Spółka - komediodramat, science-fiction czy telenowela?
15.06.2009
Zawisza Bydgoszcz - najwyżej notowany klub w województwie kujawsko-pomorskim, siódmy w grupie zachodniej II ligi, osiemnasty w kraju pod względem frekwencji na stadionie. W trakcie minionych kilkunastu miesięcy wyrobił sobie markę sprawnie działającego i profesjonalnego klubu. Przed sezonem 2009/2010, który rusza za nieco ponad miesiąc, zawiszan trapi wiele niewiadomych. Czy zostanie powołana sportowa spółka akcyjna, kto zostanie jej prezesem, jakim budżetem będą dysponowali niebiesko-czarni - to część pytań, na które obecnie nie ma jednoznacznych odpowiedzi.
Akcentował je podczas niedzielnego spotkania z mediami Bogdan Pultyn, prezes Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza (w poniedziałek podał się wraz z zarządem do dymisji). Lista poruszonych w nich zagadnień obejmuje całokształt funkcjonowania klubu. Klubu, który od początku nowych rozgrywek miał być prowadzony przez spółkę, w skład której miało wejść między innymi miasto.
Wzory skróconego liczenia
W minionym sezonie budżet Zawiszy wynosił 1,8 mln zł. Połowę zapewnili sponsorzy. Piątą część klubowej kasy zasiliły wpływy z biletów oraz karnetów. "Daje to sumę 350 tysięcy złotych, która jest porównywalna ze wsparciem, które otrzymujemy z ratusza." - wyjaśnia członek zarządu Marcin Jałocha. Dotacja 350 tysięcy złotych (brutto) to właśnie wspomniane środki miejskie .
Schody zaczynają się w momencie, gdy mowa o pieniądzach, które będą stanowiły fundament działalności klubu w nadchodzącym sezonie. "Od dawna opieramy się na koncepcji trzech nóg: 1/3 budżetu zapewniają sponsorzy, 1/3 - wpływy z kart wstępu oraz 1/3 - miasto." - dodaje Jałocha. Obecnie, liczba niewiadomych w tym piłkarskim równaniu uniemożliwia szybkie jego rozwiązanie.
Podstawą działania Zawiszy od nowego sezonu miała być sportowa spółka akcyjna. Informacje o jej powołaniu pojawiają się od wiosny ubiegłego roku, gdy bydgoscy piłkarze walczyli o awans do zreorganizowanej II ligi. Od tamtego czasu, mimo wielu zapewnień, podpisy pod aktem powołania nadal się nie pojawiły. Dlaczego? Zdaniem działaczy SP, główną przeszkodą jest...zastępca prezydenta Bydgoszczy Maciej Grześkowiak. Prezes Pultyn spotkał się z nim w środę, ale - jak mówi - nie pojawiły się żadne konkrety. A te są niezbędne, by Zawisza mógł sprawnie funkcjonować w najbliższych miesiącach.
Obietnice z górnej (s)półki
Już 24 czerwca zawodnicy wracają do treningów. Nie wiadomo jednak, w jakich powrócą nastrojach, bowiem przyszłość organizacyjna Zawiszy stoi obecnie pod znakiem zapytania. Nie wiadomo, czy kontrakt przedłuży trener Mariusz Kuras. Obecny wygasa z końcem miesiąca. Również kilku piłkarzom, w tym Szymonowi Maziarzowi i Marcinowi Rogalskiemu, 30 czerwca kończą się umowy. Pytanie - co dalej - pozostaje bez odpowiedzi. Znany jest z kolei powód jej braku - pieniądze.
"Nie zasiądziemy do rozmów z zawodnikami, dopóki nie będziemy mieli w pełni zabezpieczonych finansów na kolejne miesiące." - podkreśla M.Jałocha. Chodzi przede wszystkim o jednoznaczną deklarację ze strony miasta co do wysokości wsparcia w sezonie 2009/2010. W ramach spółki dla Zawiszy miało zostać przekazane 1,5 miliona złotych. O jej losach (statut został zaakceptowany) więcej dowiedzieć mamy się 16 czerwca. Planem awaryjnym miało być przekazanie dla klubu 300 tysięcy złotych na rundę jesienną. "Również w tej sprawie, mimo wcześniejszych zapewnień, jest pat." - zaznacza Jałocha.
Działacze Zawiszy potwierdzili, że istnieje pomysł zastosowania wariantu B, którym byłoby powołanie spółki bez udziału miasta. Prowadzone są w tej sprawie rozmowy z przedstawicielami bydgoskiego biznesu. "Nadal liczymy jednak na współpracę z miastem. W tym zakresie oczekujemy jednak spotkania z prezydentem Konstantym Dombrowiczem. Mamy do niego zaufanie, a jego deklaracje znajdują pokrycie w faktach." - przyznaje prezes Pultyn, który podkreślił, że nie zamierza kandydować na to stanowisko podczas najbliższego zebrania wyborczego - 22 czerwca.
Członkowie zarządu ponownie zdementowali również informację lokalnej prasy o rzekomym zadłużeniu Zawiszy na kwotę 300 tysięcy złotych. "Nasz dług wynosi obecnie około 2 procent budżetu, czyli kilkadziesiąt tysięcy złotych." - wyjaśnia Jałocha. "Należy pamiętać jednak, że każdy podmiot musi opierać się w pewnym stopniu na kredycie obrotowym zapewniającym jego bieżącą działalność." - dodaje Jacek Jankowski. Jak podkreślali działacze, wszystkie płatności dla zawodników i sztabu szkoleniowego są regulowane w terminie.
Źródło: Sportowabydgoszcz.pl