Zagłębie nieskuteczności
21.10.2008
To był mecz do pierwszej bramki - taka opinia przeważała wśród zawodników oraz trenerów Zawiszy Bydgoszcz oraz Zagłębia Sosnowiec po zakończeniu meczu szesnastej kolejki pomiędzy tymi ekipami. Ostatecznie, futbolówka ani razu nie wpadła do siatki i długo oczekiwany przez kibiców pojedynek zakończył się bezbramkowym remisem. "Sądzę, że żadnej z drużyn remis nie satysfakcjonuje." - skomentował asystent trenera Miroslava Czopjaka Gerard Juszczak. "Pozostaje mi się zgodzić z tym stwierdzeniem. Cieszę się jednak z jednego punktu w meczu z drużyną grającą bardzo dojrzałą piłkę nożną." - dodał szkoleniowiec zawiszan Piotr Tworek.
Sobotni mecz nie był pokazem otwartego futbolu. Oba zespoły nastawiły się na konsekwentne realizowanie założeń taktycznych i unikanie błędów w defensywie. Mecz toczył się co prawda w dobrym tempie, ale momentów elektryzujących widownię nie było zbyt dużo. "Wynikało to z bardzo dobrej organizacji gry Zagłębia. Kasetę z nagranym meczem tego klubu przekażę trenerom grup młodzieżowych. Będzie to doskonały materiał szkoleniowy." - analizuje trener Tworek.
Obaj oponenci stworzyli sobie przed przerwą kilka sytuacji do zdobycia bramki. Nie były to jednak bardzo klarowne, często określane mianem stuprocentowych, sytuacje. W 22 minucie bardzo ładną akcją na prawym skrzydle popisał się Krzysztof Myśliwy. 32-letni napastnik ograł najpierw Damiana Cupera, a następnie powracającego do asekuracji Krzysztofa Szala, po czym wycofał piłkę do nadbiegającego Arkadiusza Kłody. Ten ostatni uderzył z rotacją, ale ponad poprzeczką bramki strzeżonej przez Macieja Kowalskiego. Odpowiedź bydgoszczan nadchodzi kilkadziesiąt sekund później. Przypadkowa piłka dośrodkowywana z prawej strony placu gry trafia do Szala. Nastolatek bez zastanowienia decyduje się na uderzenie lewą nogą, jednak jest ono zbyt czytelne, aby zaskoczyć Macieja Gostomskiego.
Zarówno gospodarze, jak i sosnowiczanie nie ustawali w wysiłkach, aby jeszcze przed przerwą otworzyć wynik. Próby niebiesko-czarnych (Marcin Łukaszewski) oraz sosnowiczan (Myśliwy) nie przynoszą powodzenia. "Bardzo staraliśmy się strzelić gola jeszcze przed upływem 45 minuty. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że w tym meczu padnie niewiele bramek, a każda może zadecydować o losie trzech punktów." - ocenia wspomniany Łukaszewski, który na boisko powrócił po 1,5-miesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją. "Decyzja o grze zapadła w ostatniej chwili. Mimo to, nie miałem żadnej blokady psychicznej po urazie." - dodaje bydgoski obrońca. "Rudy" zastąpił Pawła Ettingera, który zmagał się z 38-stopniową gorączką. "W ostateczności, nie chcąc ryzykować zdrowia Pawła, mogliśmy dać możliwość powrotu do gry Marcinowi." - zaznacza P.Tworek.
Krzysztof Suchecki (w środku) wrócił do składu Zawiszy i - w opinii Piotra Tworka - zagrał przyzwoite zawody.
Goście mieli tuż przed końcem pierwszej połowy jeszcze jedną bardzo dobrą sytuację na pokonanie Kowalskiego. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego piłka trafiła do zamykającego akcję Rafała Bałeckiego. Ten zgrał ją wzdłuż linii bramkowej do podłączającego się do takich akcji Adriana Marka, ale strzał obrońcy Zagłębia poszybował nad poprzeczką. "Nasza niemoc strzelecka wynikała przede wszystkim z braku dokładności i determinacji w kluczowych momentach." - mówi w rozmowie z nami Wojciech Białek, obrońca drużyny z Małopolski.
Zabrakło ich także po zmianie stron. Nadal brakowało skuteczności lub pewnie interweniowali bramkarze obu drużyn. Szanse mieli między innymi: Szal, Bajera (po stronie Zawiszy) oraz Rafał Pietrzak i ponownie Myśliwy. Kolejne roszady w składach nie przynosiły rewolucji w grze. Wiele akcji kończyło się wkrótce po przekroczeniu linii środkowej. W 69 minucie rajdem z lewej strony popisał się Adrian Pajączkowski. Jego z pozoru niegroźne dośrodkowanie sprawiło wiele problemów Kowalskiemu. Bydgoski bramkarz i tym razem wyszedł z tego pojedynku bez szwanku.
Jego koledzy próbowali sforsować - bezskutecznie - obronę przyjezdnych. Doskonałą okazję miał w 74 minucie batalii Szal, który najpierw został zablokowany przez rywali. Chwilę później miał szansę na poprawkę - prawą nogą strzelił w kierunku dalszego słupka. Piłka minimalnie minęła bramkę Zagłębia, a po trybunach przeniósł się jedynie głośny jęk zawodu. W ostatnim kwadransie coraz mocniej w obu ekipach udzielało się zmęczenie. W sobotę 3,5-tysięczna widownia na stadionie przy ulicy Gdańskiej bramek nie zobaczyła, ale zawiszanie wzbogacili się o kolejny punkt do ligowej klasyfikacji.
"Obie drużyny grały o pełną pulę." - przekonywał G.Juszczak. W tym wypadku sił i umiejętności wystarczyło jedynie do podziału punktów. "Powiedzmy sobie otwarcie, był to jeden z lepszych zespołów, który pojawił się w Bydgoszczy." - podsumowuje szkoleniowiec niebiesko-czarnych. Do drużyny - z powodzeniem - wrócił, oprócz Łukaszewskiego, Krzysztof Suchecki. "Jego występ, mimo kilku błędów, oceniam pozytywnie." - dodaje Tworek.
Za tydzień bydgoszczanie rozegrają ostatnią kolejkę rundy jesiennej. Czekają ich kolejne derby województwa kujawsko-pomorskiego. Zawisza wyjeżdża bowiem do Koronowa na mecz z tamtejszą Victorią.
Źródło: Sportowabydgoszcz.pl