Andrzej Rybski: - Powiedziałem: tato ja chcę grać w piłkę
17.03.2010
Rozmowa z ANDRZEJEM RYBSKIM, piłkarzem Zawiszy Bydgoszcz.
- Dlaczego piłka nożna a nie hokej, przecież tata był bardzo dobrym hokeistą.
- W pierwszej klasie "podstawówki” trenowałem i piłkę, i hokej, i unihokej; nawet tenis. Był jednak moment, że zdecydowałem się na futbol. Dużo czasu spędzałem z tatą na ŁKS, grając w tenisa. Pewnego dnia powiedziałem: tato ja chcę grać w piłkę. Szybko pojechaliśmy po sprzęt i tak się zaczęło. Chociaż jeszcze przez dwa, trzy latem trenowałem równocześnie hokej.
- Czy teraz zdarza się tobie zakładać łyżwy i uganiać się za krążkiem?
- W hokeja już nie mam okazji grać, bo trudno zebrać kilku ludzi, lecz lubię sobie pojeździć na lodzie. Jeśli tylko mam czas, to idę na lodowisko.
- Były jeszcze inne alternatywy dla futbolu?
- Nieźle radziłem sobie w tenisie. Wygrałem nawet jeden ogólnopolski turniej. Postawiłem ostatecznie na piłkę. Wtedy ani hokej, ani tenis nie był w Polsce w pełni zawodowe, więc może podświadomie to wyczułem. Futbol sprawia mi wielką przyjemność. Z nauką nie miałem także problemów, dlatego poradziłbym sobie w innej niż sport dziedzinie życia.
- Od początku byłeś graczem ofensywnym?
- To wyszło samo. Na pierwszym treningu strzeliłem 12 goli. Od początku miałem ciągotki ofensywne, więc inaczej być nie mogło.
- Dlaczego przeszedłeś do Widzewa. Bardzo rzadko się tak dzieje, że przechodzi się z jednego łódzkiego klubu do drugiego?
- To prawda, jednak parę tych przejść było. Szło mi całkiem dobrze, zdobywałem nagrody indywidualne na różnych turniejach. Wtedy pojawiła się zwyczajna ludzka zawiść. Był też trener, który mnie niszczył, a byłem dzieckiem. Kilku ludzi zachowało się niegodnie, więc nie było innego wyjścia i się przeniosłem. Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że podjąłem słuszną decyzję.
- W wieku 18 lat zadebiutowałeś w ekstraklasie przeciwko GKS Katowice. Co zapamiętałeś z tego meczu?
- Zapamiętałem dzień wcześniej, kiedy trener Andrzej Kretek poinformował mnie, że wybiegnę w pierwszej jedenastce. Było to dla mnie wielkie przeżycie. Do tej pory kręciłem się jedynie po boiskach juniorskich. Przegraliśmy i pod tym względem debiut był nieudany, ale zebrałem dobre recenzje i chwalono mnie za występ.
- Potem byłeś wypożyczany do innych klubów. Czym było spowodowane, że nie miałeś miejsca w Widzewie?
- Ostatnio nawet sobie o tym myślałem. W Widzewie zagrałem około 30 meczów i strzeliłem kilka goli. Wszyscy byli ze mnie zadowoleni, a tu przychodzi wypożyczenie. Nie wiem dlaczego tak się stało.
- Czy wypożyczenia spowolniły twoją karierę?
- Uważam, że nie. Bardzo dobrze wspominam okres grania w Polonii Bytom czy w Łomży. Wtedy czułem, że się rozwijam, był duży progres. Nie żałowałem tych decyzji i na pewno mi pomogły, że się rozwinąłem jako piłkarz i człowiek, bo musiałem być samodzielny.
- Najbardziej twoja kariera ruszyła do przodu, gdy przeszedłeś do Lechii Gdańsk.
- Moja dobra forma sportowa została podbita awansem do ekstraklasy. Na podobnym poziomie sportowym grałem już wcześniej w Łomży czy w Polkowicach. W Gdańsku byłem jednak bardziej widoczny. Klub jest znany w kraju, no i był ten stempelek w postaci awansu.
- No to jak smakuje awans. Pytam w kontekście tego, co ma się wydarzyć w czerwcu w Bydgoszczy.
- To jest wspaniały okres, wiele emocji i stresu, bo trzeba z meczu na mecz być skupionym.
- Z Lechią też był stres?
- Mieliśmy nieudany początek, zwolniono trenera Tomasza Borkowskiego. Jednak nie rozmawiano dużo o awansie. Oczywiście, każdy by chciał awansować i każdy o tym myślał, ale o tym nie mówiono. Właściwie wychodziło to z meczu na mecz. Im bliżej końca rozgrywek, tym coraz więcej o awansie
mówiono.
- Czy wyznajesz zasadę, że lepiej zrobić krok do tyłu, by potem ruszyć ostro do przodu. To z kolei w kontekście twojego przyjścia do Zawiszy.
- Prawda jest taka, że klub jest poukładany i ja nie odczuwam żadnej różnicy w porównaniu z klubami, w których grałem wcześniej. To było dość ciężka decyzja, ale przemyślana. Były jeszcze dwie propozycje z ekstraklasy, które mogłem rozważyć, gdybym się jeszcze wstrzymał. Jednak chciałem od początku przygotowywać się z moim nowym klubem, z którym będę walczył o jakieś cele. Cofnąłem się o dwie ligi, ale po to, by zrobić coś dobrego.
- Zdajesz sobie sprawę, że w związku z twoim przyjściem są wielkie oczekiwania.
- Ja sam mam wielkie oczekiwania wobec siebie. To jest dla mnie wystarczająca motywacja. Patrzę na sport realnie. Jeśli będę się fizycznie dobrze czuł, to będę dobrze grał. I tyle. Piłka nożna to prosta gra, nie warto jej komplikować.
- Jak wypoczywasz od piłki, bo pewnie nie zajmuje ona całego twojego życia?
- Podstawą jest relaks w domu i dobre jedzenie. Od jakiegoś czasu mamy z dziewczyną psa i jemu poświęcamy dużo czasu, wybierając się na wycieczki do Myślęcinka.
Źródło: Gazeta pomorska