List otwarty kibiców Zawiszy do bydgoszczan
01.09.2008
W imieniu kibiców, sympatyków oraz wszystkich ludzi życzliwych SP Zawisza Bydgoszcz wyrażamy stanowczy protest i zaniepokojenie postępowaniem władz miasta w osobach prezydentów wobec Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza.
Od momentu awansu do dziś, przez działalność władz miasta nawarstwiło się kilka spraw, które stanowią istotne przeszkody w odbudowie silnej piłki nożnej w klubie Zawisza Bydgoszcz, a które chcielibyśmy zaprezentować opinii publicznej.
W czerwcu po latach tułaczki na czwarto- i piątoligowych boiskach cieszyliśmy się z awansu Zawiszy do nowej II ligi. Zarząd Stowarzyszenia sprostał zadaniu w postaci wywalczenia awansu, o którym rozmawiano z władzami Bydgoszczy w listopadzie ubiegłego roku. Wydawać się mogło, że po latach posuchy, dziwnych futbolowych fuzji, dywersji w postaci klubu z Włocławka, nastąpi przełom w odbudowie piłki nożnej w Zawiszy.
Niestety, rzeczywistość okazała się brutalna. Już kilka dni po tym wydarzeniu prezydent Bydgoszczy, zamiast wspólnie z piłkarzami i działaczami Stowarzyszenia Piłkarskiego cieszyć się z tego sukcesu, zaczął się odgrażać, że drużyna może nie grać na nowym stadionie, jeśli kibice będą zachowywać się nieodpowiedzialnie. Był to dla nas pierwszy sygnał, że być może awans piłkarzy jest władzom nie w smak, bo przez ostatnie lata nie zrobiliśmy na stadionach Bydgoszczy nic, co by uprawniało prezydenta do wygłoszenia takiej tezy. Nasze przypuszczenia co do intencji władz wobec Zawiszy znalazły potwierdzenia przy zmianie nazwy zmodernizowanego stadionu. Od razu wywołało to ostrą reakcję sprzeciwu kibiców Zawiszy, ale także wielu mieszkańców Bydgoszczy, którzy nie wyobrażają sobie stadionu bez "Zawiszy" w nazwie.
Kibice postanowili zamanifestować swój sprzeciw wobec lekceważenia tradycyjnej nazwy stadionu i podczas mityngu lekkoatletycznego Tamex Cup oraz mistrzostw świata juniorów w LA wywiesili transparenty. Oprócz tego rzesze bydgoszczan obecnych na otwarciu mistrzostw przywitała prezydenta gwizdami, na co niewątpliwy wpływ miała decyzja o nowej nazwie stadionu. Następną formą protestu była petycja do prezydenta Bydgoszczy o zmianę nazwy stadionu, pod którą w ciągu kilku dni podpisało się prawie 10 tysięcy ludzi, praktycznie bez żadnej akcji medialnej !!! (Maciej Grześkowiak zapytany o losy petycji przez kibiców podczas uroczystości odsłonięcia tablicy upamiętniającej Zdzisława Krzyszkowiaka na stadionie Zawiszy odparł, że nie będzie każdemu z osobna z tych 10 tysięcy ludzi odpowiadał. No cóż, po takiej odpowiedzi, szanse na dalszy dialog są co najmniej marne). Pięciu kibiców Zawiszy wybrało się na posiedzenie Rady Miasta, gdzie również wywiesili transparent o treści nawołującej do uznania członu "Zawisza" w nowej nazwie stadionu. Nie spodobało się to obecnemu na sesji Konstantemu Dombrowiczowi, który wezwał straż miejską do usunięcia kibiców z galerii dla publiczności. Na szczęście Rada Miasta uznała, że transparent w obradach nie przeszkadza, a obecni zachowywali się spokojnie i nie stanowili żadnego zagrożenia dla porządku publicznego. Ale, żeby nie było za różowo do akcji wkroczył wiceprezydent Grześkowiak, który nazwał młodych kibiców - studentów bydgoskich uczelni terrorystami - i kłamał w różnych mediach (Radio PiK, Gazeta Wyborcza), jakoby podczas MŚJ w trybun wychodzili ludzie z dziećmi w obawie przed kibicami rozwieszającymi transparenty a on sam próbował rozmawiać z protestującymi.
