Arkadiusz Kozłowski walczy z presją

28.01.2009 Dzięki m.in. jego postawie zawiszanom udało się awansować do zreformowanej II ligi. Błyszczał, walczył za dwóch, strzelał gole i miał świetny początek tego sezonu. Ale to już było...

Młody „Koziołek” - w bydgoskim zespole występuje również inny gracz o takim samym nazwisku, Marcin Kozłowski - w IV lidze spisywał się rewelacyjnie. Był jedną z pierwszoplanowych postaci w drużynie. Jako rozgrywający zdobył dziesięć bramek. Szkoleniowcy patrzyli na jego grę z nieukrywaną satysfakcją. Śmiało można było rzec, że oto w Zawiszy narodził się talent czystej wody.

- Mogło się wydawać, że tylko kwestią czasu pozostaje, aż ktoś się nim zainteresuje. Jakiś klub z wyższej półki. I że to będzie pierwszy zawodnik, który z ekipy, która wywalczyła awans, będzie kontynuował karierę w silnym ośrodku ligowym - mówi jeden z bydgoskich trenerów, proszący o anonimowość.

Po zwycięskim finiszu Arek nie jeździł jednak na testy. Pozostał w Zawiszy, bo też nie było potrzeby, żeby od razu zmieniał barwy klubowe.

Trenerzy Piotr Tworek i Tomasz Łachowski widzieli go w podstawowym składzie w nowej II lidze. 20-letni Kozłowski odwdzięczył im się za to dobrą postawą, lecz tylko na początku zmagań. Strzelił gola z Czarnymi Żagań i dwa z Miedzią Legnica. Potem było tylko gorzej. Sprawy osobiste negatywnie wpłynęły na jego formę. Zawodnik zatracił gdzieś polot i skuteczność. Dziś nie ukrywa, że wina leży po jego stronie.

- W moim myśleniu na boisku faktycznie coś się zatrzymało - przyznaje. - Być może wynikało to z braku koncentracji. Na drugą ligę zaczęło chodzić więcej widzów, a przed taką publiką każdy młody zawodnik ma prawo czuć się spięty. Rozmawiałem już na ten temat z psychologiem i wielokrotnie z trenerem. Szukaliśmy dróg wyjścia, toteż częściej zacząłem grać jako rezerwowy. Wiosną również może czekać mnie ławka. Ale nie poddam się! Tym bardziej, że trenerzy, odrzucając ofertę Victorii Koronowo, jasno dali mi do zrozumienia, że chcą mnie dalej w zespole.

Wszystko zależy jednak od Arka. Również to, jak się odżywia... Obecnie ma cztery kilogramy nadwagi.

- Niestety, mam tendencje do tycia - nie ukrywa Arkadiusz Kozłowski. - Jestem w kontakcie z lekarzem i wiem, że muszę o siebie bardziej zadbać. Dla piłki mogę się poświęcić...

Źródło: Express Bydgoski