Rozmowa z Szymonem Maziarzem, pomocnikiem Zawiszy Bydgoszcz
23.04.2009
Nie czuję się liderem
Przez lata swojej gry na boiskach regionu zwiedził kilka klubów, ale dopiero w zespole z Gdańskiej doszedł do życiowej formy. Jest jednym z czołowych graczy Zawiszy w obecnym sezonie. Sam nie uważa, by jego gra miała znamienny wpływ na postawę bydgoszczan.
Nie czuję się liderem
Przez lata swojej gry na boiskach regionu zwiedził kilka klubów, ale dopiero w zespole z Gdańskiej doszedł do życiowej formy. Jest jednym z czołowych graczy Zawiszy w obecnym sezonie. Sam nie uważa, by jego gra miała znamienny wpływ na postawę bydgoszczan.
Maziarz, jak niemal każdy mały chłopiec, pierwsze kroki w futbolu stawiał na podwórku. Godziny gry z piłką przy nodze nie wystarczały jemu oraz jego kolegom. Pierwszym klubem Szymona była Cuiavia Inowrocław. Do dziś wspomina występy w biało-zielonych. Zapewne niewiele kibiców wie, iż w przeszłości popularny „Mazi” zanotował epizod w… Goplanii Inowrocław. – W Cuiavii występowałem od młodzika do seniora. Zaliczyłem jedynie krótką przerwę na grę w makroregionie w barwach Goplanii – wyjaśnia Maziarz, który w trakcie swojej kariery grał prawie na wszystkich pozycjach. Nie występował jedynie między słupkami, a w polu zaliczył występy we wszystkich formacjach.
Po występach w młodzieżowych drużynach, przyszła pora na grę w seniorach. W pierwszej drużynie Cuiavii występował w ataku z Krzysztofem Oźminą. – Nasza współpraca układała się bardzo dobrze. Jako drużyna prezentowaliśmy się nieźle. Z zespołu walczącego o utrzymanie, staliśmy się czołową ekipą ligi – wspomina Maziarz. Szybko sytuacja uległa jednak zmianie. Po dwóch sezonach gry w seniorach Cuiavii trafił do Polonii Bydgoszcz, wówczas trzecioligowej drużyny.
Początki na Sportowej miał trudne, gdyż musiał zmagać się kontuzją stopy. - Całą rundę straciłem przez błąd lekarza, który źle założył mi gips na nogę – mówi Szymon. Gdy w końcu wywalczył miejsce w składzie, wszystko miało pójść „z górki”. Ale potoczyło się zupełnie inaczej. – W trakcie rundy, podczas meczu z Kotwicą, naciągnąłem więzadła w kolanie i występy miałem z głowy – wyjawia Maziarz, który niedługo potem pożegnał się z Polonii. Działacze klubu wycofali zespół z rozgrywek i pomocnik musiał szukać sobie nowej drużyny.
- Ku zdziwieniu, otrzymałem kilka ofert. Wybrałem TKP, gdyż uznałem, że tam będę miał szansę na dalszy rozwój – tłumaczy Szymon. Aż trzykrotnie mógł awansować z toruńskim zespołem, ale za każdym razem torunianom brakowało szczęścia. Sam pobyt w grodzie Kopernika, jak do dziś podkreśla, nie był wymarzony. – Najpierw miałem problemy z kolanem. Później, gdy w końcu doszedłem do formy, nie dostawałem wielu szans do gry – dodaje Maziarz.
Ostatecznie latem 2007 roku trafił do Zawiszy – klubu swoich marzeń z dzieciństwa. Z grą w drużynie z Gdańskiej wiązał duże nadzieje. Wywalczenie miejsca w składzie i awans do nowej drugiej ligi – takie cele stawiał sobie przed nowym sezonem. Szybko zyskał zaufanie Piotra Tworka, ówczesnego szkoleniowca niebiesko-czarnych. Ponadto jego grę i wkład w wyniki Zawiszy doceniali także kibice bydgoszczan.
Jakie wydarzenia najbardziej zapadły mu w pamięci z pierwszego sezonu gry w Zawiszy? - Najbardziej w pamięci utkwił mi mecz w Leśnicy, który dał nam awans do nowej drugiej ligi. Niezapomniane chwile towarzyszyły mi również w spotkaniach ligowych przeciwko Chemikowi Bydgoszcz oraz na wyjeździe z Olimpią Grudziądz, gdzie towarzyszyła nam spora liczba kibiców z Bydgoszczy – wyjawia.
Przed sezonem „Piłkarz” zapytał Maziarza o ocenę zimowego okresu przygotowawczego czy szanse zawiszan w rundzie wiosennej.
