Zawisza tylko i aż zremisował w Grudziądzu.

30.03.2008 Po meczu walki piłkarze bydgoskiego Zawiszy wywieżli punkt z gorącego boiska w Grudziądzu. Przy odrobinie szczęścia bydgoszczanie mogli wrócić jednak z pełną zdobyczą punktową.

Olimpia Grudziądz – Zawisza Bydgoszcz 2:2 (0:1)

0:1 A.Kozłowski 7 min
1:1 Brzykcy 72 min
2:1 Gnegne 78 min
2:2 Łukaszewski 83 min

Olimpia: Osiecki, Wszołek, Brzykcy, Kalinowski, Roszkowski, Koczur, Dreszler (Kucenko), Delengowski (Piceluk), Zarembski, Kobus, Gnegne (Budziński)

Zawisza: Gajewski, Brzeziński (Ettinger), Tomczak, Łukaszewski, Krawczyński, A.Kozłowski (Babiarz), Maziarz, Sobolewski, Szczepan (Loliga), Dah (Barlik), Bajera

Żółte kartki: Wszołek, Dreszer, Kalinowski (Olimpia), Brzeziński (Zawisza)

Tłumy kibiców, cztery bramki, cztery żółte i wynik otwarty do końca spotkania- tak najkrócej można scharakteryzować sobotni mecz na szczycie czwartej ligi pomiędzy Olimpią Grudziądz, a bydgoskim Zawiszą. Spotkanie nie stało może na najwyższym poziomie, ale walki na całej szerokości i długości boiska było co niemiara.

Początek meczu to huraganowe ataki gospodarzy, którzy zupełnie zaskoczyli tym „wojskowych”. W odstępie zaledwie kilkudziesięciu sekund grudziądzanie egzekwowali trzy rzuty rożne. Gdy wydawało się, że te zdecydowane ataki miejscowych mogą przynieść im korzyść bramkową, bydgoszczanie wyprowadzili piorunującą kontrę, którą Arkadiusz Kozłowski po świetnym podaniu od Piotra Bajery zamienił na gola. Bramka zdobyta przez Zawiszę zupełnie wytrąciła z rytmu piłkarzy Olimpii, którzy w żaden sposób nie potrafili sobie poradzić ze świetnie zorganizowaną w środku pola grą Zawiszy. Wiele pożytecznej pracy w środkowej strefie boiska wykonywał Sobolewski, a i defensywa pod wodzą Łukaszewskiego spisywała się bez zarzutu. W 34 minucie spotkania bydgoszczanie powinni prowadzić 2:0, Maziarz idealnie dograł prostopadle do Bajery, ale ten niestety przegrał pojedynek sam na sam z Osieckim. Gospodarze w tej części gry zagrożenie stwarzali jedynie po stałych fragmentach gry.

Druga część tego pojedynku rozpoczęła się podobnie jak pierwsza od zdecydowanych ataków miejscowych. Prym w tym fragmencie gry wiódł zwłaszcza Zarembski, który dwukrotnie grożnie strzelał na bramkę Gajewskiego. W 63 minucie tego spotkania Zawisza mógł rozstrzygnąć to spotkanie na swoją korzyść, Loliga z klepki zagrał do Maziarza, a ten fantastycznie obsłużył A.Kozłowskiego, niestety młody bydgoski pomocnik będąc kilka metrów od bramki chybił. Ta sytuacja podziałała orzeźwiająco na zawodników Olimpii, którzy jeszcze bardziej zaatakowali, a bydgoszczanie zaczęli przegrywać walkę w środku pola. Także współpraca pomiędzy Łukaszewskim a Ettinger wyglądała gorzej niż wtedy, gdy przy boku „Rudego” grał Tomczak, który trener Tworek przesunął na prawą obronę. Wejście Loligi na środek pomocy nie wniosło nic nowego do gry Zawiszy wprost przeciwnie przyniosło odwrotny skutek.
Wreszcie w 72 minucie spotkania gospodarze doprowadzili do wyrównania. Po rzucie rożnym do piłki najwyżej wyskoczył Brzykcy i głową umieścił ją w siatce bydgoskiej bramki. Kilka minut póżniej było już 2:1 dla gospodarzy, bowiem wprowadzony po przerwie Kuchenko urwał się bydgoskim obrońcom, ostro po ziemi dośrodkował w pole karne Zawiszy, piłkę niezbyt fortunnie odbił Gajewski dopadł do niej Gnegne i wpakował ją do bramki „wojskowych”. Gospodarze prowadzeniem cieszyli się raptem pięć minut. Po rzucie wolnym wykonywanym przez Maziarza piłka minęła Osieckiego, a błąd bramkarza Olimpii wykorzystał kapitan niebiesko-czarnych Marcin Łukaszewski głową kierując piłkę do pustej bramki. Prawie półtora tysiąca bydgoskich kibiców oszalało ze szczęścia.
Obydwa zespoły ostatnie minuty grały tak jakby były pogodzone z wynikiem remisowym i więcej gola na stadionie Olimpii już nie padło. Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym podziałem punktów.

Piłkarze bydgoskiego Zawiszy nie przegrali w tym sezonie już dziewiątego meczu ligowego na wyjeżdzie. „Wojskowi” gdyby zachowali więcej zimnej krwi w dwóch stuprocentowych sytuacjach (Bajera, A.Kozłwski) mogli pokusić się o wywiezienie z gorącego grudziądzkiego terenu nawet kompletu punktów. Zawisza zagrał taktycznie bardzo dobrze pierwszą połową wybijając zupełnie z rytmu zespół Olimpii. Niestety dwie pierwsze zmiany, które przeprowadził trener Piotr Tworek były niezbyt udane. Loliga jest cieniem zawodnika z początku sezonu, natomiast Ettinger w meczach o wysoką stawkę chyba „siada” psychicznie. Największym jednak nieporozumieniem bydgoskiego trenera było wstawienie do składu Daha i trzymanie go na boisku aż 65 minut. Zawodnik ten w czasie swojego pobytu na placu gry oddał raptem jeden niecelny strzał na bramkę przeciwnika. Od obydwu czarnoskórych piłkarzy należy wymagać zdecydowanie więcej. Dziwić może również to, że szansy gry nie otrzymał A.Wiśniewski, który na pewno nie jest w gorszej formie niż Loliga, bo zwyczajnie w słabszej już być nie można. Na dzień dzisiejszy obydwaj gracze z Burkinia Faso powinni jedynie grzać ławę.
Przed Zawiszą teraz mecz u siebie z niepokonaną na wiosnę Notecianką oraz już za dwa tygodnie kolejny pojedynek na szczycie w Inowrocławiu z Goplanią, gdzie o punkty będzie bardzo trudno.

Na koniec nie można nie wspomnieć o fantastycznie wspierających piłkarzy w Grudziądzu, fanach bydgoskiej „zetki”, którzy swoim dopingiem bez wątpienia byli 12 zawodnikiem drużyny. Dla takich kibiców zawsze warto grać i o tym ciągle powinni pamiętać zawodnicy Zawiszy.

no-altMarek Senger

Źródło: Ikmedia.pl