Wielki futbol nad Brdą coraz dalej
29.08.2008
Awans Zawiszy Bydgoszcz do II ligi miał być pierwszym krokiem w budowie klubu piłkarskiego na miarę oczekiwań kibiców, mieszkańców, sponsorów i władz.
Rzeczywistość jest zupełnie inna. Nie widać kolejnych kroków, które dawałyby nadzieję na lepszą przyszłość. Spróbujmy przejrzeć się, dlaczego?
Kiedy modernizowano gruntownie stadion Zawiszy, wiadomo było, że musi on żyć i zarabiać na siebie. Innymi słowy - być w ciągłym użytkowaniu (mecze ligowe), a nie tylko od wielkiego święta imprezy lekkoatletyczne. Wiadomo, że jedynie piłka nożna może spełnić te oczekiwania. Przy całej ułomności tej dyscypliny, w kraju jest on wciąż najchętniej oglądaną, tkwią w niej olbrzymie możliwości promocyjno-marketingowe.
Pierwsze spotkanie
W listopadzie 2007 roku doszło do spotkania prezydenta Konstantego Dombrowicza i jego zastępcy Macieja Grześkowiaka z działaczami Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza. Mówiono m.in. o odbudowie piłki w Bydgoszczy, oczywiście w oparciu o klub z Gdańskiej (tradycje i marka w kraju), wsparciu sponsorów i patronacie miasta. Działacze dostali zadanie wywalczenia awansu, które piłkarze wykonali w czerwcu. Dzień później włodarze przyjęli piłkarzy i sztab szkoleniowy, odpowiednio ich honorując. Wydawało się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Późniejsze wydarzenia pokazały, że było tylko gorzej.
Spór o nazwę
Po oddaniu do użytku przebudowanego stadionu bydgoscy prezydenci postanowili, nie wiadomo dlaczego, zmienić jego nazwę pomijając Zawiszę. Argumentowali, że stadion został wyremontowany z miejskich pieniędzy i nie można przypisywać go do jednego klubu, a udostępnić mieszkańcom i innym lokalnym klubom.Ta decyzja spowodowała protesty, choćby Cywilno - Wojskowego Związku Sportowego Zawisza, który skupia stowarzyszenia sportowe Zawisza i zarządza obiektami.
Ratusz proszono o zmianę stanowiska i powrót do tradycyjnej nazwy. W odpowiedzi na froncie gmachu stadionowego od strony ul Gdańskiej umieszczono logo i nazwę Zawisza.
Winny transparent
To nie uspokoiło sytuacji. Podczas lipcowych MŚJ w lekkiej atletyce przed stadionem zbierano podpisy pod petycją do władz o zmianę decyzji. Na trybunach kibice wywiesili transparent z napisem, który prezydent uznał za szkodzący miastu i mogący narażać je na kary. Potem jeszcze jeden transparent został wywieszony podczas sesji Rady Miasta. Prezydent złożył doniesienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratorzy nie podzielili jego obaw, nie wszczęli postępowania.
Kryzys w kontaktach
Od tego momentu można mówić już wyłącznie o oziębieniu kontaktów, ba, nawet kryzysie w relacjach prezydent - stowarzyszenie. Zgodnie z przedstawionym biznesplanem władze SP wystąpiły do władz Bydgoszczy o dofinansowanie klubu kwotą 300 tys. złotych. Odpowiedź była negatywna, ponieważ miasto nie posiadało takich środków. Prezydent Grześkowiak stwierdził, że być może uda się wygospodarować około 100 tys. zł. Nie wiadomo tylko, kiedy.
W czasie spotkania zostały przedstawione warunki brzegowe, które władze SP miały spełnić, jeśli mają być kontynuowane rozmowy w sprawie powołania spółki akcyjnej. Brzmiały tak: jednolite logo, sponsor strategiczny i oficjalne przeprosiny prezydenta za wywieszone transparenty. Władze stowarzyszenia w przesłanym w miniony poniedziałek piśmie poinformowały, że nie spełnią tych warunków. I przedstawiły swoje argumenty.
Sektor niezgody
Kolejnym punktem kryzysu są problemy z uzyskaniem pozwolenia na organizację imprez masowych przez stowarzyszenie. Policja ma ciągłe wątpliwości, co do zabezpieczenia sektora dla kibiców gości. Domaga się postawienia wysokiego płotu, co ma poprawić bezpieczeństwo. Na to nie godzą się władze, choć o tym nie mówią. Tajemnicą Poliszynela jest dlaczego? Postawienie płotu będzie zeszpecić stadion. Sytuacja robi się patowa. Za tydzień prestiżowy mecz z Elaną Toruń. Prezydent może wydać warunkową zgodę, czy weźmie jednak na siebie taką odpowiedzialność?
Działacze Zawiszy podkreślają, że do podobnej sytuacji doszło w kwietniu w Grudziądzu przed meczem Olimpii z Zawiszą. Policja też przedstawiła negatywną opinię, co do rozegrania meczu z udziałem publiczności.Robert Malinowski, tamtejszy prezydent podjął jednak decyzję z duchem sportu (mecz obejrzało ponad 4 tysiące kibiców, w tym 1500 z Bydgoszczy- wśród nich prezydent Dombrowiczem).
Pytania do władz
W związku z wydarzeniami ostatnich tygodni, w imieniu kibiców futbolu, jednocześnie czytelników "Pomorskiej“, pozwalam sobie zapytać prezydenta Konstantego Dombrowicza:
1. Czy wciąż aktualny pozostaje Pana program wyborczy, w części odnoszącej się do budowy silnej piłki nożnej w Bydgoszczy?
2. Czy podtrzymuje Pan, że miasto - w myśl przedstawionego biznesplanu - gwarantuje nadal wkład w wysokości 1/3 budżetu SP Zawisza?
3. Czy mnożenie przez Pana kolejnych warunków, trudnych do zaakceptowania dla władz SP, jest fair?
4. Czy apel władz stowarzyszenia do Pana o wznowienie rozmów - pozostanie bez echa?
Proszę o odpowiedź.
Dariusz Knopik - Gazeta Pomorska
Źródło: Gazeta Pomorska