Złota Malina za "Filtrację"

26.03.2010 Myślałem, że po powrocie z Turka moim jedynym zmartwieniem w tym tygodniu będzie forma piłkarzy Zawiszy czy zawiłości taktyczne związane z meczem z Unią Janikowo. Krótko mówiąc - sprawy stricte sportowe. Nic bardziej mylnego! Niektóre osoby w bydgoskim klubie postanowiły zadbać - niczym z filmów Alfreda Hitchcocka - o trzęsienie ziemi i dalszy wzrost napięcia. Reżyserem filmu o robocznym tytule "Filtracja" (nie mylić z "Infiltracją" Martina Scorsese) została pani rzecznik prasowa Beata Danielewska.

Portal Bydgoski opisał wczoraj sytuację, która miała miejsce na konferencji prasowej przed spotkaniem zawiszan ze wspomnianą Unią. Okazało się bowiem, że spora liczba redakcji w naszym mieście nie otrzymała akredytacji na rundę wiosenną rozgrywek II ligi. Swoją drogą, już sam pomysł wprowadzenia tego zabiegu uznaję za - nie będę przebierał w słowach - za idiotyczny. Dziennikarze, którzy w 2009 roku opisywali sytuację w klubie i mecze Zawiszy, na pewno będę to robili również teraz. Wystarczyło ewentualnie wykonać uzupełniający proces akredytacyjny. Ale po co? Trzeba przecież pokazać, że coś się robi, a licznymi obwarowaniami udowodnić, że:

a) niektóre osoby w klubie nie lubią krytyki,
b) w związku z a) pokazać, że można rzucać kłody pod nogi,
c) tłumaczyć fakt ich rzucania w sposób urągający ludzkiej inteligencji.

"Filtracja" ma pozornie niezły scenariusz (szkoda, że niektórzy go poznali post factum) - jest intryga, osoby w nią uwikłane próbują się bronić, ale są tak zaskoczone sytuacją, że w pierwszym momencie ręce im opadają. Tak jak wczoraj redaktorowi "Gazety Pomorskiej" Dariuszowi Knopikowi, co widać na filmie opublikowanym przez wzmiankowany Portal Bydgoski. Niestety, trudno dociec, czy mamy do czynienia z komedią (zdecydowanie czarną) czy dramatem.

Sądzę, że najlepsza byłaby hybryda - komediodramat - który jednak należy zaliczyć do filmów klasy - wcale nie B czy C - ale Ż. Jak żenujący. Inaczej faktu nieprzyznania akredytacji "Pomorskiej", "Gazecie Wyborczej", Portalowi Bydgoskiemu czy Sportowej Bydgoszczy zaopiniować nie można. Przecież dzięki mediom marka Zawiszy przewija się w świadomości opinii publicznej, ma wpływ na frekwencję na stadionie i zainteresowanie sponsorów. Widocznie podręczniki marketingu, z których korzystały osoby w klubie, zawierały nieco inne wskazówki dotyczące budowania dobrej atmosfery wokół reprezentowanego podmiotu. Szkoda.

Wczoraj, gdy dziennikarze chcieli wyjaśnić z prezesem vel producentem filmu fakt odrzucenia wniosków akredytacyjnych, musieli przełknąć gorzką pigułkę. Prezes Michał Gliński pracował bowiem poza Bydgoszczą. Gdzie dokładnie, nie udało się ustalić. Podobnie jak nie udało mi się uzyskać odpowiedzi na e-maila z 10 marca, w którym pytałem rzecznik Danielewską o przyczyny niepoinformowania nas o prezentacji zespołu z 9 marca (wtorek). Widocznie już wtedy szykowała się do kręcenia "Filtracji". Mam tylko głęboką nadzieję, że będzie to dzieło krótkometrażowe.

PS. Fakt nieprzyznania akredytacji nie wpłynie na obecność Sportowej Bydgoszczy na sobotnim meczu Zawiszy Bydgoszcz z Unią Janikowo. Zapraszamy osoby, które nie będą mogły być obecne na stadionie przy ulicy Gdańskiej, do śledzenia naszej relacji live.

Ze stadionu Zawiszy, na którym właśnie skończył się trening zespołu seniorów Zawiszy
Eryk Dominiczak

Źródło: Sportowa Bydgoszcz