Przeprowadzka piłkarzy Chemika z Glinek na Zawiszę?

02.02.2008 Stadion miejski na Glinkach zostanie zburzony, a teren sprzedany. W zamian tuż obok powstanie baza treningowa.


Nowe osiedla od kilku lat zbliżają się do bram stadionu miejskiego na Glinkach. Czy będzie musiał ustąpić im miejsca? (Fot. jarosław pruss) A piłkarze Chemika swoje mecze rozgrywać będą przy ulicy Gdańskiej.

To jedna z koncepcji zagospodarowania obiektów na Glinkach, które niegdyś należały do BKS Chemik. Wydaje się jednak najbardziej prawdopodobna. Miasto liczy na pieniądze ze sprzedaży atrakcyjnego terenu, a działaczom sekcji piłki nożnej marzą się obiekty treningowe z prawdziwego zdarzenia.

Świeci pustkami
- W ciągu dwóch, trzech lat trzeba zrobić coś z tym stadionem i całym jego otoczeniem, łącznie z budynkiem klubowym - przekonuje Maciej Kulczewski, prezes sekcji piłki nożnej. - Niedługo przedstawimy prezydentowi naszą koncepcję zagospodarowania tego terenu. Dla nas najważniejszy jest rozwój bazy treningowej, a przede wszystkim, budowa boiska ze sztuczną płytą.
Dziś baza treningowa na Chemiku jest w opłakanym stanie. Codziennie trenuje tam kilkuset młodych piłkarzy. Szkolą się wyłącznie na dwóch piaszczystych placach gry, ale mimo to należą do najlepszych w województwie. Aż prosi się o budowę kompleksu piłkarskiego z przynajmniej jedną sztuczną nawierzchnią. Dotąd brakowało na to pieniędzy. Teraz pojawiła się szansa, ale kosztem sprzedaży terenu, na którym starzeje się główny stadion.

- To jest, póki co, tylko koncepcja i za wcześnie na składanie deklaracji - przyznaje Maciej Grześkowiak, zastępca prezydenta. - Na pewno nie będziemy działać na szkodę klubu.

Zarówno ratusz, jak i przedstawiciele sekcji piłki nożnej zgadzają się co do tego, że funkcjonowanie tak dużego obiektu mija się z celem. Powstały w latach 70. stadion z roku na rok niszczeje. Już dawno nikt nie modernizował tam trybun, choć mówiło się choćby o odbudowie spalonych pomieszczeń na koronie. Obiekt nigdy też specjalnie nie zapełniał się piłkarskimi kibicami. Nawet na początku lat 90., kiedy Chemik grał na zapleczu ekstraklasy, stadion świecił pustkami. Obecnie na mecze IV-ligowej drużyny przychodzi kilkaset osób.

- Możemy zmodernizować stadion na Glinkach kosztem kilkudziesięciu milionów, a później go utrzymywać. Tylko czy ma to sens? - zastanawia się Grześkowiak.

Za przykładem San Siro
W ratuszu poważnie rozważana jest koncepcja zrównania stadionu z ziemią i sprzedaży terenu prywatnym inwestorom. Chętnych z pewnością nie zabraknie. Od kilku lat wokół obiektów sportowych przy Glinkach i Magnuszewskiej deweloperzy stawiają kolejne budynki mieszkalne.

Co stanie się z piłkarzami? Już mówi się o tym, że seniorzy mieliby rozgrywać ligowe mecze na modernizowanym - kosztem ponad 70 mln zł - obiekcie przy ul. Gdańskiej. Byłaby to jedyna piłkarska arena w mieście, a rozgrywanie tam spotkań przez dwie drużyny: Zawiszy i Chemika - sposobem na ożywienie obiektu.
- Tak dzieje się na całym świecie, wystarczy choćby przytoczyć przykład San Siro, gdzie grają Inter i Milan - przekonuje Grześkowiak. - Również Poznań inwestuje tylko w jeden stadion, obecnie jedyny, który zbliża się do standardów Euro 2012. Żadnego miasta w Polsce nie stać na utrzymywanie dwóch dużych obiektów piłkarskich. Każdy stara się racjonalnie korzystać z pieniędzy.

- Gdybyśmy otrzymali z ratusza nakaz rozgrywania spotkań ligowych przy Gdańskiej nie stawialibyśmy przeszkód - przyznaje Kulczewski. - Obiekt jest miejski, dlaczego więc nie mielibyśmy tam grać?
---------
Kolejny stadion może zniknąć z mapy Bydgoszczy, tak jak choćby kilka lat temu stało się z obiektem Brdy, na terenie którego, notabene, również powstaje osiedle. Wtedy było to jednak efektem zaniedbań, braku zainteresowania ze strony inwestorów i miasta. W przypadku obiektów na Glinkach jest chyba inaczej. Świadczy o tym choćby fakt, że na ten temat rozmawia się, szuka najlepszego rozwiązania. Koncepcja budowy nowego kompleksu treningowego kosztem brzydkiego i wiecznie pustego stadionu wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Poczekajmy jednak na konkrety.

Źródło: Gazetapomorska.pl