Dlaczego protestujemy?
10.09.2009
Oto treść oświadczenia w formie listu otwartego, jaką przekazano dziś do bydgoskich mediów.
Wobec publikacji prasowych odnoszących się do braku akceptacji na stanowisku prezesa WKS Zawisza Bydgoszcz SA Michała Glińskiego przez kibiców, pragniemy przedstawić powody, które nami kierują.
Ostatnie lata w historii Zawiszy, to walka i determinacja kibiców o utrzymanie klubu na futbolowej mapie Polski. W 2003 roku wobec braku jakiegokolwiek zainteresowania klubem powołaliśmy Stowarzyszenie Piłkarskie, które przejęło sekcję piłki nożnej wraz z całym dorobkiem i tradycją od upadającego WKS Zawisza. Po kilku miesiącach działalności skromnej grupie zapaleńców, udało się wydźwignąć Zawiszę z 5 ligi. Niestety, oprócz pracujących społecznie działaczy Stowarzyszenia, nikogo z władz miasta ten klub nie obchodził. Wielka piłkę postanowiono zbudować przenosząc do Bydgoszczy Kujawiaka Hydrobudowę Włocławek. Wtedy ci sami ludzie z ulicy Jezuickiej, którzy dziś chcą budować futbol, wydali na Zawiszę wyrok. Stowarzyszeniu zabrano pomieszczenia klubowe, drużynie szatnie, a pamiątki klubowe przed zaginięciem uratowali zwykli kibice, którzy przechowywali je przez 1,5 roku w swoich domach. Te upokorzenia nas nie załamały, a walkę z włocławskim przerzutem wygraliśmy, bo korupcyjny twór szybko zakończył działalność, o czym dziś nie chcą pamiętać miejscy urzędnicy.
Stowarzyszenie Piłkarskie Zawisza, po wielu latach starań wywalczyło w 2008 roku awans do rozgrywek centralnych – nowej II ligi. W listopadzie 2007 roku działacze SP spotkali się z prezydentami Dombrowiczem i Grześkowiakiem, gdzie padły pierwsze deklaracje dotyczące powstania spółki, a Stowarzyszenie miało tylko wywalczyć sportowy awans, co po pamiętnych barażach się udało.
Następnie powstała zupełnie niepotrzebnie, przez upartość i egoizm prezydenta Dombrowicza, awantura o nazwę przebudowanego stadionu (Stadion Miejski). Kibice zaprotestowali na imprezach lekkoatletycznych i podczas sesji Rady Miasta transparentami nawołującymi do umieszczenia „Zawiszy” w nazwie stadionu. Dodatkowo zebrano prawie 10 tysięcy podpisów mieszkańców, którzy poparli naszą akcję i przekazano je wiceprezydentowi Grześkowiakowi. Odpowiedzią władz były wnioski o ściganie do prokuratury o te nieszczęsne transparenty, a gdy ta umorzyła postępowanie za ściganie „przestępców” wzięła się policja i do dziś toczą się dziwne sprawy w bydgoskim sądzie. To nie pomagało budowaniu zaufania na linii Miasto-Stowarzyszenie. Następnie wiceprezydent Grześkowiak przedstawił warunki na jakich może powstać spółka: jednolite logo z CWZS, sponsor strategiczny oraz przeprosiny prezydenta Dombrowicza za transparenty. Podczas kolejnych rozmów z działaczami SP oświadczono, że bez zgody i wiedzy prezydenta żadna bydgoska firma nie będzie z Zawiszą rozmawiać! Nie trzeba dodawać, że po tym spotkaniu pozyskiwanie sponsorów szło jakoś dziwnie, po grudzie…
Stowarzyszenie Piłkarskie zamknęło sezon 2008/09 bez długów, z budżetem 1,8 mln złotych, na co złożyło się 50% wsparcia od 36 sponsorów, 20%wpływy z biletów i karnetów, 17% wsparcie z Urzędu Miasta, 13% to składki i wpłaty członków Stowarzyszenia i kibiców. Zarząd Stowarzyszenia Piłkarskiego przez wszystkie lata pracował społecznie.