- „PIŁKARZ”: Rozegraliście aż dziewięć spotkań kontrolnych przed rundą wiosenną, w których spisywaliście się bardzo przyzwoicie. Co się stało w ostatnim sparingu, przegranym 1:4 z Jeziorakiem Iława?
- Faktycznie, w okresie przygotowawczym rozegraliśmy dziewięć gier sparingowych, w których prezentowaliśmy się dobrze. W ostatnim mecz zagraliśmy pierwszy raz na naturalnej murawie, co trochę odbiło się na naszej grze. Cały czas trenowaliśmy na sztucznej płycie, gdzie gra wygląda zupełnie inaczej. Do przerwy prezentowaliśmy się dobrze. Niestety, w drugiej połowie popełniliśmy kilka błędów oraz strat, które Jeziorak wykorzystał z zimną krwią i wygrał 4:1.
- Jak oceniłbyś cały okres przygotowawczy?
- Cały czas przygotowywaliśmy bardzo solidnie. Przed wyjazdem ćwiczyliśmy miesiąc w Bydgoszczy, gdzie treningi odbywały się dwa razy dziennie. Na obozie w Szklarskiej Porębie przede wszystkim dużo biegaliśmy, co powinno przynieść efekty w rundzie rewanżowej. Dzień był dokładnie zaplanowany od rana do wieczora. Trenowaliśmy trzy razy dziennie, głównie nad wytrzymałością. Po powrocie z obozu schodziliśmy z obciążeń, zaczęła się praca nad taktyką i szybkością. W sparingach pokazaliśmy, że potrafimy grać ciekawą i skuteczną piłkę. Świadczą o tym choćby nasze wyniki z pierwszoligowym Turem Turek czy Wisłą Płock, gdzie wygrywaliśmy po dobrej grze.
- Przechodząc do Zawiszy, chyba podjąłeś słuszną decyzję. Odbudowałeś formę i niemal momentalnie stałeś się jednym z filarów drużyny.
- Postąpiłem słusznie, wybierając grę w Zawiszy. Forma praktycznie od początku mojego pobytu w klubie przy ulicy Gdańskiej była dobra. Z miejsca przekonałem trenera Tworka do swojej osoby, iż warto na mnie postawić w meczach o punkty. Nie ukrywam, że potrzebowałem regularnego grania, żeby odbudować formę i w Zawiszy mi się to udało. Z biegiem czasu żałuję, że tak długo zwlekałem z decyzją o odejściu z TKP, ale niestety taki jestem, że nie lubię zmieniać zbyt często otoczenia.
- W minionej rundzie prezentowałeś równą dyspozycję. Możesz grać jeszcze lepiej niż jesienią?
- Na początku rundy nie prezentowałem najwyższej formy, ale z meczu na mecz wyglądało to coraz lepiej. Myślę, że po czterech-pięciu kolejkach nie zawodziłem szkoleniowców, skoro stawiali na mnie i wystawiali w pierwszym składzie. Wiem, że stać mnie na jeszcze więcej i na jeszcze lepszą grę. Wciąż ostro trenuję, żeby w meczach pokazać pełnię swoich umiejętności. Chciałbym radować swoją dyspozycją grono kibiców, którzy przychodzą na nasze mecze.
- Czujesz się liderem drugiej linii bydgoszczan?
- Nie czuję się liderem linii pomocy Zawiszy. Trener tak ciekawie zbudował i poustawiał zespół, że każdy z chłopaków, który występuje w linii pomocy i nie tylko, może pociągnąć ten wózek.
- W nadchodzącej rundzie siła Zawiszy powinna być jeszcze większa. Do zespołu trafiło czterech wartościowych graczy, którzy powinni wzmocnić potencjał drużyny.
- W przerwie między rundami działacze dokonali wzmocnień drużyny i powinniśmy być jeszcze groźniejsi dla przeciwników niż jesienią. W chwili obecnej mamy praktycznie rywalizację na każdej pozycji, co powoduje, że poziom powinien wzrosnąć, a co za tym idzie będziemy mocniejsi.
- W pomocy panuje spora rywalizacja. Nie obawiasz się o miejsce w wyjściowym składzie?
- Chciałbym zaznaczyć, że w każdej formacji jest spora konkurencja. W chwili obecnej panuje spora rywalizacja praktycznie na każdej pozycji. Trener ma ten komfort, że ma w kim wybierać. Trenuję ostro, żeby trener nie miał wątpliwości, na kogo postawić w meczu. Nie czuje się pewniakiem w wyjściowym składzie. Muszę być skupiony i prezentować się solidnie, gdyż każdy chce występować w podstawowym składzie. Wiadomym jest, iż jak się usiądzie na ławce, to wówczas ciężko powrócić do składu.
