Zawisza rozgląda się za obrońcą i napastnikiem

11.08.2009
Trzy punkty w trzech meczach, to dorobek bydgoskiej drużyny na starcie do nowego sezonu. Czy do Zawiszy dojdą w najbliższym czasie nowi zawodnicy?

Bydgoszczanom na pewno nie sprzyjał terminarz (trzy mecze na wyjeździe). Ale czy to należy traktować jako usprawiedliwienie? Trener Kuras też nie chce w tym temacie biadolić. Wiadomo - swój stadion, swoja płyta, swoi kibice, to swego rodzaju niepodważalne atuty. Jednak grać trzeba z każdym i wszędzie, jak pokazał ostatnio Lech Poznań.

Przyczyn porażek można szukać do woli. W przypadku naszego zespołu wkrada się duża nerwowość po utracie bramki. Nie ma wykończenia stałych fragmentów gry.

- Być może brakuje też zawodnika z tzw. nazwiskiem, który otworzyłby usta nie tylko kibicom, ale również moich chłopakom w szatni - mówi Kuras. - Gdybyśmy mieli kilka milionów budżetu, to wybralibyśmy ukształtowanego gracza, którego nie trzeba testować i który nie miałby problemu z wkomponowaniem się do zespołu. Ale tak nie jest. Ściągnęliśmy takich zawodników, jakich mamy. Nie chcemy robić w klubie kominów płacowych.

Szkoleniowiec bydgoskiej jedenastki przyznał jednak, że do końca okienka transferowego będzie się rozglądał za stoperem i napastnikiem. - Trzeba jeszcze szukać zawodnika, których zagwarantuje spokój w tyłach i takiego, co potrafi coś strzelić. Różni piłkarze są na rynku i różne mają problemy. Może ktoś nam się dobry trafi. Zobaczymy...

Całej drużynie nadal przyświeca jeden wspólny cel: awans do I ligi.

- Wierzymy, że zaczniemy marsz w górę tabeli od najbliższego meczu ze Ślęzą. Musimy być przede wszystkim cierpliwi w ataku pozycyjnym. Nie ruszać na rywala na hurra. Potrzeba także koncentracji przy stałych fragmentach. Bo to już jest frustrujące, gdyż poświęcamy na to na treningach bardzo dużo czasu.

Reasumując, Zawisza nie gra źle, ale nie odnosi zwycięstw. Po ostatnich porażkach musi się szybko podnieść i wykazać się tym, czego się od niego oczekuje. - Nie miałbym nic przeciwko, gdybyśmy wygrywali nawet po jeden do zera - kończy Kuras.

Źródło: Express.bydgoski.pl