Kibice Zawiszy Bydgoszcz nie przerwą protestów!
11.09.2009
Nie widać końca konfliktu pomiędzy kibicami Zawiszy i prezesem Michałem Glińskim. W czwartek bydgoscy fani wystosowali oświadczenie, w którym postanowili wytłumaczyć mieszkańcom miasta o co chodzi w ich proteście.
Michał Gliński na stanowisko szefa klubu został desygnowany 2 lipca za zgodą władz miasta. Taka decyzja nie spodobała się najwierniejszym kibicom Zawiszy, którzy chętnie na stanowisku prezesa widzieliby Bogdana Pultyna. Tak się jednak nie stało, bowiem inną decyzję podjął Ratusz, który ma większość udziałów w nowopowstałej spółce. Byłemu dziennikarzowi fani zarzucają między innymi brak doświadczenia w pracy klubowej, wspieranie Hydrobudowy oraz koneksje i układu z Urzędem Miasta.
Dlatego już od pierwszego meczu na własnym boisku ze Ślęzą Wrocław w widoczny sposób wyrażają swoje niezadowolenie. Niecenzuralne okrzyki rzucane w stronę prezesa, nowej rzeczniczki klubu oraz władz miasta słychać niemal na każdym meczu. 'Gliński, byłeś Hydrocwaniakiem, nigdy nie będziesz Zawiszakiem' - takie transparenty także można zobaczyć na koronie stadionu Zawiszy. Ponadto na ostatnim spotkaniu, blisko 800 grupa kibiców na pojedynek z Miedzią Legnica weszła dopiero w trakcie trwania drugiej połowy.
Nie tylko osoba Michała Glińskiego jest przyczyną protestów. Wcześniej wybuchła wojna o nazwę obiektu przy ulicy Gdańskiej, a także dość długa droga powoływania nowej spółki. Konfliktu mogą nie rozumieć jednak niektórzy mieszkańcy, do których kierowany jest apel. - Po prawie 2 latach od momentu powstania projektu spółki akcyjnej, mamy prezesa z łapanki, który nie ma żadnego doświadczenia w zarządzaniu taką instytucją, który w swej pracy zawodowej wspierał hydrobudowę, który obrażał kibiców Zawiszy, wygłaszając nieprawdziwe i krzywdzące opinie, który nie wie na jakim stadionie gra Zawisza. Na początku 'pracy” chce obniżać od razu kontrakty piłkarzom, przez co prawie straciliśmy jednego z naszych najlepszych graczy. Czy o nominacji zaważyły znajomości z TVB, czy może ratusz nie potrafił nikogo na to miejsce znaleźć, pomijając jedyną sensowną kandydaturę Bogdana Pultyna - piszą w swoim oświadczeniu kibice.
W dalszej części można przeczytać między innymi o wykorzystywaniu przez Michała Glińskiego stanowiska do prywatnych celów, załatwiania pracy znajomym oraz zlecania zadań marketingowych wiadomych spółek. - Na początku sierpnia prezes obiecał przedstawić budżet, a wiceprezydent Grześkowiak mówi w Gazecie Wyborczej, że pieniądze są zapewnione do końca roku! Na dodatek okazało się, że trzech bydgoskich przedsiębiorców było gotowych wyłożyć razem sumę 900 tysięcy złotych za udziały w WKS Zawisza Bydgoszcz SA. W czasach, gdzie znalezienie sponsora "graniczy z cudem" wydawać by się mogło, że takich ludzi przyjmie się z otwartymi rękoma. Pewnie gdzie indziej może by przyjęli, tylko nie w Bydgoszczy, gdzie do powiedzenia najwięcej we wszystkich tematach ma Maciej Grześkowiak. Otóż stwierdził on, że nie potrzebuje teraz innych akcjonariuszy, a co za tym idzie 900 tys. złotych Ponadto okłamał kibiców, ponieważ obiecał, że we władzach spółki nie będzie żadnych osób związanych lub popierających włocławski przeszczep, byleby tylko kibice nie robili antydombrowiczowskiej manifestacji na Starym Rynku - dodają kibice.
Wygląda więc na to, że konflikt będzie trwał dopóki fotel prezesa nadal będzie należeć do Michała Glińskiego. Dwa tygodnie temu pisaliśmy, że Stowarzyszenie Piłkarskie chce publicznej debaty z wiceprezydentem miasta. Ta nie doszła do skutku, bowiem Maciej Grześkowiak na łamach Gazety Wyborczej odmówił udziału w tym spotkaniu. - Kiedy słyszymy, jak wiceprezydent Grześkowiak mówi, że miasto jako większościowy udziałowiec może mianować prezesem kogo chce, to my odpowiadamy, ze są to udziały mieszkańców miasta Bydgoszczy, a my jako mieszkańcy tego miasta nie pozwolimy, żeby naszym klubem zawładnęły kolesiostwo i układziki. Nie zgadzamy się na prywatny folwark i robienie z Zawiszy trampoliny do przyszłorocznej kampanii wyborczej do samorządu i na urząd prezydenta Bydgoszczy - napisali na koniec.
Źródło: sportowe.fakty.pl