Dąbrowski: Nowy początek w Zawiszy

12.03.2009
Dwa lata temu Maciej Dąbrowski grał w mistrzostwach świata juniorów. Potem trafił do GKS Bełchatów. Wiosną ma być podporą defensywy bydgoskiego Zawiszy


Waldemar Wojtkowiak: Nie szkoda było zostawić ekstraklasę dla Zawiszy?

Maciej Dąbrowski: Ostatnio to ja grałem tylko w Młodej Ekstraklasie, więc jakoś żalu nie było. Wcale nie uważam, że coś ważnego się kończy w moim życiu. Jest wręcz przeciwnie. Przyjście do Zawiszy traktuję jako nowy początek. Z dużym optymizmem patrzę w przyszłość.

Rok 2007 był dla pana chyba dużym przełomem. Najpierw wyjazd z reprezentacją na juniorskie mistrzostwa świata w Kanadzie, a później angaż w ekstraklasie. Wydawało się, że wielka kariera stoi przed panem.

- Rzeczywiście to był dobry czas. Musiałem walczyć o tę kadrę, ale udało się. Później po powrocie z mistrzostw jeszcze pół roku grałem w Victorii Koronowo, a dopiero potem zdecydowałem się na przejście do ekstraklasy.

No i ustawiła się kolejka chętnych.

- Nie była ona aż tak długa. Byłem na testach w Wiśle Kraków i Koronie Kielce. Wiem też, że były prowadzone jakieś rozmowy z wrocławskim Śląskiem, ale ostatecznie i tak wylądowałem w Bełchatowie. Teraz mogę powiedzieć, że dużo się tam nauczyłem.

Dlaczego w ekstraklasie zagrał pan tylko jeden mecz?

- Z jednej strony to było dla mnie wielkie szczęście, a z drugiej ogromny pech. Cieszyłem się, że z debiutu, za który w dodatku zebrałem bardzo dobre recenzje. Niestety, już w 30 minucie pojedynku z Lechem Poznań doznałem kontuzji. Podczas meczu nie czułem tego aż tak bardzo. Dopiero kilka dni później okazało się, że mam 20 procent zerwanych wiązadeł krzyżowych i na cztery miesiące musiałem dać sobie spokój z piłką nożną. Kto może, gdyby nie ten uraz, to trener Orest Lenczyk nadal by na mnie stawiał?

Jednak Lenczyka zastąpił Paweł Janas, a on już pana w składzie nie widział.

- No niestety to prawda. Trener Janas miał swoją wizję drużyny i ja chyba do niej nie pasowałem. Zostałem przesunięty do drużyny Młodej Ekstraklasy.

Teraz wydaje się pan jednak pewniakiem w składzie Zawiszy.

- Ja bym tak tego nie powiedział. Rywalizacja nie jest mała. Oprócz mnie są przecież Marcin Łukaszewski, Robert Tomczak, czy Paweł Ettinger. Trener na pewno postawi na tego, kto w danej chwili prezentować się będzie najlepiej.

Źródło: Gazeta Wyborcza