Karol Tonder: Gliński nie wykorzystuje potencjału

22.01.2010 - KPFutbol.pl: W lipcu minionego roku, do życia została powołana spółka WKS Zawisza Bydgoszcz S.A. Za nami pierwsze sześć miesięcy jej funkcjonowania. Jak ocenia pan działalność spółki w ciągu ostatniego półrocza?
- Karol Tonder (członek zarządu Stowarzyszenia Piłkarskiego "Zawisza"): Trzeba zaznaczyć, że działalność spółki musi być rozpatrywana na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to strona sportowa, za którą - zgodnie z wcześniejszą umową wspólników - odpowiada stowarzyszenie i desygnowany przez nie do spółki wiceprezes. Zawsze staram się podkreślać, że trzecie miejsce nie daje awansu. Sytuacja drużyny nie jest rewelacyjna, ale wciąż mamy bardzo bliski kontakt z czołówką tabeli i utrzymujemy realne szanse na wywalczenie przepustki do pierwszej ligi. Co do osoby trenera Mariusza Kurasa, jego doświadczenia i kompetencji, to nikt nie powinien mieć najmniejszych zastrzeżeń. Zespół w niektórych spotkaniach mógł pokusić o lepszy wynik, ale nie możemy przesadnie narzekać. Natomiast organizacyjnie i finansowo zaczęliśmy się przygotowywać do rundy wiosennej niedawno, a powinniśmy to zrobić zaraz po zakończeniu piłkarskiej jesieni. I oby ten fakt nie odbił się na postawie drużyny.

Druga sprawa to właśnie organizacja spółki i jej funkcjonowanie pod kierunkiem prezesa, Michała Glińskiego. Tu ocena może być wyłącznie negatywna. Nie jestem uprawniony, by oceniać go jako człowieka czy jego predyspozycje do pełnienia obecnego stanowiska. Trzeba jednak zauważyć, że Gliński otrzymał gotowy model funkcjonowania spółki od Stowarzyszenia Piłkarskiego "Zawisza". Należało jedynie przełożyć ten model, w którym funkcjonowała drużyna, na spółkę akcyjną i wykorzystać jej wiarygodność dla potencjalnych sponsorów,. I niestety efekty pracy prezesa, jakie są, to wszyscy widzimy. Wpływy od sponsorów są - delikatnie mówiąc - niewielkie, a zyski z biletów nie wzrosły w porównaniu z tymi z poprzedniego sezonu i to w sytuacji, gdy zespół plasuje się wyżej w tabeli niż rok temu! Przecież niemal od początku obecnych rozgrywek Zawisza jest w ścisłej czołówce, a przez pewien czas był nawet liderem. Takie okoliczności muszą sprzyjać poprawie wielkości wpływów.

- Przecież w zeszłym sezonie Zawisza miał pokaźne grono sponsorów, a w obecnych rozgrywkach ich liczba drastycznie zmalała. Nie można było wykorzystać tego potencjału?

- Choć w naszej gospodarce dał się odczuć kryzys finansowy, to powiedzmy sobie szczerze - nie był on na tyle duży, by zdecydowana większość sponsorów wycofała się z dalszego wspierania drużyny! Sponsorzy nie odwrócili się od klubu, po prostu umowy z nimi były zawierane do końca sezonu. Nie było powodu, by współpraca z tymi firmami miałaby nie być kontynuowana! A dlaczego nie zostały z nimi zawarte stosowne umowy, to pytanie należy już skierować do prezesa Glińskiego.

- W momencie nominacji Glińskiego na stanowisko prezesa spółki spodziewaliście się, że jego osoba będzie aż tak rzutowała na sytuację Zawiszy?
- W chwili powoływania prezesa spółki, nam - członkom S.P. "Zawisza" – jego osoba nie była znana. Wiedzieliśmy natomiast, jakie ustalenia zapadły na spotkaniu kibiców z władzami miasta. Poprzedni zarząd utrzymywał dobre, a wręcz bardzo dobre stosunki z fanami. Stąd też była nasza wiedza na temat tych ustaleń, gdyż regularnie kontaktowaliśmy się z przedstawicielami kibiców. Ustalono, iż żadna osoba - kojarzona z przeniesionym do Bydgoszczy Kujawiakiem Włocławek lub popierająca te przenosiny - nie będzie zasiadała w strukturach nowej spółki. Obiecywał to sam wiceprezydent Maciej Grześkowiak. Jeżeli ustalenia zostały złamane, to efekt mógł być tylko jeden. Nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony wiceprezydenta, gdyż obecny prezes nie wytrzymuje żadnej merytorycznej krytyki. Powiedzmy wprost - ocena pracy Glińskiego w każdym aspekcie może być wyłącznie negatywna. I trzeba wyraźnie podkreślić, że na pewno nie jest ona bezpodstawna. Kibice również zaczęli merytorycznie oceniać jego działania, nie patrząc jedynie przez pryzmat jego przeszłości. Są mocno sfrustrowani, jak obecnie funkcjonuje spółka, jakich możliwości nie wykorzystuje Gliński czy co wręcz zaprzepaszcza!

