Sąd ukarał kibiców za transparenty
27.02.2009
Sądowy finał konfliktu między kibicami Zawiszy a władzami miasta. Siedmiu mężczyzn, którzy podczas ceremonii otwarcia ubiegłorocznych lekkoatletycznych mistrzostw świata juniorów protestowali przeciwko zmianie nazwy stadionu, za karę za wywieszanie transparentów będzie musiało porządkować ulice.
.
Kibice nic nie wiedzieli, że 11 lutego nad ich losem debatował Sąd Grodzki w Bydgoszczy. - Otworzyłem dzisiaj skrzynkę na listy, wyciągam kopertę, a tam pieczątka sądu - opowiada jeden z nich. - Kiedy przeczytałem treść, trochę się wściekłem. Sięgnąłem po telefon, zadzwoniłem do znajomych, okazało się, że każdy miał taką samą niespodziankę.
Bydgoszczanie wieku od 18 do 36 lat otrzymali wyrok nakazowy w imieniu Rzeczpospolitej Polskiej. Sąd pod przewodnictwem sędzi Ewy Rzepki uznał kibiców za winnych popełnienia zarzucanych czynów. Werdykt zapadł bez ich udziału, z oskarżenia policjantów z komisariatu Śródmieście.
Obwinieni, bo tak ich określa sąd, "8 lipca 2008 r. w Bydgoszczy przy ul. Gdańskiej, będąc na stadionie im. Zdzisława Krzyszkowiaka usiłowali przeszkodzić w uroczystości otwarcia lekkoatletycznych mistrzostw świata poprzez werbalne manifestowanie oraz wywieszanie transparentów". Poza tym, zdaniem sądu, kibice nie reagowali na uwagi służb porządkowych i prośby, by zaprzestali okrzyków.
Sąd wymierzył każdemu jeden miesiąc ograniczenia wolności. W praktyce oznacza to, że w tym czasie mężczyźni mają społecznie przepracować 20 godzin we wskazanym zakładzie. Mają także zakaz wstępu przez dwa lata na młodzieżowe mistrzostwa świata w lekkiej atletyce. A na dodatek w trakcie ich trwania muszą stawiać się w swoich osiedlowych komisariatach. Ta część wyroku rozbawiła kibiców. - Sędzia Rzepka chyba nie wiedziała, że najbliższe mistrzostwa lekkoatletyczne odbędą się w kanadyjskim Moncton. Więc to nie problem, bo i tak się tam nie wybieraliśmy - mówią.
Niektórzy nieco dłużej zastanawiali się nad słowem "werbalnie" - Nie wiem, co to znaczy, ale jak z sądu, to na pewno nic dobrego - komentował jeden z mężczyzn.
Fani Zawiszy trafili pod sąd za sprawą Konstantego Dombrowicza. Prezydent złożył doniesienie po manifestacji przeciwko zmianie nazwy stadionu przy ul. Gdańskiej na Bydgoski Stadion Miejski. Kibice protestowali w trakcie ceremonii otwarcia lekkoatletycznych mistrzostw świata juniorów.
- To było działanie zagrażające interesom miasta, dlatego nie można tego zostawić i zapomnieć. W umowie z IAAF jest dokładnie zapisane, co może wisieć na stadionie. Co by się stało, gdyby działacze światowej federacji ukarali Bydgoszcz za to, że nie dopilnowaliśmy tego punktu umowy. A kara mogłaby wynosić i kilkaset tysięcy euro. W przyrodzie istnieją bakterie, które są beztlenowcami i niestety żyją też ludzie, którzy są bezmózgowcami - grzmiał wówczas Dombrowicz.
Na koronie stadionu, niemal naprzeciwko trybuny honorowej, raziły oczy trzy wielkie transparenty z napisami: "Zawisza - nazwę nosi świątynia ta - Gdańska 163 a", "Od lat każdy w Bydgoszczy słyszał, że w Bydgoszczy jest Zawisza. Teraz mamy prezydenta, który o tym nie pamięta", "Od lat tradycja się nie zmienia. Tu jest Zawisza. Stadion Miejski to ściema".
To właśnie ten fakt policjanci uznali za złamanie prawa. Namierzyli i rozpoznali protestujących dzięki nagraniom z miejskiego monitoringu. Kibiców obciążyli też swymi zeznaniami strażnicy miejscy.
- Tyle tylko, że to nie my. Nas legitymowano i spisano poza terenem stadionu - tłumaczą kibice. - Mamy siedem dni na odwołanie się od wyroku i na pewno to zrobimy. W czwartek idziemy do prawnika - zapowiadają.
Źródło: Gazeta Wyborcza