Zapiski z Pęchowa

19.03.2008 Pęchowo. Wieś niedaleko Nowej Wsi Wielkiej. Niedziela. Tłum zmierza na boisko. Za kwadrans mecz sezonu. LZS Palczyn podejmuje Zawiszę.


Na ulicy gwarno, a na poboczu zaparkowanych setka samochodów.

LZS Palczyn to niewielki, występujący w B klasie klubik z budżetem w wysokości 13 tys. zł. Kadrę tworzą zawodnicy z okolicznych miejscowości, głównie ze Złotnik Kujawskich, Mamlicza, Nowej Wsi Wielkiej. Jest też dwóch piłkarzy z Bydgoszczy. - Rzadko zdarza się, aby doszło do zaplanowanych trzech treningów w tygodniu, choć na frekwencję i tak nie ma co narzekać - przyznaje Zbigniew Tylkowski, prezes klubu.

Zawisza to marka
Przygotowania do ćwierćfinałowego meczu Pucharu Polski trwały już od dwóch tygodni. Zmobilizowali się wszyscy; władze gminy, mieszkańcy i rzecz jasna piłkarze. Nigdy wcześniej nie widziano tu też tylu policjantów. Dla niewielkiego Pęchowa mecz z Zawiszą to było bez wątpienia wydarzenie. - Kiedyś jeździliśmy na mecze do Bydgoszczy - wspomina Tylkowski. - Teraz to już zupełnie inne czasy i inna liga. Zawisza to jednak zawsze marka.

Specjalnie na to spotkanie trybuny (ok. 150 krzesełek) przeniesiono zza ławek dla rezerwowych na przeciwległą stronę boiska. Zamontowano też niewielki płotek. Więcej nie można było zrobić, choć potrzeby są spore. Piłkarze obu drużyn ledwo zmieścili się w swoich szatniach. - Warunki, rzeczywiście, były skromne, lecz nam to nie przeszkadzało - przekonuje Piotr Tworek, trener przyjezdnych. - Niezależnie od wielkości szatki oraz "falującego” boiska odnieśliśmy dobre wrażenie. Miło zaskoczyła nas organizacja meczu i frekwencja kibiców.

Ta przeszła, rzeczywiście, najśmielsze oczekiwania. Przybyło 800 widzów. Mecz mógł zobaczyć każdy chętny. Działacze próbowali się licytować, przerzucając się liczbami sięgającymi nawet tysiąca. - Nie ukrywam, że obawialiśmy się tego meczu, ale ani przez moment nie przyszło nam do głowy, aby odwołać spotkanie - przekonuje Zbigniew Tylkowski. - Wiele osób straszyło nas, ale zupełnie niepotrzebnie. Takiej atmosfery nigdy wcześniej na naszym stadionie nie było.

Obawy bramkarza
Mecz zakończył się wysokim zwycięstwem gości (5:1), ale i tak przejdzie do historii. Nigdy wcześniej klub z Palczyna nie awansował tak wysoko w rozgrywkach pucharowych. Strzelec jedynego gola Jarosław Bagrowski z radości aż podbiegł do miejscowych kibiców i o mało co nie ujrzał żółtej kartki. Na miano bohatera zasłużył, przede wszystkim, bramkarz Piotr Rynkowski, który w wielu sytuacjach ratował swój zespół z opresji. - Trochę bałem się tego występu, lecz nie z powodu klasy rywala. Przystępowałem do gry z kontuzją - przyznał 22-letni bramkarz, który przed meczem otrzymał w prezencie od wójta Hanryka Styrny nowiutkie rękawice. - Liczyłem, że dzięki temu zachowa czyste konto - żartował wójt.

Po ostatnim gwizdku okolice boiska szybko opustoszały. Pozostaną wspomnienia oraz płotek i puste, niebieskie krzesełka. - W przyszłym roku zbudujemy nowe szatnie. Mamy już wyznaczony teren - przekonuje prezes Tylkowski.

Źródło: Gazeta Pomorska