Zawisza coraz bliżej II ligi

16.06.2008 Mały, kameralny stadion Gwiazdy chyba nigdy w swojej historii nie przeżył takiego oblężenia kibiców, jak to miało miejsce w sobotę. Prawie 2,5 tysiąca ludzi oczekiwało tylko jednego - zwycięstwa Zawiszy. Goście wybiegli na boisko w barwach, identycznych do tych, w jakich występuje reprezentacja Brazylii. Na szczęście dla bydgoszczan umiejętności piłkarzy z Leśnicy znacznie ustępują tym reprezentowanym przez Canarinios.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem widać było, że na tle gospodarzy gracze LZS wyróżniali się warunkami fizycznymi. Wysocy obrońcy bez problemu radzili sobie z górnymi piłkami dogrywanymi na naszych napastników. Poza tym taktyka LZS polegająca na atakowaniu rywali w środkowej strefie boiska do przerwy przynosiła rezultat. Zawisza dopiero tuż przed końcem pierwszej połowy potrafił stworzyć sobie okazję do zdobycia bramki. Strzał Mariusz Soblewskiego nad bramkę wybił jednak Michał Barszcz. Po zmianie stron szkoleniowiec gości nie zmieniał taktyki, która przez czterdzieści pięć minut nie pozwoliła jego drużynie stracić gola.

- Nie było sensu wprowadzać korekt. Niestety los nam nie sprzyjał. Zaczęły dopadać nas drobne urazy i musiałem zacząć zmieniać ustawienie - tłumaczył Dariusz Kaniuka, trener LZS.

Na zmiany zdecydował się też Piotr Tworek i trzeba przyznać, że wprowadził on na boisko piłkarzy, którzy walnie przyczynili się do wygranej bydgoszczan. Pierwszym był Abraham Loliga. To on sprawił, że w grze gospodarzy pojawiło się więcej podań po ziemi, przez co Zawisza zaczął częściej zagrażać bramce leśniczan. Pierwszy cios na przyjezdnych spadł w 53 minucie. Po dośrodkowaniu Valentina Daha obrońcy zablokowali strzał Piotra Bajery. Do piłki dopadł jednak Arkadiusz Kozłowski i uderzył w słupek. Piłka na szczęście wróciła do boisko, a tym który jako pierwszy do niej dobiegł był ponownie Kozłowski. Pomocnik Zawiszy tym razem się nie pomylił. Stadion oszalał z radości, a goście musieli w końcu śmielej zaatakować. Tymczasem w 73 minucie na boisko za Tomasza Szczepana pojawił się Artur Cielasiński. I była to kolejna świetna zmiana, bo pięć minut później zawodnik ten wykończył akcję zespołu i po raz drugi pokonał bramkarza LZS-u. Szkoda, że bydgoszczanie nie zdobyli jeszcze jednego gola, bo w miarę upływu czasu rywale byli coraz słabsi

- Jesteśmy dopiero w połowie drogi. Dziś mogę być jednak zadowolony z gry i z wyniku. Choć niestety nie ustrzegliśmy się też błędów dlatego w szatni najpierw opieprzę chłopaków, a zaraz potem ich pochwalę - mówił po spotkaniu Piotr Tworek, który w przeciwieństwie do szkoleniowca LZS miał powody do zadowolenia.

- Zawisza był lepszy. My w obronie zrobiliśmy dwa błędy i to się zemściło. Na szczęście przed nami jeszcze rewanż i tam mamy szansę na odrobienie strat - podsumował trener przyjezdnych.

W środę (godz. 17) na boisku w Kędzierzynie-Koźlu (lub też w Leśnicy, jeśli zgodzi się na to policja) bydgoszczanie powinni przypieczętować awans do II ligi. Sobotni wynik zmusi drużynę LZS do ataków na bramkę Zawiszy. Podopieczni Piotra Tworka będą mogli natomiast skupić się na kontratakach. Niestety w składzie naszej drużyny zabraknie Arkadiusza Kozłowskiego, który w sobotę otrzymał czwartą żółtą kartę i będzie musiał pauzować.

W innych meczach barażowym (grupa zachodnia) nie było wielkich niespodzianek. W najciekawszej parze GKS Tychy rozgromił 4:0 na swoim boisku Aluminium Konin i praktycznie zapewnił już sobie awans. Skromnie, bo tylko 1:0 zwyciężyła w Pucku szczecińska Pogoń. W rewanżu na własnym stadionie gospodarze nie powinni mieć problemów z pokonaniem Zatoki. Jedynym zaskakującym wynikiem była wygrana Czarnych Żagań 3:2 z Polonią na boisku w Świdnicy.







Mówi Arkadiusz Kozłowski



Nerwy będą



Waldemar Wojtkowiak: Przy zdobyciu bramki wykazał się pan sporym refleksem

Arkadiusz Kozłowski: Taka już jest rola napastnika. Gdy strzeliłem widziałem, że piłka odbija się od słupka i postanowiłem pójść za nią. Na szczęście dopadłem do niej szybciej, niż obrońcy.

Rywale was czymś zaskoczyli?

- Może jeszcze przed meczem, gdy ich zobaczyliśmy to już wiedzieliśmy, że mają lepsze warunki fizyczne. Ale jak widać nie pomogło im to zwyciężyć.

Niestety z powodu żółtej kartki zabraknie pana w rewanżu?

- No miałem już trzy żółte kartki i ta dzisiejsza jest czwartą. Eliminuje mnie ona z kolejnego spotkania. Żałuje bardzo, bo wiem, że w środę będę dużo bardziej się denerwował z ławki rezerwowych, niż gdybym był na boisku. Adrenalina jest zawsze, ale wolałbym emocje rozładowywać grając. Jestem pewien jednak, że koledzy zrobią wszystko, by awansować.

Czy wynik 2:0 wystarczy do tego, by spokojnie myśleć o pojedynku w Leśnicy?

- Chyba tak. Teraz to oni muszą zaatakować, ale my na pewno nie odpuścimy.

Rozmawiał Waldemar Wojtkowiak



Zawisza - LZS Leśnica 2:0 (0:0)

Bramki: 1:0 A. Kozłowski (53), 2:0 Cielasiński (78)

Zawisza: Kowalski - Cuper, Tomczak, Łukaszewski, M. Kozłowski - Szczepan (73. Cielasiński), Sobolewski (53. Loliga), Maziarz, A. Kozłowski (78. Babiarz) - Bajera (85. Suchecki), Dah.

Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz

Źródło: Gazeta Wyborcza