Zawiszy podróż w nieznane

20.03.2010 Po pięciomiesięcznej przerwie piłkarze Zawiszy w końcu zagrają mecz o ligowe punkty. - Nareszcie. Mieliśmy już dość sparingów. W końcu chcemy zagrać o coś - mówi nowy nabytek bydgoszczan Jacek Kosmalski

Piłkarze II ligi nie mają w tym roku szczęścia do pogody. Wydział Gier PZPN z powodu fatalnych warunków przełożył już dwie kolejki wiosenne. Tym razem liga ruszy. - I bardzo dobrze. Wszyscy nie możemy się już doczekać gry o punkty - mówi trener Zawiszy Mariusz Kuras. Bydgoszczanie w niedzielę na wyjeździe zmierzą się z Turem Turek. Choć nasi piłkarze są zdecydowanym faworytem meczu, to dla naszego zespołu będzie to podróż w nieznane. Gospodarze bowiem zimą wymienili większą część składu. Wielką niewiadomą będzie stan boiska w Turku, które jeszcze na początku tygodnia pokryte było kilkunastocentymetrową warstwą śniegu.

- Podejrzewam, że stan murawy będzie bardzo daleki od ideału. Ale gospodarzom nie powinno to przeszkadzać. W takich warunkach zdecydowanie łatwiej się bronić niż atakować - dodaje szkoleniowiec. Walczący o awans do I ligi Zawisza nie będzie miał wyjścia. - Wiadomo, o co gramy, ale na pewno łatwo nie będzie. Chyba wszystkie polskie zespoły mają problemy z atakiem pozycyjnym. Ale nie mamy wyjścia. Najważniejsze, jak najszybciej strzelić bramkę - dodaje Kosmalski.

Nietypowa będzie też pora niedzielnego spotkania. Mecz rozpocznie się o godz. 11. Organizatorzy tłumaczą, że to ze względu na godziny rozpoczynania zmian w pobliskiej kopalni. - Chcieliśmy przełożyć na późniejszą godzinę, ale gospodarze się na to nie zgodzili - kontynuuje Mariusz Kuras.

Jeszcze kilka dni temu miał gotową jedenastkę na mecz w Turku. Wiadomo już jednak, że będą zmiany. Na anginę zachorował Cezary Stefańczyk. Zawodnik ma wysoką temperaturę i nie bierze udziału z treningach (wczoraj bydgoscy piłkarze po raz pierwszy w tym roku ćwiczyli na głównej płycie stadionu). Inny filar zespołu Tomasz Szczepan naciągnął mięśnie brzucha. Wszystko wskazuje na to, że obaj w pojedynku z Turem nie zagrają.

Źródło: Gazeta Wyborcza