Pod koniec czerwca, gdy drużyna powinna się już przygotowywać do nowego sezonu o spółce było zupełnie cicho. Od ponad roku słyszeliśmy zapewnienia o gotowości i przygotowaniu ratusza do tej inicjatywy, ale jak dobrze wiemy poza słowami za wiele się nie działo. Mamy nawet prawo przypuszczać, że gdyby nie postawa władz Stowarzyszenia i czerwcowa akcja kibiców Zawiszy mająca ratować klub przed widmem bankructwa, pomysły ratusza odnośnie powstania spółki dalej byłyby tylko pustymi słowami. Wypadki potoczyły się tak, a nie inaczej i wszystkie zainteresowane podmioty wyraziły chęć przystąpienia do tego przedsięwzięcia. Ze strony miasta brakowało tylko kandydatów do władz przyszłej spółki, oprócz „namaszczenia” Jacka Masioty na przewodniczącego Rady Nadzorczej. Stowarzyszenie dostało tylko 3% udziałów za przekazanie miejsca w lidze spółce, za przekazanie piłkarzy, za udostępnienie herbu, drużyn młodzieżowych. Na tyle procent wycenili udziały Stowarzyszenia miejscy urzędnicy. Wiedzieliśmy, że to śmiesznie mało, ale postanowiliśmy zgodzić się na spółkę w imię celów wyższych jakimi mają być występy Zawiszy na boiskach ekstraklasy. Próbowano jeszcze oszukać Stowarzyszenie zmieniając w ostatniej chwili zapisy w Statucie Spółki i Umowie Wspólników, gdzie Stowarzyszenie byłoby tylko wykonawcą woli i strukturą całkowicie podporządkowaną miastu pod groźbą kar finansowych.
Po prawie 2 latach od momentu powstania projektu spółki akcyjnej mamy prezesa z łapanki, który nie ma żadnego doświadczenia w zarządzaniu taką instytucją, który w swej pracy zawodowej wspierał hydrobudowę, który obrażał kibiców Zawiszy, wygłaszając nieprawdziwe i krzywdzące opinie, który nie wie na jakim stadionie gra Zawisza. Na początku „pracy” chce obniżać od razu kontrakty piłkarzom, przez co prawie straciliśmy jednego z naszych najlepszych graczy. Czy o nominacji zaważyły znajomości z TVB, czy może ratusz nie potrafił nikogo na to miejsce znaleźć, pomijając jedyną sensowną kandydaturę Bogdana Pultyna. Mamy prezesa, który jest całkowicie uzależniony od ratusza, który nie potrafi lub nie chce samodzielnie podejmować decyzji. Mamy prezesa, który skupia się na zatrudnianiu kolegów i znajomych oraz zlecaniu ich firmom świadczenia usług, za które płaci piłkarska spółka (rzeczniczka prasowa, obsługa księgowa, prawna, firma reklamowa). Mamy prezesa, który nie wiedział, że drużyna wyjechała na zgrupowanie, mamy prezesa, który nie odróżnia przelewów od czeków in blanco, mamy prezesa który myli wypłaty netto a brutto. Nawet w V lidze piłkarze mieli sponsora na koszulkach, a dziś grając na szczeblu centralnym nie mają nawet tego. Wymyśla płatny parking, stewardów chealeaderki na stadionie, na szczęście pomysły te zostały mu wyperswadowane. Na początku sierpnia prezes obiecał przedstawić budżet, a wiceprezydent Grześkowiak mówi w Gazecie Wyborczej, że pieniądze są zapewnione do końca roku!Na dodatek okazało się, że trzech bydgoskich przedsiębiorców było gotowych wyłożyć razem sumę 900 tysięcy złotych za udziały w WKS Zawisza Bydgoszcz SA. W czasach, gdzie znalezienie sponsora "graniczy z cudem" wydawać by się mogło, że takich ludzi przyjmie się z otwartymi rękoma. Pewnie gdzie indziej może by przyjęli, tylko nie w Bydgoszczy, gdzie do powiedzenia najwięcej we wszystkich tematach ma Maciej Grześkowiak. Otóż stwierdził on, że nie potrzebuje teraz innych akcjonariuszy, a co za tym idzie 900 tys. złotych Ponadto okłamał kibiców, ponieważ obiecał, że we władzach spółki nie będzie żadnych osób związanych lub popierających włocławski przeszczep, byleby tylko kibice nie robili antydombrowiczowskiej manifestacji na Starym Rynku.
Działacze, trenerzy, piłkarze odchodzą i przychodzą, natomiast kibice są zawsze. Kiedy słyszymy, jak wiceprezydent Grześkowiak mówi, że miasto jako większościowy udziałowiec może mianować prezesem kogo chce, to my odpowiadamy, ze są to udziały mieszkańców miasta Bydgoszczy, a my jako mieszkańcy tego miasta nie pozwolimy, żeby naszym klubem zawładnęły kolesiostwo i układziki. Nie zgadzamy się na prywatny folwark i robienie z Zawiszy trampoliny do przyszłorocznej kampanii wyborczej do samorządu i na urząd prezydenta Bydgoszczy.
KIBICE ZAWISZY BYDGOSZCZ