- W rozmowach w szatni nie żałujecie kilku straconych punktów jesienią? Gdyby Zawisza miał choćby kilka "oczek" więcej, bylibyście wymieniani jako kandydaci do awansu.
- Powiem szczerze, że rozmawialiśmy sporo na ten temat i analizowaliśmy głupio stracone punkty głównie na wyjazdach, gdzie nie szło nam najlepiej. Bolą porażki w tych meczach, gdzie byliśmy zespołem lepszym lub przynajmniej nie słabszym i niestety nie punktowaliśmy. W chwili obecnej brakuje tych punktów, ponieważ ta grupa jest strasznie wyrównana i mielibyśmy większą szansę na walkę o awans. Może powtórzymy wyczyn Lechii, która potrafiła odrobić spore straty i awansowała do wyższej klasy rozgrywkowej.
- Spadek raczej nie grozi Zawiszy, zatem czy brak presji końcowego wyniku może wam pomóc wiosną?
- W życiu nie można niczego być pewnym, trzeba być cały czas skoncentrowanym, bo chwila nieuwagi może kosztować bardzo wiele. W naszym przypadku myślę, że nie jest tak do końca, że gramy bez presji. Musimy zdobywać punkty, bo zespoły za naszymi plecami nie śpią i będą chciały się wydostać ze strefy barażowej lub zagrożonej bezpośrednim spadkiem.
- Nie odczuwacie ciśnienia związanego z grą o awans, ale dla wielu piłkarzy ta runda może być decydująca. Ewentualna słaba forma może przyczynić się do pożegnania z Zawiszą, który w przyszłym sezonie powinien walczyć o najwyższe cele.
- Każdy zdaje sobie sprawę z tego faktu, że jest to bardzo ważna runda dla każdego z drużyny. Niestety uprawiamy taki zawód, że nie możemy pozwolić sobie na słabszy okres, ponieważ w innym przypadku możemy zostać bez pracy. Nie wydaje mi się, żeby któryś z chłopaków luźno podszedł do obecnej rundy. Jeszcze nie mamy pewnego utrzymania i trzeba grać na maksimum, żeby nie było niepotrzebnie nerwowej końcówki. Podejrzewam, że każdy z obecnej kadry będzie chciał zostać w Zawiszy i w przyszłym sezonie powalczyć o awans.
- Zamontowanie podgrzewanej murawy na stadionie skutkuje tym, że będziecie mogli tylko raz w tygodniu trenować na Gdańskiej. Będzie to miało jakieś znaczenie?
- Trening na płycie, na której odbywają się mecze, jest bardzo ważny. Własny stadion, boisko oraz wspaniali kibice powinni być naszym atutem i myślę, że tak będzie. Jestem pełen nadziei, że ten jeden trening w tygodniu umiejętnie wykorzystamy na zapoznanie się z murawą i będzie ona naszym sprzymierzeńcem.
- Opierając zespół na wychowankach i piłkarzach z regionu, można liczyć się w drugoligowej stawce?
- Jestem tego zdania, że można sporo osiągnąć z takimi zawodnikami. My jesteśmy tego jawnym przykładem, że przy mądrej polityce transferowej można zbudować ciekawy zespół, który może liczyć się na szczeblu centralnym. Myślę, że jeszcze ostatniego słowa nie powiedzieliśmy. Postaramy się z chłopakami o niespodziankę. Może awansujemy nawet do wyższej ligi?
- Jesteś piłkarzem, mającym olbrzymi wpływ na poczynanie zespołu. Prezentujesz równą i dobrą formę, co na pewno nie uszło uwadze skautom. Czy przyszłość wiążesz tylko z Zawiszą? Czy może czekasz na jakąś interesującą ofertę?
- Dziękuję bardzo i cieszy mnie taka opinia, że dokładam swoją cegiełkę do wyników zespołu. Staram się swoją grą pomóc drużynie. Odnośnie zmiany barw klubowych to nie zastanawiam się nad tym, staram się skupić na grze w Zawiszy i robić wszystko, żeby wywalczyć upragniony awans na zaplecze ekstraklasy. Zimą dochodziły do mnie informacje, że ktoś interesował się moją osobą. Jeżeli jakaś oferta pojawi się, to usiądę i na spokojnie przemyślę wszystkie argumenty za i przeciw. Na chwilę obecną skupiam się na grze i walce o nowy kontrakt, ponieważ obecny kończy się w czerwcu.
Rozmawiał: Paweł Wrona