To już były wyraźne sygnały, że władzom z piłką nożną w Zawiszy już nie jest po drodze, a winnych postanowili szukać w osobach kibiców mających inny pogląd na nazwę stadionu przy ul. Gdańskiej. Resztę wątpliwości rozwiał bezpośrednio prezydent Dombrowicz, który postanowił złożyć zawiadomienie o przestępstwie do prokuratury na osoby, które wywieszały transparenty na mistrzostwach. Decyzji tej chyba sam nie pojął, bo w wypowiedzi dla prasy mówił tak: "Nie wiem, co teraz zrobi prokuratura, ale miasto musiało złożyć doniesienie, bo manifestacja groziła zgubnymi następstwami... A kara mogłaby wynosić i kilkaset tysięcy euro". Ile dokładnie nie wiadomo i nie wiadomo, czy w ogóle jakaś kara by była, bo inne transparenty Dombrowiczowi nie przeszkadzały. Przy okazji dał upust swojej elokwencji i wypowiedział ciekawe zdanie: "W przyrodzie istnieją bakterie, które są beztlenowcami i niestety żyją też ludzie, którzy są bezmózgowcami". Czyżby prezydent miał tak niską samoocenę??? Niech pozostanie to jednak jego słodką tajemnicą. Kończą wątek doniesienia prezydenta informujemy, że prokuratura nie doszukała się w zachowaniu kibiców znamion przestępstwa i postępowanie umorzyła.
Upór kibiców Zawiszy oraz popierających ich mieszkańców Bydgoszczy i regionu widocznie tak rozsierdził prezydenta Dombrowicza, że pogubił się chyba, kto jest przeciwnikiem w tym sporze i zaczął grozić drużynie piłkarskiej, że może nie grać na stadionie Zawiszy "Jeśli będę widział, że władze Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza nie potrafią poradzić sobie z kibicami, a oni zniszczą choć jedno krzesełko na nowym stadionie, piłkarze nie będą rozgrywać swoich spotkań na obiekcie przy ul. Gdańskiej" - opowiadał. Najpierw nie spodobali się prezydentowi kibice, ale czym w tej sytuacji zawinili piłkarze?
I właściwie wszystko stało się jasne. Mimo szumnych zapowiedzi o wspieraniu piłki nożnej i zawiązaniu spółki z miastem, wyszło jak na dłoni, że duet prezydentów chce się wycofać rakiem, a znalazł się ku temu świetny pretekst w postaci protestu bydgoszczan przeciw nowej nazwie stadionu. Doszło nawet do tego, że podczas jednego ze spotkań na linii prezydent - Stowarzyszenie oświadczono przedstawicielom zarządu SP, że bez wiedzy prezydenta żadna bydgoska firma rozmawiać ze Stowarzyszenia nie będzie. Jak nazwać takie działanie, doprawdy nie wiemy. Wiemy natomiast, że Stowarzyszenie jest autonomiczną strukturą, zarząd był wybrany w demokratycznych wyborach i nikt nie będzie dyktował, z kim można się spotykać! Nie trzeba dodawać, że pozyskiwanie sponsorów po tym spotkaniu, nie stało się łatwiejsze.
Kolejną komedią (a może raczej tragikomedią) była sprawa rozegrania kontrolnego meczu przed sezonem z Gryfem Sicienko. Otóż okazało się, że sparing piłkarzy Zawiszy na nowym stadionie nie może się odbyć z udziałem publiczności ze względów bezpieczeństwa, bo takowych stadion nie spełnia. Więc może ktoś z rządzących miastem wytłumaczy bydgoszczanom, jak można wybudować praktycznie od zera nowy stadion za kilkadziesiąt milionów złotych, który nie spełnia wymogów rozgrywek II ligi piłki nożnej? A może to jest niegospodarność? Sprawa pozwoleń na rozgrywanie spotkań piłkarskich ciągnie się praktycznie do dziś, co nie ułatwia rozmów z potencjalnymi sponsorami.
