DERBY ŁODZI

15.08.2009
Do naszych przyjaciół z Łodzi wybieramy się w liczbie 40 osób. Zbiórka ŁKSu planowana była na ich stadionie więc też tam się udajemy. Na dwie godziny przed meczem podstawionymi autobusami udajemy się w kierunku stadionu Widzewa Po przejechaniu pierwszych kilometrów jeden z autobusów uległ kontuzji, co zakończyło się wysiadką pozostałej szarańczy na pobliską ulicę. Pech chciał, że akurat przejeżdżał tramwaj z żydkami. Momentalnie w stronę przeciwnika leci spory skład, który wyjaśnia kto rządzi w Łodzi. Policja próbowała zapobiec awanturze, lecz była w tym momencie bezsilna, co niektórzy nie będą wspominać dobrze tego dnia. Dalsza droga to już marsz pod sam stadion Widzewa. Jeszcze blisko stadionu RTS próbuje pomiędzy blokami atakować, ale za bardzo to im nie wychodzi. Wreszcie docieramy na stadion w liczbie około 600 głów. Po wejściu następuje atak na sektory gospodarzy. Widzewiacy widząc to dążą również do starcia jednak po chwili palą wrotki. Zjawiają się psy, Widzew widząc to zbiera się w liczniejszą grupę i naciera na policję, po czym kończy się zabawa. Akcja zdecydowanie na plus dla ŁKSu i reszty zgód, Widzewiacy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy, byli zaskoczeni. Wejście na stadion to też ciężka męczarnia. Na trybunach jak zawsze rzucanie z obu stron czym popadnie, w tym racami. Doping ŁKSu, jak na taką małą liczbę, bardzo dobry. Doping Widzewa szczególnie po bramkach piorunujący. Ogólnie Widzew wygrał mecz, ale to kibice ŁKSu tak naprawdę wygrali te Derby. Po meczu jeszcze około godziny jesteśmy trzymani przez ochronę i policję po czym udajemy się do autobusów i lecimy w stronę stadionu ŁKSu. Pakujemy się w swoje auta i lecimy wszyscy razem na biesiadę z ziomalami. W Bydgoszczy meldujemy się w godzinach rannych. Dziękujemy ŁKSowi za gościnę.