Stowarzyszenie nie wierzy w spółkę
15.06.2009
Prezydent Konstanty Dombrowicz ma zdecydować jutro, czy miasto powoła sportową spółkę ze Stowarzyszeniem Piłkarskim Zawisza. - Prace nad nią trwają rok, a my ciągle czekamy. - narzeka prezes SP Zawisza Bogdan Pultyn.
Wczoraj klub zwołał specjalną konferencję, w której uczestniczyli członkowie zarządu SP i jego szef. Przypomnijmy, że we wtorek w komplecie złożyli dymisję. To był protest przeciwko zbyt powolnemu tempu prac nad powołaniem spółki.
Według stowarzyszenia miesiąc - tyle jest do rozpoczęcia nowego sezonu w II lidze - to za mało czasu, żeby spółka zdołała przejąć drużynę. - Jest za późno, żeby w tej przerwie ją założyć. Złożyliśmy już do PZPN wniosek o licencję jako SP. I nie wyobrażam sobie, że we wtorek nagle się wszystko odmieni - mówi członek zarządu Zawiszy Marcin Jałocha.
Działacze SP narzekali na zbyt słabą pomoc finansową z miasta. - Nawet po awansie w poprzednim roku nie dostaliśmy pomocy z miasta. Pierwsze wsparcie pojawiło się dopiero w październiku. Sytuacja uległa poprawie na wiosnę - stwierdza Jałocha.
Ratusz dał 305 tys. złotych - To zaledwie 17 procent naszego budżetu, który wyniósł 1,8 miliona złotych. Połowę zebraliśmy od 36 sponsorów - mówi Marcin Jałocha, członek zarządu SP. - A miało być inaczej. Oczekiwaliśmy, że jedna trzecia budżetu będzie pochodzić z miasta - dodaje.
- A oczekiwania miasta wobec swej roli w spółce są liczne: większościowy akcjonariat, swój prezes, członek rady nadzorczej. Czy miasto jest na to przygotowane? Śmiem wątpić - stwierdza Pultyn.
- Wiceprezydent Grześkowiak nie zna odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące przyszłości spółki. Z panem Grześkowiakiem można rozmawiać przez rok i niczego nie ustalić - dodaje prezes SP Zawisza.
Działacze SP wyrazili wotum nieufności wobec Grześkowiaka. - Chcemy rozmawiać z prezydentem Dombrowiczem. To, co on nam mówił, zawsze się sprawdzało. Nie mogę tego powiedzieć o współpracy z panem Grześkowiakiem - deklaruje Pultyn.
Jaka będzie decyzja Dombrowicza w sprawie powołania spółki, dowiemy się jutro. Nieoficjalnie wiadomo, że będzie ona pozytywna.
SP Zawisza ma już alternatywę, jeśli będzie inaczej. Nadal będzie działać w obecnej formule (w II lidze nie trzeba być spółką).
- Chcielibyśmy wówczas cyklicznie, dwa razy w półroczu, spotykać się z prezydentem. Wnosimy o precyzyjne ustalenie wsparcia finansowego. Nie może być mniejsze niż jedna trzecia naszego budżetu - opowiada Jałocha.
A jak ratusz nie będzie chciał dać tych 600 tys. złotych? (to 1/3 licząc budżet klubu na poziomie ubiegłego sezonu) - pytamy.
- Wtedy można będzie powiedzieć, że Urząd Miasta nie chce silnej piłki w Bydgoszczy - odpowiada Jałocha.
Źródło: Gazeta Wyborcza