Zamknijcie futbol w skansenie. Będzie po kłopocie.

02.08.2008 Ogłoszony w piątek pomysł utworzenia muzeum bydgoskiego sportu jest dobry w skali mikro. Ale jeśli ratusz nie spojrzy poza czubek własnego nosa, sukcesy naszych piłkarzy w ekstraklasie będziemy mogli wspominać tylko w tym skansenie.
Zacznijmy od plusów. Muzeum na pewno ożywi w tygodniu monumentalny stadion. Kustosz Maciej Łopatto gwarantuje dobre pomysły na zaprezentowanie eksponatów i przyciągnięcie ludzi do ich oglądania. O frekwencję można być zresztą spokojnym - zapewnią je szkolne wycieczki. Nauczycielom łatwiej będzie wyciągnąć dzieciaki "na Bońka" niż, dajmy na to, Wyczółkowskiego. Przy okazji uczniowie obejrzą efektowną niebieską bieżnię.

Dlaczego nie podchodzę więc do tego pomysłu entuzjastycznie? Kiedy ratusz zwoływał piątkową konferencję prasową na stadionie Zawiszy, liczyłem po cichu - o słodka naiwności! - że prezydent Konstanty Dombrowicz ogłosi wreszcie rozpoczęcie procesu budowy wielkiej piłki w Bydgoszczy. Moim zdaniem, już dzień po awansie naszej drużyny do II ligi, powinien odważnie ogłosić coś w stylu: "Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by Zawisza wrócił do ekstraklasy".

Nie trzeba być wizjonerem, by spodziewać się za kilka lat w Polsce boomu na piłkę nożną. Afera korupcyjna przestanie kłaść się na niej cieniem, po mistrzostwach Europy w 2012 r. zostaną nowoczesne stadiony, takie jakie na Zachodzie kluby mają od dawna. Zresztą już teraz na mecze ekstraklasy w takim Poznaniu przychodzi po kilkanaście tysięcy ludzi.

My piękny stadion mamy dzisiaj i władze miasta powinny zrobić wszystko, by jak najczęściej zapełniał się rzeszami ludzi. A piłka nożna taką okazję stwarza. Kiedy w latach 80. bydgoska drużyna pod wodzą Piotra Nowaka plasowała się w czubie tabeli, trybuny były pełne.

Dlatego - choć piłka nożna nie jest moim sportem numer 1 - uważam, że właśnie ta dyscyplina musi być oczkiem w głowie ratusza. Na nią powinno iść najwięcej pieniędzy ze sportowego budżetu miasta. Prezydent powinien być motorem tych działań. Przywódcą, który stworzy w Bydgoszczy dobry klimat dla piłki. Żeby w dobrym tonie było sponsorowanie jej przez lokalny biznes. Ja wiem, że to niełatwe zadanie. Bo z jednej strony kibice nie są łatwym partnerem do rozmów, z drugiej nasze miasto nie jest teraz potęgą gospodarczą i niełatwo o sponsorów. Ale od tego jest prezydent, by łączył ludzi wokół jakiejś idei.

Tymczasem Dombrowicz "budowanie" futbolu rozpoczął od awantury o nazwę stadionu. Teraz dochodzi do tego kłótnia o klubowe barwy. Muzeum sportu też nie ułatwi zadania. Nie trzeba być prorokiem, by przewidzieć, że motocykl żużlowy "na Zawiszy" będzie solą w oku dla piłkarskich kibiców. Antagonizmy między nimi są problemem na całym świecie. Więc po co jątrzyć? Nikt przy zdrowych zmysłach nie przyjdzie na stadion Nou Camp w Barcelonie w koszulce Realu Madryt.

Nowe muzeum wpisuje się w prezydenturę Dombrowicza. Zamiast tramwaju do Fordonu, budujemy osiedlowe uliczki. Zamiast spójnej wizji Starówki i dyskusji o odbudowie zachodniej pierzei, ukrywamy architektoniczne niedostatki morzem kwiatów. Zamiast odbudowy bydgoskiego sportu, dostajemy skansen. Bo tak po prostu łatwiej.


Andrzej Tyczyno
2008-08-02

Źródło: www.gazeta.pl