- Stowarzyszenie poczuło się zlekceważone przez ratusz, gdy nowym prezesem Zawiszy został Gliński?
- Nie ukrywam, że w stowarzyszeniu liczyliśmy na to, że naturalnie zostanie nim wybrany jego dotychczasowy prezes Bogdan Pultyn. Miasto ma prawo jednak desygnować na funkcję szefa klubu osobę, która wydaje się być odpowiednią dla tej spółki. Z tego, co nam wiadomo, ratusz na własne życzenie został postawiony w trudnej sytuacji. Na dwa dni przed powołaniem spółki, nadal nieznana była osoba nowego prezesa, gdyż nieoczekiwanie wycofał się najpoważniejszy kandydat. Co by tu jednak nie mówić, nominacja Michała Glińskiego było dla nas sporym zaskoczeniem.


- Ubolewacie nad faktem, że ciągłe apele o odwołanie Michała Glińskiego - uzasadniane brakiem kompetencji prezesa spółki - są notorycznie odrzucane i niewysłuchiwane przez władze miasta?

- Boli mnie to przede wszystkim jako kibica, gdyż jestem związany z klubem niemal przez ćwierć wieku. Nie ukrywamy, że jesteśmy zdziwieni taką postawą większościowego akcjonariusza. To nie jest złość, to po prostu ogromne zdziwienie takim brakiem reakcji miasta. Być może działanie na szkodę klubu przez Glińskiego jest zbyt mocnym określeniem, ale mamy bardzo dużo dowodów na jego brak kompetencji, a także kilkukrotne złamanie statutu spółki!. Nie wiem, co jeszcze powinno się w niej wydarzyć, by w końcu został zmieniony prezes. Ciężko mi wprost określić obecną sytuację. Wielka szkoda, że władze Bydgoszczy tak postępują, bo na ich barki spada odpowiedzialność za nominację Glińskiego i za to, co dzieje się z pieniędzmi mieszkańców. I niestety, trzeba to powiedzieć wprost - pieniądze nie pracują dobrze w tej spółce, a wina leży po stronie prezesa.

- Działalność Glińskiego w spółce jest oceniana negatywnie, za to pomysł zatrudnienia Piotra Burlikowskiego jako wiceprezesa do spraw sportowych chyba był trafionym rozwiązaniem.
- Nie czuję się kompetentny, by oceniać pracę Piotra Burlikowskiego w spółce. Posiada on spore doświadczenie zdobyte jako piłkarz oraz jako menedżer, więc nie czuję się odpowiednią osobą do oceny jego działań w Zawiszy. Dziennikarze mogą ocenić pracę wiceprezesa przez pryzmat przeprowadzonych transferów i gry drużyny, a one na razie przemawiają na korzyść wiceprezesa. Przy obecnej sytuacji i nie najlepszej atmosferze wokół klubu, sprowadzonych przez niego piłkarzy oraz zajęte miejsce w lidze trzeba ocenić jak najbardziej pozytywnie.

- Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, Stowarzyszenie Piłkarskie "Zawisza" nie jest wtajemniczone w negocjacje z potencjalnymi inwestorami spółki. Nie służy to zapewne dobrym kontaktom z ratuszem.
- Jako dwaj akcjonariusze umówiliśmy na określony podział kompetencji. Czy on jest dobry czy nie, to już pozostawiam ocenie osób, posiadających odpowiednie doświadczenie i wiedzę. Trzeba pamiętać, że naszym nadrzędnym celem jest to, żeby powołana spółka funkcjonowała w sposób prawidłowy - taki, który pozwoli przyciągnąć kapitał sponsorów, a nie kapitał, na który składają się wszyscy mieszkańcy Bydgoszczy. Spółka powinna przyciągać inwestorów, którzy byliby skłonni wejść z dużymi pieniędzmi i zrobić drużynę przynajmniej na ekstraklasowym, a może nawet na europejskim poziomie. Obecny podział akcji pozwala na to, że na walnym zebraniu akcjonariuszy miasto może podjąć prawie każdą decyzję. Zgodnie z obowiązującym statutem spółki, nie musi mieć na to zgody wszystkich udziałowców. Sprawa jest prosta – jeśli chcemy rządzić, to musimy mieć większość udziałów i wtedy możemy dyktować warunki, ale my na chwilę obecną takich pieniędzy na ich wykup nie mamy. Nasza rola w spółce polega na tym, że możemy podpowiadać i wykorzystywać doświadczenie poprzedniego zarządu stowarzyszenia. Natomiast to, czy nasze uwagi zostaną ujęte przez większościowego akcjonariusza i mianowanego przez niego prezesa, to już zupełnie inna kwestia. Mogliśmy przyjąć następującą postawę - posiadamy tylko ponad 3% akcji, siedzimy cicho, a gdy będzie działo się źle w spółce, to ewentualna wina spadnie zawsze na głównego udziałowca, ale nam - członkom SP "Zawisza" – wcale nie chodzi o to. Chcemy być odpowiedzialnym akcjonariuszem i brać aktywny udział w jej życiu. Podchodzimy emocjonalnie do Zawiszy i tego nie ukrywamy, gdyż jest on dla nas większą częścią naszego życia i stanowi coś więcej niż tylko trzyprocentowy udział w pewnym przedsięwzięciu. Dobro klubu leży nam na sercu, staramy się głośno i wprost mówić o sprawach, które źle wpływają na jego sytuację. Niestety jedyne, co w tej chwili możemy, to tylko o tym mówić.

