W zaciszu gabinetów toczą się rozmowy w sprawie nowych właścicieli spółki WKS Zawisza Bydgoszcz. Zainteresowany nabyciem większościowego pakietu akcji jest Zbigniew Boniek. Do transakcji póki co nie doszło, bo miasto się nie śpieszy ze sprzedaniem udziałów.
Wiceprezydent Bydgoszczy Maciej Grześkowiak twierdzi, że rozmowy są na etapie końcowym. I praktycznie wszystko jest w rękach prawników. Oponenci prezydenta przypominają od razu słowa byłego prezesa SP Zawisza, Bogdana Pultyna. Otóż kiedy jego rozmowy z ratuszem odnośnie powołania spółki przeciągały się w nieskończoność, stwierdził: - Z panem Grześkowiakiem można rozmawiać przez rok i nic nie ustalić...
Te zdania wracają teraz jak bumerang. Władze miasta do tematu "Boniek udziałowcem Zawiszy" podchodzą jednak bardzo spokojnie. Co innego krytycy opcji rządzącej: stowarzyszenie i najbardziej zagorzali kibice Zawiszy. Wszyscy bowiem liczą na to, że wraz z przyjściem "Zibiego" skończy się prezesura Michała Glińskiego, mianowanego na to stanowisko przez władze miasta.
Były reprezentant Polski nie powiedział tego nigdzie wprost, lecz z ostatnich wypowiedzi można było się domyśleć, że tylko odejście prezesa Glińskiego może uzdrowić chorą sytuację na trybunach podczas meczów w Bydgoszczy. Braku dopingu i właściwej, piłkarskiej atmosfery.Co odczuwają zawodnicy Mariusza Kurasa.
Kibice nie dają jednak za wygraną. Na transparentach wyrażają się dobitnie: "Nie będzie Glińskiego, wróci doping na całego!". Ale co z Bońkiem? Wejdzie do Zawiszy, czy nie? - Jak się z kimś umawiam, to zawsze dotrzymuję słowa. Ale chciałbym, żeby druga strona, biorąc pod uwagę merytoryczne problemy, też tak działała - mówi Boniek.
- Jeśli zaś na każdym kroku jest jakiś problem, to się zastanawiam, czy ktoś ma wolę te udziały sprzedać. Jakby nie patrzeć, miasto nie może być właścicielem spółki piłkarskiej przez dłuższy okres. Już w pierwszej lidze trzeba dysponować rocznym budżetem w wysokości ośmiu milionów złotych. Czy mieszkańcom Bydgoszczy będzie odpowiadać, że taka suma idzie z miejskiego budżetu na piłkę nożną? Nie sądzę. Zatem, czy to będę ja, czy ktoś inny, miasto powinno komuś te udziały sprzedać. Bo na pewno ma wiele innych potrzeb - zakończył "Zibi".
Emil Sobczak
Źródło: futbolnews.pl