza Bydgoszcz znowu poniósł straty, ale wszystko jest jeszcze do odrobienia

05.04.2010

Drugie spotkanie wyjazdowe znowu przyniosło bydgoskiej drużynie tylko punkt. Szkoda, że tak się stało, ale mogło być jeszcze gorzej gdyby nie Tomasz Warczachowski i Andrzej Witan.

(Fot: Tomek Czachorowski)

Pierwszy uchronił od straty bramki, wybijając piłkę sprzed linii do przerwy. Potem popis swoich możliwości dał Witan. Jeszcze w pierwszej połowie odważnym wybiegiem zdołał zablokować strzał Kamila Zielińskiego. Po przerwie w ciągu kilkunastu sekund najpierw odbił futbolówkę po główce Grzegorza Dorobka, a za chwilę wstając obronił dobitkę. - To była chwila, tak zareagowałem i udało się obronić - tłumaczył bramkarz Zawiszy. - Dzisiaj ja pomogłem zespołowi, ale taka jest moja rola. W następnym meczu drużyna pomoże mi. Trudno było bronić, bo było bardzo nierówne boisko i piłka odbijała się dziwnie, więc cały czas trzeba było być maksymalnie skupionym - tłumaczył bydgoski golkiper.

Oprócz strat punktowych, bydgoszczanie zanotowali także straty zdrowotne. Maciejowi Dąbrowskiemu i Jackowi Kosmalskiemu odnowiły się urazy. Obaj grali na środkach przeciwbólowych, ale nie dokończyli spotkania. - Mam nadzieję, że mięsień jest tylko naciągnięty i zdołam się wyleczyć na mecz w Ruchem Radzionków - powiedział pierwszy.

Kosmalski opuszczał szatnię mocno kulejąc. Był niezadowolony, bo mógł zdobyć decydującą bramkę, ale strzelił minimalnie obok słupka. Udało mu się strzelić gola z rzutu wolnego, ale sędzia go nie uznał, bo podyktował rzut wolny pośredni, a Kosmalski uderzył bezpośrednio. - Nie zauważyłem jego uniesionej ręki - przyznał pomocnik Zawiszy. - Pytałem się tylko czy gramy na gwizdek.

Powiedział, że tak, więc skupiłem się na tym, by dokładnie przymierzyć. Udało się, ale niestety na próżno - żałował. był zaskoczony zainteresowaniem kibiców i dziennikarzy. - To jest fajne i mobilizujące, że za nami jeździcie. Szkoda tylko, że na razie to my zawodzimy. Jednak meczów jest jeszcze dużo i wierzę, że będziemy zwyciężać. Brakuje nam jako zespołowi trochę wiary w swoje możliwości. Musimy to zmienić - stwierdził.

Niepocieszony był także trener Mariusz Kuras, który podsumował: - Klarowniejsze sytuacje miał zespół Miedzi, ale my też mieliśmy swoje szanse i trzeba było je wykorzystać. Oczywiście dla nas ten wynik, to strata kolejnych punktów, a nie zyskanie jednego. Nie mam zamiaru tłumaczyć ani fatalnym stanem boiska, czy też kontuzjami. Nie poddajemy się i gramy do końca - zapowiedział.

Kolejny wyjazdowy test nastąpi w Gdyni z Bałtykiem za niecałe dwa tygodnie, ale wcześniej pojedynek z liderem z Radzionkowa i zaległy mecz z Czarnymi Żagań. Oba u siebie

Źródło: Gazeta pomorska