- Zapewne z ciekawością nasłuchujecie informacji na temat potencjalnego nowego akcjonariusza. Jakie nadzieje wiąże SP "Zawisza" z jego ewentualnym wejściem do spółki?
- Liczymy, że wraz z jego przyjściem do klubu wreszcie będzie normalnie. To może niewiele, ale dla tej spółki to i tak będzie bardzo dużo. Trzeba wyraźnie podkreślić, że dotychczasowy akcjonariusz nie wkładał do niej swoich pieniędzy, a pieniądze wszystkich bydgoszczan! W momencie, gdy potencjalny inwestor włoży do spółki swój kapitał, mamy nadzieję, że będzie potrafił skutecznie nimi zarządzać w odróżnieniu od obecnego szefa klubu.

- Osoba Zbigniewa Bońka, którego nazwisko jest wymieniane jako jednego z potencjalnych inwestorów, jest gwarantem poprawy sytuacji spółki?

- Tak i uważam również, iż powinien mieć on pełną niezależność w spółce w przypadku wykupu większościowego pakietu akcji. Przede wszystkim Zbigniew Boniek powinien mieć wpływ na obsadę stanowiska prezesa. To najważniejsza kwestia, która pomogłaby uzdrowić sytuację wokół Zawiszy.

- W ciągu najbliższych miesięcy może zapanować normalność w Zawiszy?
- Wierzę w poprawę choćby z tego powodu, iż w przypadku wejścia do spółki nowego inwestora, obecna sytuacja klubu może diametralnie ulec zmianie. Osoba Zbigniewa Bońka i jego doświadczenie mogłoby pomóc Zawiszy. Ktoś, kto przyjdzie do klubu ze swoimi pieniędzmi, nie pozwoli na to, by zarządzała nimi osoba zupełnie nieprzygotowana do roli prezesa.

- „Gorącym” tematem, obok sprawy wejścia do spółki inwestora, są ruchy transferowe Zawiszy. Patrząc na nazwiska sprowadzonych i testowanych piłkarzy, w opinii ekspertów niebiesko-czarni powoli wyrastają na głównego kandydata do awansu. Zgodzi się pan z tą oceną?
- Bardzo bym chciał, żeby tak było, ale na razie musimy się wstrzymać z ocenami i poczekać na ruchy transferowe pozostałych drużyn. Kandydatów do awansu jest kilku, a żaden z nich na pewno nie będzie chciał zmarnować czasu do końca okienka transferowego. Sam fakt, że drużyna wygląda lepiej "na papierze", nie daje upragnionego awansu. Musi być w zespole atmosfera, która pchnie go do przodu. Tutaj wierzę w osobę trenera Mariusza Kurasa i doświadczenie wiceprezesa Piotra Burlikowskiego. O stronę sportową jestem spokojny, ale pamiętajmy, że ten aspekt nie może być rozpatrywany w oderwaniu od strony finansowej i organizacyjnej.

- Klimat wokół klubu i ciągnący się konflikt nie wpłynie wiosną na postawę piłkarzy?
- Na pewno gra przy trybunach, na których panuje grobowa cisza, nie jest niczym dopingującym dla piłkarza. Zdecydowanie lepiej gra się na stadionie, na którym kibice reagują i żywiołowo wspierają swój zespół. Publiczność musi być dwunastym zawodnikiem, a obecna atmosfera wokół Zawiszy nie sprzyja temu. W opiniach niektórych osób pojawia się zarzut, że kibice szkodzą klubowi, a przecież oni jedynie walczą o zmiany korzystne dla spółki. Wystarczy spojrzeć na kilka spotkań, podczas których fani zaczęli dopingować Zawiszę. Wtedy następował zryw, a gra zespołu od razu układała się lepiej. To najlepszy dowód na to, że obecny klimat wokół Zawiszy rzutuje na postawę drużyny. Trzeba jednak ich zrozumieć, że w taki sposób wyrażają swoją dezaprobatę. Proszę przy tym nie zapominać, na wsparcie ilu kibiców może liczyć drużyna w każdym spotkaniu wyjazdowym.

- Pan nie boi się nazwać sympatyków wspaniałymi kibicami, a Konstanty Dombrowicz w piśmie skierowanym do europosła Ryszarda Czarneckiego określił ich "rozśpiewanymi kibolami". Jak odniesie się pan do opinii prezydenta Bydgoszczy?
- Wie pan, co? Proszę zatytułować ten wywiad jako rozmowę z Karolem Tonderem, rozśpiewanym kibolem Zawiszy Bydgoszcz. I to chyba będzie najlepszym komentarzem do słów pana prezydenta.

Rozmawiał: Artur Kluskiewicz

Źródło: KPFutbol.pl