Zawisza bezlitosny dla Unii.Rok pracy Mariusza Kurasa. Oświadczenie wiceprezesa klubu
28.03.2010
Po raz drugi w sezonie bydgoski zespół zaaplikował rywalowi pięć goli. 2 września na Gdańskiej przegrała 0:5 Miedź. W sobotę z takim samym bagażem bramek wyjechał zespół z Janikowa.
W porównaniu z meczem w Turku w składzie Zawiszy zaszły dwie zmiany. W kadrze zabrakło Tomasza Szczepana, któremu znowu dokuczają bóle pleców, a Szymon Maziarz usiadł na ławce rezerwowych. W pierwszej jedenastce zagrali Cezary Stefańczyk, który ostatnio pauzował z powodu choroby i Marcin Sobczak, który mecz z Turem zaczął na ławce rezerwowych. Maciej Dąbrowski z prawej obrony został przesunięty na środek pomocy, a jego miejsce w defensywie zajął Stefańczyk. Z kolei w Unii zaszła tylko jedna zmiana. Kontuzjowanego Marcina Dettlaffa zastąpił Filip Jagielski.
Zawiszanie byli ustawieni, podobnie jak Unia, w "diamencie''.
- W defensywie tak to mogło wyglądać, ale w ataku staraliśmy się grać nawet w systemie 4-2-4 - wyjaśniał Mariusz Kuras, trener Zawiszy. Po przerwie bydgoszczanie grali już w klasycznym ustawieniu: 1-4-4-2. Często pozycje zmieniali skrajni pomocnicy - Jacek Kosmalski i Marcin Tarnowski. Po wejściu Jacka Magdzińskiego do środka pomocy cofnął się Andrzej Rybski, którego potem zastąpił Sergio Batata.
Kiks na początek
Dwie pierwsze akcje należały do Unii. Aktywny był Marcin Krzywicki, który posłał piłkę w boczną siatkę. Jednak już pierwszy atak zawiszan przyniósł im gola. Z lewej strony z rzutu wolnego dośrodkowywał Kosmalski. Rybski naciskał zawodników z Janikowa. Jeden z nich - Jagielski - próbował go ubiec, ale interweniował tak niefortunnie, że skierował piłkę do własnej bramki.
Od tego momentu bydgoszczanie grali tylko lepiej i skuteczniej. Co prawda świetną okazję zmarnował Sobczak, który miał pustą bramkę przed sobą po wypuszczeniu piłki przez Radosława Hołubca, ale fatalnie przestrzelił.
Popisy duetu
Jednak po kilku minutach było 2:0. Kosmalski pokazał swój największy atut - szybkość. Przebiegł pół boiska, uciekając unitom. Wpadł w pole karne i strzałem w długi róg pokonał Hołubca. Za chwilę mógł podwyższyć wynik, ale po jego strzale bramkarz na raty złapał piłkę.
Jednak na trzeciego gola zawiszanie nie musieli długo czekać. Najpierw z wolnego uderzał Stefańczyk. Piłka trafiła w wewnętrzną część spojenia, a potem odbiła się od murawy. Główkował Tarnowski, ale Hołubiec zdołał sparować futbolówkę na poprzeczkę. Dopadł do niej Rybski i z bliska wepchnął do siatki.
Kibice jeszcze raz złożyli ręce do braw, po akcji duetu Kosmalski - Rybski. Pierwszy dogrywał, a drugi popisał się efektowną przewrotką. Jednak na posterunku był Hołubiec. Pod koniec tej części gry powinno być 4:0. Z kontratakiem wyszli Tarnowski i Marcin Łukaszewski, ale kapitan Zawiszy fatalnie przestrzelił.
Końcówka zmienników
Po przerwie zaatakowała Unia. Znowu Krzywicki próbował pokonać Andrzeja Witana. Po jego kąśliwym strzałem bramkarz Zawiszy odbił piłkę do boku, ale Łukasz Ślifirczyk zbyt długo zwlekał z dobitką. Potem tempo gry spadło, ale nie ma się temu, co dziwić, bo zawiszanom nie zależało na forsowaniu tempa, a unici byli pogodzeni z porażką.
W ostatnich minutach skutecznością popisali się zmiennicy. Najpierw efektownym wolejem z ponad 20 metrów popisał się Batata. Wynik ustalił Magdziński, który wykończył podanie Tomasza Podgórskiego. - Wcześniej miałem okazję, ale źle przymierzyłem głową - stwierdził Magdziński.
Reasumując: gole strzelali piłkarze, którzy debiutowali na stadionie Zawiszy w oficjalnym meczu no i "joker'' Magdziński.
Demonstracja kibiców
Kibice Zawiszy nie ustają w dążeniu do celu, którym jest pozbycie się z klubu prezesa Michała Glińskiego. Tym razem oprócz "przyśpiewek'' i skandowania haseł pod jego adresem, postanowili przemaszerować z trybuny B na trybunę A. Potem z tego miejsca, już do końca meczu, demonstrowali niechęć w stosunku do niego.
Opinia trenera
Tomasz Mazurkiewicz
Unia
- Ciężko mówić po takim meczu. Gratuluję zwycięstwa. Marzył nam się punkt, a potem żeby Zawisza sobie wygrywał wszystkie mecze i wywalczył awans. Stało się inaczej. Porażka jest za wysoka, bo z przebiegu wydarzeń na boisku jeden gol się nam należał.
Opinia trenera
Mariusz Kuras
Zawisza
- Wynik 5:0 mówi za siebie. To ważny dla mnie dzień, bo mija rok jak pracuję w Zawiszy i nie przegraliśmy u siebie, w tym naszym Colloseum. Chciałbym podziękować chłopakom za ten prezent, który sprawili mi radość. Cieszę się, że nowi piłkarze coraz lepiej wkomponowują się w zespół.
Źródło: Gazeta pomorska