GKS Tychy - Zawisza Bydgoszcz 0:0

20.03.2009
Zawisza: Gajewski - Rogalski, Łukaszewski, Suchecki, Zaremski - Dąbrowski - Szczepan, Maziarz (Cielasiński), Piętka (Brzeziński), Szal (Krzywicki) - Bajera.

Na mecz do Tychów ruszamy z samego rana samochodami i busami. Droga minęła nam na rozmowach i dyskusjach na temat nieudanego startu naszych piłkarzy tej wiosny. W Tychach miłe powitanie z miejscowymi kibicami, wspólne śpiewy, po czym rozpoczął się mecz. Zajęliśmy miejsca w klatce dla kibiców gości i rozpoczęliśmy doping. Dopingowaliśmy całkiem głośno, czasem wspólnie z miejscowymi na dwie strony, co dawało dobry efekt. Zajwiło się nas w Tychach około 250 osób. Co do meczu to jak wspólnie ustaliliśmy, był on absurdalnie najgorszym wydarzeniem tego dnia. Oba zespoły zagrały jakby pod żadnym pozorem nie chaiały zrobić sobie nawzajem krzywdy. Zawisza zagrał słabo, tyszanie jeszcze słabiej. W całym spotkaniu nasi piłkarze nie potrafili stworzyć sobie dogodnej okazji do zdobycia gola. Nie licząc przypadkowej poprzeczki Szczepana po rykoszecie i dwóch w miarę dobrych okazji Krzywickiego, nie było żadnych emocji. Optyczną przewagę miała drużyna Zawiszy, o wiele więcej czasu niż gospodarze utrzymywała się przy piłce, jednak nic to nie dało. Tyle o „widowisku” piłkarskim. Na trybunach panowała dobra atmosfera i w drugiej połowie skupiono się już na wspólnych rozmowach tysko-bydgoskich. Na meczu byli obecni również kibice Górnika Wałbrzych i ŁKSu Łódź. Fani GKSu przygotowali dla nas specjalny poczęstunek. Zrobili również oprawę złożoną z dużej ilości flag na kijach, połowa w barwach GKSu, połowa w barwach Zawiszy. Do tego ładny transparent „I TAK OD WIELU LAT, JAK Z BRATEM BRAT”. Po meczu zostaliśmy zaproszeni do jednego z tyskich lokali, gdzie jeszcze parę godzin „umacnialiśmy zgodę”. Wieczorem pożegnaliśmy gościnne Tychy i udaliśmy się w długą podróż powrotną. Dziękujemy serdecznie naszym przyjaciołom z Tychów za przyjęcie. BRACI SIĘ NIE TRACI!