Zawisza w II lidze
19.06.2008
Kibice Zawiszy musieli zza płotu dopingować swą drużynę
Pięknie położona tuż przy zboczu historycznej góry św. Anny Leśnica już dawno nie przeżywała takiego oblężenia kibiców, jak to miało miejsce wczoraj. Co prawda jeszcze przed południem nie wyczuwało się meczowej atmosfery, ale spotkanie miejscowego LZS z bydgoskim Zawiszą jeszcze na długo przed rozpoczęciem wzbudzało spore emocje. W poniedziałek działacze gospodarzy ogłosili, że rewanżowy pojedynek barażowy o awans do II ligi owszem, odbędzie się, ale bez udziału publiczności. I właśnie to kibice i działacze, a nie piłkarze, byli głównymi bohaterami meczu. Już na dwie godziny przed spotkaniem działacze Stowarzyszenia Piłkarskiego Zawisza starali się przekonać prezesa LZS Piotra Bajora do wpuszczania fanów na stadion. Bydgoszczanie wiedzieli już, że w drodze było kilka autokarów z fanami znad Brdy. Ich nalegania nie dawały jednak żadnych rezultatów.
- Po prostu nie możemy tego zrobić. Mamy wyraźny zakaz. Policja grozi mi sądem, jeśli otworzę bramy - tłumaczył prezes klubu z Leśnicy. Dopiero po naradzie z obserwatorem PZPN okazało się, że na stadionie nie pojawią się miejscowi kibice, a bydgoszczanie będą mogli wprowadzić 5 proc. ogólnej pojemności obiektu, czyli 75 osób. Decyzja ta ostatecznie została zmieniona tuż przed pierwszym gwizdkiem arbitra. Wejść nie mógł nikt. Nie bardzo było wiadomo, kto za to odpowiada, bo prezes LZS i policja wzajemnie na siebie zrzucali winę.
Brak zgody na udział publiczności zdenerwował także miejscowych kibiców. - Od trzydziestu lat tu chodzę na mecze. Kiedyś byłem piłkarzem, a teraz nie mogę wejść. To jakiś skandal. Byłem w Bydgoszczy i tam nic się nie wydarzyło. To wszystko wina policji, która każdego się boi - grzmiał jeden z kibiców, który nie chciał jednak podać swoich personaliów. - A po co mam to robić. Żeby mnie zamknęli? - tłumaczył. Ostatecznie udało mu się pojawić na stadionie w kamizelce służb medycznych. Jednak tylko nieliczni mieli tyle szczęścia lub znajomych, którzy mogli załatwić im kamizelki. Zabrakło ich nawet dla żony trenera LZS. Także reszta musiała radzić sobie w inny sposób: oblegana była większość okolicznych płotów i dachów. Na ciekawy pomysł wpadła jedna z firm budowlanych, która we wtorek ustawiła dla swoich pracowników tuż przy płocie specjalne rusztowanie.
Organizatorzy cały czas zastanawiali się jednak, co zrobić z bydgoszczanami, którzy wyjechali w środę rano z Bydgoszczy i mieli pojawić się w Leśnicy. Zadanie trochę ułatwiła im policja, zatrzymując autokary i busy z kibicami w miejscowości Sucha, 15 km przed Leśnicą.
Dlatego, gdy rozpoczynał się mecz, tylko kilku fanów Zawiszy stało za jednym z płotów. Gospodarze z coraz większym przerażeniem spoglądali na bramy i płoty, bo z każdą minutą liczba bydgoszczan rosła. A fani Zawiszy nic nie robili sobie z zakazów i bez problemów przeskakiwali przez płot. Gdy drużyny schodziły na przerwę, na stadionie było już kilkuset kibiców z Bydgoszczy w niebiesko-czarnych barwach. Z pracowników ochrony nic sobie nie robili, a ci mówili do siebie przerażeni: - Takiej siły już nie zatrzymamy.
Na boisku było znacznie mniej ciekawie niż poza nim. Trener Piotr Tworek przed meczem musiał dokonać korekt w składzie, bo za żółte kartki pauzować musieli Abraham Loliga, Arkadiusz Kozłowski i Tomasz Szczepan.
Zgodnie z przewidywaniami to gospodarze posiadali przewagę i częściej atakowali, a mający w zapasie dwie bramki z pierwszego meczu goście tylko czasami wychodzili z kontrami.
- Cel był prosty. Przetrzymać pierwszą połowę i zaatakować po przerwie - mówił szkoleniowiec Zawiszy. Jego założenia sprawdziły się w stu procentach. Gospodarze na własnej skórze doświadczyli powiedzenia, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. W 70. min wynik meczu ustalił rezerwowy Roger Babiarz.
- Przez całą rundę walczyłem z kontuzją. Potem trener wypuszczał mnie na końcówki meczów. Dzisiaj dostałem szansę i jestem szczęśliwy, że udało mi się ją wykorzystać - mówił uradowany strzelec.
Jeszcze więcej radości było po ostatnim gwizdku sędziego. Bydgoscy kibice zgodnie z planem nie wytrzymali i razem z piłkarzami na murawie świętowali awans. Wbrew obawom organizatorów nie doszło jednak do żadnych ekscesów. Już po wyjściu z szatni w nowej roli zadebiutował też trener Tworek, który po raz pierwszy w życiu prowadził klubowy autokar. Na szczęście tylko kilkanaście metrów.
Na pochwałę zasługuje też postawa miejscowych kibiców i działaczy, którzy po meczu gratulowali przyjezdnym awansu i jak zapowiedzieli, postarają się za rok dołączyć do Zawiszy w II lidze.
- Za rok to my postaramy się być już w I lidze - odpowiadali bydgoszczanie.
LZS - Zawisza 0:1 (0:0)
Bramka: Babiarz (70.)
LZS: Barszcz - Bachor, Lisiński, Rams, Michoń - Mika, Dyczek (60. Franek), Golec (80. Piwowar), Chojnowski - Kotysz (60. Sotor), Kowalczyk (75. Sobota).
Zawisza: Kowalski - Suchcki, Łukaszewski, Tomczak, M. Kozłowski - Sobolewski, Maziarz (80. Wiśniewski), Cielasiński (48. Babiarz), Cuper (71. Janiszewski) - Dah, Bajera (48. Barlik).
Żółte kartki: Bachor, Rams, Sobolewski, Cuper, Dah, Maziarz
Wyniki pozostałych barażów: Czarni Żagań - Polonia Świdnica 2:1 (awans Czarnych), Aluminium Konin - GKS Tychy 0:2 (awans GKS), Pogoń Szczecin - Zatoka Puck 4:1 (awans Pogoni)
Skład gr. zachodniej II ligi: Zawisza Bydgoszcz, GKS Tychy, Pogoń Szczecin, Czarni Żagań, Zagłębie Sosnowiec, Tur Turek, Unia Janikowo, Nielba Wągrowiec, Jarota Jarocin, Victoria Koronowo, Kotwica Kołobrzeg, Elana Toruń, Raków Częstochowa, Gawin Królewska Wola, Miedź Legnica, MKS Kluczbork, Polonia Słubice, Lechia Zielona Góra.
Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz
Źródło: Gazeta Wyborcza