Potem już nastąpiła lawina coraz to nowych żądań i warunków władz miasta wobec Stowarzyszenia po spełnieniu których władze mogłyby rozpatrzyć pomoc Zawiszy. Przypomnijmy, o jakie warunki chodziło: wspólne logo dla C-WZS i Stowarzyszenia (wcześniej nikomu to nie przeszkadzało), pozyskanie sponsora strategicznego (co przez sponsora strategicznego władze rozumieją, też nie wiemy) oraz oficjalne przeprosiny prezydenta przez zarząd Stowarzyszenia za transparenty. Tu informujemy, że to nie zarząd wywieszał transparenty, tylko kibice Zawiszy i nie oni obrażali prezydenta, tylko prezydenci w swych wypowiedziach wymienianych wcześniej. Dodatkowo, po wtorkowym spotkaniu w ratuszu dotyczącym bezpieczeństwa, wiceprezydent Grześkowiak w wywiadzie telewizyjnym insynuował, że na Zawiszę chodzą tylko pseudokibice, chcąc zniechęcić bydgoszczan do przychodzenia na stadion. Otóż z całą stanowczością możemy powiedzieć, że na meczach Zawiszy jest bezpiecznie, atmosfera opraw i wspólnego dopingu udziela się wszystkim obecnym, co podkreślają drużyny przyjezdne, a nawet jeden z obserwatorów PZPN, który przyznał, że oprawa meczu z Czarnymi Żagań była "bajeczna". Do wiadomości pana wiceprezydenta podajemy, że dwa mecze odbyły się kibicami drużyn gości i jakoś nic się nie stało. Także tak często cytowane przez pana Grześkowiaka rodziny odwiedzają stadion a widok maluchów biegających po obiekcie staje się powolutku powszedni. Szkoda tylko, że nikt nie pomyślał, że są też rodziny, które przychodzą na mecz z dziećmi w wózkach, a dźwiganie wózków po wysokich schodach może faktycznie zniechęcić. Ale jak powiedział pan wiceprezydent "mamy europejski stadion".
Wszystkie te zdarzenia i sytuacje prowadzą nas do jednego wniosku. Miasto nie ma chęci ofiarować wcześniej obiecanej pomocy finansowej, a co gorsza, swoim postępowaniem prowadzi do psucia atmosfery wokół odbudowy piłki nożnej w Zawiszy.
Przez 10 lat wiele napisano na temat marazmu bydgoskiej piłki i dziś, kiedy rysowała się znakomita okazja na powrót dobrego futbolu do Bydgoszczy, działania Stowarzyszenia są praktycznie sabotowane przez władze miasta w osobach prezydentów Dombrowicza i Grześkowiaka. Nie będziemy podawać przykładów pomocy władz innych miast, które rywalizują z Zawiszą w II lidze, ale od kilku lat widać, że w małym Janikowie, Koronowie, Wągrowcu udało się wspólnymi siłami zbudować przyzwoite drużyny. Wsparcia władz Szczecina i Kluczborka pozwalają myśleć tym zespołom o awansie do wyższych klas rozgrywkowych. Dlaczego nie jest tak w Bydgoszczy - tu pewnie każdy odpowie sobie sam. Ludzie z zarządu Stowarzyszenia pracują społecznie, co jest ewenementem w skali kraju w tej klasie rozgrywek. Upadek innych dyscyplin np. hokeja, koszykówki, boksu, spadki siatkarskich zespołów z ekstraklasy powodują, że hasło prezydenta "Bydgoszcz miastem sportu" wywołuje już tylko uśmiech politowania. Chyba, że dla kogoś sportem jest się ogrzać w blasku fleszy raz w roku u boku Ireny Szewińskiej, przy okazji jakieś imprezy lekkoatletycznej.
Władze miasta nie muszą lubić Zawiszy. Nie muszą lubić piłki nożnej, kibiców, działaczy. Nie znaczy to jednak, że mogą swoimi działaniami doprowadzić do rozwalenie tego, co było tak długo i mozolnie odbudowywane. Jeżeli nie chcą pomóc, to chociaż niech nie przeszkadzają. Mamy nadzieję i niezachwianą wiarę, że stadion Zawiszy będzie się wypełniał piłkarskimi kibicami co dwa tygodnie, a nie raz w roku z okazji zjazdu Świadków Jehowy czy imprezy lekkoatletycznej z "obowiązkowym udziałem" uczniów bydgoskich szkół, aby zapewnić odpowiednią frekwencję.
Wierzymy, że list ten pozwoli zrozumieć bydgoszczanom sytuację, w jakiej znajduje się obecnie drugoligowy Zawisza Bydgoszcz. To miasto i ten klub zasługują na wyższą ligę. Zapraszamy na mecze Zawiszy i dziękujemy wszystkim, którzy wyciągnęli do "Niebiesko-Czarmych" pomocną dłoń.
Kibice i sympatycy Zawiszy Bydgoszcz