Do Polski przyjechałem w wieku piętnastu lat, do szkółki piłkarskiej znanego w środowisku biznesmena Antoniego Ptaka. Dalsze występy były więc uzależnione od jego decyzji. Kiedy byłem w dobrej formie, zmiany były dla niego bardzo korzystne. Dlatego tak często przechodziłem z drużyny do drużyny. Na szczęście, od dwóch lat, mam kartę na ręku.
Gdzie mógł Pan zostać na dłużej?
Na przykład w Pogoni lub Widzewie.
A z jakiego powodu zrzekł się Pan brazylijskiego obywatelstwa?
Musiałem się na to zdecydować dwa lata po otrzymaniu polskiego paszportu. Miałem bowiem szansę otrzymać powołanie do reprezentacji Polski prowadzonej wówczas przez Pawła Janasa. Przynajmniej takie były zamiary. Pech chciał, że w najważniejszym momencie dopadła mnie kontuzja...
Mówi Pan w wywiadach, że nie lubi samochodów. Dlaczego?
Miałem kiedyś poważny wypadek. Kolega z Nigerii usiadł za kierownicą i o mały włos nie byłoby nas już na tym świecie. Uderzyliśmy w drzewo. To cud, że żyjemy...
Żona mieszka już z Panem w Bydgoszczy?
Tak, właśnie jesteśmy na etapie wyboru mieszkania. Niebawem dołączy do nas córeczka Nicola.
Grający kiedyś z Panem w Pogoni Cristiano Brasilia opowiadał, że na jego weselu było 500 gości. U Pana też było tak tłoczno?No troszkę mniej, około 350. W Brazylii to rzecz normalna.
Jakie są Pana nadzieje w związku z przeprowadzką do Bydgoszczy?
Chcę, tak samo jak w Pogoni, osiągnąć sportowy sukces. Na Zawiszy są bardzo dobre warunki do uprawiania futbolu i widzę, że warto było tu przyjść. Miasto też mi się podoba. Jedyny minus, od 15 lat, to pogoda. Takiej zimy, jak w tym roku, to jeszcze nigdy w życiu nie przeżyłem. Ale do wszystkiego idzie się przyzwyczaić.
Źródło: Express bydgoski